Świetny mecz Taurasa Jogeli i Sebastiana Kowalczyka. Czarni postawili trudne warunki Wilkom, ale tylko przez 30 minut. King przez większą część meczu kontrolował to, co działo się na parkiecie.
Po trzech porażkach z rzędu koszykarze Wilków Morskich nie mogli sobie pozwolić na kolejną wpadkę. Tym bardziej na własnym parkiecie, gdy rywalem są mający swoje problemy Czarni Słupsk. Gospodarze zaczęli to spotkanie z dużą energią, a w szczególności Tauras Jogela, który w 1. kwarcie rzucił aż 13 punktów przy skuteczności 6/7 z gry. Kroku dotrzymywał mu jego rodak, Martynas Paliukenas oraz Sebastian Kowalczyk, który po ostatnich słabszych występach, tym razem rozdał cztery asysty już w pierwszej części meczu.
Gra Kinga wyglądała dobrze, ale na początku drugiej kwarty to trener Mindaugas Budzinauskas musiał poprosić o przerwę, bo Mantas Cesnauskis dwukrotnie trafił z dystansu. 36-latek raz po raz rozrywał obronę Wilków. Gospodarzom odszedł jeden problem – na parkiecie nie pojawił się Justin Watts, którego występ stał pod znakiem zapytania z powodu urazu. Do tego defensywa Kinga ograniczyła poczynania Dominica Artisa, najlepszego strzelca Czarnych, ale to nie wystarczyło. Łukasz Seweryn zza łuku się nie mylił – 5/5, a C.J. Aiken był nie do zatrzymania pod koszem. Łącznie trio Ceskauskis – Seweryn – Aiken do przerwy miało skuteczność 15/16. Po 20 minutach to jednak King prowadził 51:48.
Dopiero po kilku minutach trzeciej kwarty swoje pierwsze punkty w meczu zdobył Paweł Kikowski. Wcześniej piąty przechwyt i łatwe punkty zaliczył Paliukenas. Po drugiej stronie z większą agresywnością i ochotą do gry wyszedł Artis, który zdobył kilka łatwych oczek. Wciąż dobrze dysponowany był Jogela i to pozwoliło gospodarzom na powiększenie prowadzenia (64:55). Trener Łukomski zarządził krycie na całym parkiecie i to zaczęło przynosić efekty. Przed ostatnią częścią meczu King powiększył przewagę i prowadził 73:66.
Można było odnieść wrażenie, że z Czarnych uszła energia. Wilki zachowały koncentrację do samego końca i nie kontrolowały przebieg meczu. W połowie kwarty przewaga wyniosła nawet 15 punktów. Ostatecznie gospodarze wygrali 96:83. Na wielkie brawa za genialny występ zasługują na pewno Jogela (28 pkt), Kowalczyk, który do 21 oczek dołożył 12 asyst czy Paliukenasa (17 pkt i 6 przechwytów).
Następne spotkanie szczeciński zespół rozegra 17 listopada (godz. 17) na własnym parkiecie. Do Areny Szczecin zawita Asseco Gdynia, a więc zespół, który bardzo dobrze rozpoczął sezon i na pewno powalczy o awans do fazy play off.
King Szczecin – Czarni Słupsk 96:83 (29:21, 22:27, 22:18, 23:17)
King: Jogela 28, Kowalczyk 21, Paliukenas 17, Kikowski 11, Harris 8, Diduszko 5, Bartosz 4, Gavin 2.
Czarni: Aiken 18, Artis 18, Cesnauskis 17, Seweryn 15, Brandon 10, Bonarek 5, Wall 0, Stelmach 0, Blaus 0.