Autor: Mac
Anwil wreszcie przełamał swoją niemoc. Po serii rozczarowujących występów przyszedł czas na prawdziwą rzeź. Rywalem naszego zespołu była Polpharma Starogard Gdański. Podopieczni trenera Bogicevicia o nic już nie walczyli i czekali tylko na zakończenie sezonu. Było to widoczne na parkiecie. Mimo to cieszy nasze niezwykle okazałe zwycięstwo.
Już praktycznie od pierwszych minut zaznaczała się różnica między obydwoma zespołami. Mogliśmy zaobserwować dwa zupełnie różne nastawienia mentalne. Polpharma sprawiała wrażenie, jakby chciała tylko dograć ten mecz i to najlepiej na stojąco. Anwil starał się „złapać wiatr w żagle” i wrócić na swój tor.
Pierwsza kwarta pokazała, że Anwil zrealizował swój cel. Znowu oglądaliśmy luz w ataku naszej drużyny. Widać było, że koszykówka ponownie cieszy włocławską ekipę. Po pierwszej odsłonie prowadziliśmy 39:10 i mecz był już ustawiony. Później jeszcze więcej „dołożyliśmy do pieca”. Na przerwę schodziliśmy przy stanie 59:20. Na półmetku meczu z Polpharmą rzuciliśmy więcej punktów niż przez całe niedawne spotkanie ze Stelmetem. Było już potwierdzone, że emocje w tym starciu dobiegły końca.
Ostatecznie zakończyło się na wyniku 106:56. Przewaga +50 punktów robi wrażenie. Totalnie zdominowaliśmy ten mecz i nie braliśmy jeńców. Momentami było mi wręcz żal Polpharmy przez ich niemoc. Po prostu nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki nawet w najmniejszym stopniu. Można mówić, że „to tylko Polpharma”, czyli zespół, który o nic nie walczy. Anwil jednak potrzebował takiego spotkania. Pojedynku, w którym pokaże wielką determinacje i przypomni o swojej sile. Ten pogrom może naprawdę bardzo silnie i pozytywnie zaprocentować w głowach zawodników oraz sztabu szkoleniowego. Najważniejsza część sezonu przed nami, a Anwil bardzo potrzebował takiego zastrzyku pozytywnej energii, aby opanować własne emocje i odzyskać wiarę.
Po takim spotkaniu nie chcę bawić się w wystawianie indywidualnych laurek. Cały zespół zagrał wręcz koncertowo. Tylko dwóch naszych graczy nie zanotowało dwucyfrowego współczynnika EVAL. Pierwszym jest Rafał Komenda, ale grał tylko 6 minut. Drugi to Jarosław Zyskowski, którego EVAL zatrzymał się na poziomie 9. „Zyziu” był też jedynym graczem Anwilu, który nie osiągnął pułapu 50% skuteczności z gry. Jego statystki prezentowały się następująco: 11 pkt (4/9 z gry) oraz 3 zbiórki. Nie wygląda to jednak źle i tylko podkreśla, jak dobre spotkanie rozegrał Anwil pod względem drużynowym.
Spotkanie z Polpharmą było dobrym przetarciem dla Mario Ihringa, który tym razem spędził na parkiecie lekko ponad 14 minut. Słowak cały czas ma deficyt wiary we własne umiejętności. Widać jednak, że jego forma stopniowo rośnie. Z każdą kolejną minutą na parkiecie nabiera pewności. Tym razem zdobył 7 punktów (3/3 z gry) oraz rozdał 5 asyst. Tak zwracam uwagę na grę Ihringa, bo mimo beznadziejnego początku, to cały czas na niego liczę. W Play-Off odpowiednie wsparcie na rozegraniu może okazać się wręcz kluczowe.
Takim pozytywnym akcentem zakończyliśmy sezon regularny. Drugi raz z rzędu rozsiedliśmy się wygodnie na fotelu lidera przed fazą Play-Off. Rok temu od tego siedzenia za bardzo zardzewieliśmy. Jak będzie tym razem? Liczę, że to okazałe zwycięstwo z Polpharmą trochę nam pomoże. Popadliśmy ostatnio w ostrą przeciętność i nie było takich różowych okularów, które pozwalały pozytywnie oceniać grę Anwilu. Tą wygraną odbiliśmy się od tego. Odzyskaliśmy swoją siłę i odpowiednią determinację. To pozwala z większym optymizmem patrzeć na najbliższą przyszłość.