Autor: Bartosz Seń
Koszykarze PGE Turowa Zgorzelec odrobili aż 19-punktowe straty do Anwilu Włocławek i po dogrywce pokonali lidera PLK 99:96! – Mój zespół dokonał dziś czegoś niewiarygodnego! – cieszył się trener Mathias Fischer.
Prawdziwy dreszczowiec przeżyli kibice zgromadzeni w PGE Turów Arenie! Najpierw Stefan Balmazović doprowadził trafieniem z rogu boiska do dogrywki, a w niej Ivan Almeida mógł doprowadzić do kolejnej, ale przestrzelił wszystkie trzy rzuty wolne.
– Mój zespół dokonał dziś czegoś niewiarygodnego! Przegrywaliśmy 19-punktami z liderem ligi, a nasza drużyna pokazała, że nigdy się nie poddaje. Powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia. Chłopaki wykonali niesamowitą robotę. Zaczęli atakować rywali, trafili trzy trójki, kilka rzutów wolnych i uwierzyli, że mogą pokonać Anwil – mówił dumny ze swojego zespołu trener Mathias Fischer.
Jeszcze na 4 minuty przed końcem trzeciej kwarty Anwil, grający przede wszystkim skutecznie z dystansu (w 2. kwarcie 6/8 za trzy, 3/3 Michała Nowakowskiego), pewnie kroczył po czwarte zwycięstwo w sezonie, prowadząc 60:41. Gdy Ante Delas otworzył ostatnią ćwiartkę kolejnym trafieniem zza linii 6,75m, goście prowadzili 73:57 i ich triumf wydawał się niemalże pewny.
– Pokazaliśmy charakter, ale byliśmy też świetnie przygotowani do tego meczu. Takim naszym największym zwycięstwem jest to, że nie poddaliśmy się i wierzyliśmy w tę wygraną – komentował Jacek Jarecki.
Czarno-zieloni dopadli swoich rywali na 4 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Sygnał do odrabiania strat dał Myles Mack, ważnymi trójkami popisali się Cameron Ayers i Stefan Balmazović, który w samej czwartej kwarcie zdobył 12 punktów.
– Bardzo istotnym czynnikiem była gra Mylesa Macka. Jest szybki, dobrze penetruje i chciałem by atakował wysokich zawodników w ”pomalowanym”, a następnie kończył akcje rzutem lub szukał otwartych strzelców. I był moment, w którym powiedzieliśmy, że gramy tylko akcje pick&roll na Mylesa, a on to wykorzystał i wykonał świetną robotę. To był bardzo ważny moment, który odmienił ten mecz – analizował Fischer.
– Bardzo dziękuje naszym kibicom, ponieważ ponieśli nas w tych ciężkich momentach. Graliśmy do końca, pomimo, że wynik był dla nas niekorzystny. Budujące jest też to, że każdy, kto wszedł na boisko, dodał coś od siebie i wniósł pozytywną energię – kontynuował Jarecki i trudno się z jego słowami nie zgodzić
Dwie trójki podczas pogoni w czwartej kwarcie trafił Jakub Patoka, piłkę z rąk Jarosława Zyskowskiego wybrał Cameron Ayers, a w ostatniej akcji Anwilu przechwytem popisał się Bartosz Bochno, który chwilę później, już w dogrywce, trafił z zimną krwią zza łuku. Dosłownie każdy gracz PGE Turowa dołożył swoją cegiełkę.
– Wiedzieliśmy, że Anwil to świetny zespół i będzie bardzo ciężko z nim wygrać. Czujemy się naprawdę rewelacyjnie i na pewno dziś będziemy się z tego cieszyć, ale od jutra musimy wyhamować i przygotowywać się pod kolejnego przeciwnika – tonował nastroje Jarecki, a wtórował mu trener Fischer:
– Wygraliśmy z dobrym zespołem i to tyle. Nadal mamy przed sobą wiele meczów w których musimy zwyciężyć, a przed którymi musimy też ustabilizować kilka elementów naszej gry. Muszę to powiedzieć, że nie wiem jak wygraliśmy mecz z 18 stratami, które popełniliśmy. U nas pojawiła się bardzo niebezpieczna sytuacja, ponieważ ta faza, gdzie nic nie funkcjonowało, trwała za długo. Te fazy musimy skrócić i pracować nad tym, by te dobre, trwały dłużej.
PGE Turów Zgorzelec – Anwil Włocławek 99:96 (19:14, 19:32, 19:24, 31:18, d. 11:8)
PGE Turów: Camreon Ayers 22, Stefan Balmazović 18, Jakub Patoka 11, Myles Mack 11, Francis Han 6, Jacek Jarecki 5, Bradley Waldow 7, Jakub Koelner 3, Bartosz Bochno 7, Kacper Borowski 3, Karolis Petrukonis 2.
Anwil: Michał Nowakowski 23, Jarosław Zyskowski 15, Josip Sobin 13, Ante Delas 13, Kamil Łączyński 9, Ivan Almeida 9, Paweł Leończyk 7, Szymon Szewczyk 6, Jaylin Airington 1, Rafał Komenda 0.