Mecz między Turowem a Kingiem był wyrównany prawie do samego końca. W decydującym momencie zgorzelczanie odjechali i ostatecznie wygrali 89:82. Na swoim parkiecie wciąż są niepokonani.
Trener Mindaugas Budzinauskas od początku spotkania posłał w bój Andrieja Desiatnikova i tym samym Darrell Harris po raz pierwszy w tym sezonie rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Taki stan rzeczy nie trwał długo i Amerykanin szybko pojawił się na parkiecie. Turów zaczął od prowadzenia 5:0 i od początku było widać, że czwarta wygrana u siebie w tym sezonie będzie w ich zasięgu.
Wilki Morskie nie powtórzyły błędów z Dąbrowy Górniczej i blisko trzymały się rywala. Dobre wejście z ławki zaliczył Jimmy Gavin, który zdobył pięć oczek i rozdał dwie asysty do Harrisa. Niestety, rozgrywający do końca spotkania nie powiększył już swojego dorobku.
Po stronie gospodarzy trudny do zatrzymania był Bradley Waldow, który zakończył mecz z dorobkiem 25 punktów. King znów miał problemy z faulami, których łącznie popełnił aż 25. Do przerwy Turów wykonał 17 rzutów osobistych i prowadził 42:41.
Po zmianie stron wynik wciąż wahał się w obie strony. Goście uzyskali kilka oczek przewagi i wydawało się, że przejmą kontrolę nad spotkaniem. Tak się nie zdało, bo gospodarze na to nie pozwolili, popisując się celnymi rzutami z dystansu oraz skutecznymi akcjami w obronie.
Czwarta kwarta to znów poszukiwanie lidera w zespole Kinga. Na takiego kreował się Paweł Kikowski, ale to nie był jego dzień. Kapitan szczecińskiej drużyny tego dnia miał zaledwie 4/14 z gry. Ostatecznie King zszedł z parkietu pokonany i to po raz trzeci z rzędu.
Turów Zgorzelec – King Szczecin 89:82 (22:24, 20:17, 26:21, 21:20)
Turów: Waldow 25, Ayers 18, Han 10, Bochno 10, Borowski 7, Petrukonis 6, Balmazović 6, Jarecki 5, Mack 2, Patoka 0, Koelner 0.
King: Jogela 17, Harris 14, Kikowski 14, Kowalczyk 11, Bartosz 6, Desiatnikov 6, Paliukenas 5, Gavin 5, Diduszko 4.