Autor: Tomasz Mucha
Do tej pory GTK w większości spotkań traciło mnóstwo punktów. W Sopocie gliwiczanie zagrali jednak solidnie w defensywie i zatrzymali rywala na 74 punktach. Bardzo dobrze grali także w ataku, gdzie przede wszystkim skutecznie trafiali zza łuku i to pozwoliło wygrać po raz trzeci w Polskiej Lidze Koszykówki. Ostatecznie Trefl przegrał 74:86 i to zespół Pawła Turkiewicza uda się do rodzinnych domów w dużo lepszych nastrojach.
Początek meczu pokazał, że oba zespoły bardziej niż o spotkaniu myślały już raczej o wigilijnym stole. Sporo było niedokładności, zawodnicy pudłowali z prostych pozycji. Jako pierwszy trafił Quinton Hooker, ale aż przez cztery minuty gry więcej piłka już nie lądowała w koszu. Dopiero kiedy na czystej pozycji za linią 6,75 m znalazł się Jermaine Love, Trefl trafił po raz pierwszy. Po chwili ten sam zawodnik wykorzystał kontrę i gospodarze prowadzili 5:2. Na odpowiedź GTK nie trzeba było długo czekać. Najpierw dobrze w strefie podkoszowej ustawił się Marek Piechowicz, a następnie Jonathan Williams wykorzystał złe podanie Nikoli Markovicia i popędził na drugą stronę parkietu, by pewnie zdobyć dwa punkty. W kolejnej akcji podanie Michała Kolendy wykorzystał Marković, wkładając piłkę do kosza z góry. Serb miał ochotę zakończyć także następną sytuację, ale tym razem zablokował go Marcin Salamonik. Przytomnością umysłu wykazał się Michał Kolenda, który złapał piłkę i dołożył kolejne dwa punkty (9:6). Gliwiczanie cały czas byli jednak blisko, bo w ataku wykorzystywali albo szybkość Williamsa albo dobre ustawienie Piechowicza. Ostatecznie minimalnie lepsi po pierwszych 10 min. gry byli miejscowi, bo wejście pod kosz Łukasza Kolendy zakończyło się powiększeniem ich dorobku (17:16).
Po wznowieniu gry z dobrej strony pokazał się Robert Skibniewski, który kiedy otrzymał piłkę za łukiem, nie zastanawiając się oddał skuteczny rzut. Do remisu doprowadził Marcin Stefański, ale dodatkowego rzutu wolnego już nie wykorzystał. Z linii rzutów osobistych nie pomylił się za to Łukasz Kolenda i Trefl wrócił na prowadzenie (21:19). Gliwiczanie nie zamierzali dać za wygraną i w ślady Skibniewskiego poszedł najpierw Kacper Radwański, a następnie Lukas Palyza. Dwie „trójki” gości przedzieliła bardzo dobra akcja duetu Hooker – Ratajczak, po której ten ostatni pewnie umieścił piłkę w koszu. Obaj zawodnicy tą samą akcję powtórzyli także po celnym rzucie Palyzy i GTK ostatecznie zdobyło 10 punktów z rzędu (21:29). Serię gości przerwał dopiero Filip Dylewicz, który trafił jeden rzut wolny. Dobrą akcję po linii końcowej przeprowadził także Piotr Śmigielski i zakończył ją efektownym wsadem. Na więcej nie pozwolili podopieczni Pawła Turkiewicza, którzy w ataku prezentowali się bardzo dobrze. Nadal dobrze dysponowani byli Ratajczak i Piechowicz. W rolę egzekutora w końcu wcielił się do tej pory obsługujący kolegów Hooker, którzy przymierzył zza łuku (28:36). To co najlepsze, gliwiczanie zostawili jednak na koniec tej kwarty. Szybki Williams dwa razy umieścił piłkę w koszu, Hooker pewnie egzekwował dwa rzuty wolne, a kropkę nad i postawił Salamonik. Przyjezdni zdobyli osiem punktów z rzędu, dzięki temu na przerwę schodzili z solidną zaliczką (29:44).
Trefl od pierwszych akcji drugiej połowy robił wszystko, by wrócić do gry. Punkty zdobyli sopoccy Amerykanie, Love i Zack. GTK miało jednak gotowe odpowiedzi w postaci rzutów z dystansu. Kolejno trafili Salamonik i Williams (33:50). Ta sytuacja szybko podłamała gospodarzy, którzy już bez wiary w powodzenie pogoni zaczęli grać chaotycznie. Goście szybko to wykorzystali i dalej budowali swoją przewagę. Po kontrach Williamsa i Hookera wynosiła już ona 22 „oczka” (35:57). Od tego momentu gliwiczanie już nie forsowali tempa i starali się utrzymywać bezpieczny dystans. Kiedy tylko wydawało się, że Trefl jest w stanie zanotować dłuższą serię punktową, goście błyskawicznie odpowiadali (trafienia Palyzy i Williamsa). Po 30 min. gry zespół Pawła Turkiewicza miał o 21 „oczek” więcej (47:68) i nie zanosiło się na to, iż w tym meczu będziemy jeszcze świadkami emocji.
Obraz gry nie uległ zmianie także w czwartek kwarcie. Jeszcze kiedy Hooker trafił ponownie zza łuku (53:76) na niespełna siedem minut przed końcową syreną wszystko wydawało się być pod kontrolą przyjezdnych. Jak się jednak szybko okazało, ambicji treflowi odmówić nie można było. Sygnał do odrabiania strat dał Jakub Karolak, który w szybkim tempie dwa razy trafił z dystansu. Również trzeci kolejny rzut wpadł do kosza, ale tym razem skrzydłowy sopocian nadepnął na linię (61:76). Trener Turkiewicz widząc co się dzieje, szybko poprosił o przerwę na żądanie. Ta nie przyniosła poprawy dyspozycji GTK. Dwa pudła zanotował Skibniewski, a Trefl odpowiedział dwoma wsadami Markovicia (65:76). Szkoleniowiec gliwiczan ponownie musiał poprosić swój zespół o chwilę rozmowy. Ta również na niewiele się zdała, bo Salamonik stracił piłkę przy linii bocznej, a kontrę wykończył Karolak. Serię 14:0 przerwał dopiero Williams, który wbił się pod kosz i mimo asysty obrońcy zdołał umieścić piłkę w koszu. Gospodarze walczyli dalej i wejście pod kosz Markovicia oraz akcja Love’a także zakończyły się powodzeniem (71:78). Na całe szczęście dla beniaminka PLK na więcej nie pozwolili Amerykanie. Hooker do spółki z Williamsem indywidualnymi akcjami zapewnili cenne zwycięstwo swojej drużynie.
Kolejny – trzeci pod rząd na wyjeździe – mecz GTK zagra w Zielonej Górze z mistrzem Polski Stelmetem 29 grudnia o godzinie 19.
Trefl Sopot – GTK Gliwice 74:86 (17:16, 12:28, 18:24, 27:18)
Trefl: Love 13 (1×3), M. Kolenda 4, Karolak 21 (3×3), Marković 9, Zack 6 – Dylewicz 10, Ł. Kolenda 7, Śmigielski 2, Stefański 2.
GTK: Hooker 16 (2×3), Williams 24 (2×3), Piechowicz 6, Salamonik 5 (1×3), Morgan 9 – Ratajczak 10, Skibniewski 6 (2×3), Palyza 5 (1×3), Radwański 3 (1×3).