Koszykarze ze Szczecina po blamażu przeciwko Polpharmie musieli szybko wziąć się w garść i przygotować plan na mistrza Polski. W poprzednim sezonie udało się wygrać, ale w zupełnie innym składzie.
W czwartek przez Szczecin przetoczyły się dwa orkany – jeden o nazwie „Ksawery”, a drugi to „Polpharma”. Ten drugi pojawił się tylko w Arenie Szczecin, gdzie zawodnicy ze Starogardu Gdańskiego rozbili drużynę Kinga Szczecin. Gospodarze przegrali 66:87, nie trafiali z otwartych pozycji, ani razu nie wyszli na prowadzenie i nie mieli odpowiedzi na świetnie zorganizowaną obronę Polpharmy, którą głośno dopingowali jej kibice. Jaki można wyciągnąć z takiego meczu pozytyw? Może taki, że nie da się już zagrać gorzej.
– Biorę winę na siebie, nie przygotowałem dobrze zespołu do tego spotkania. Mieliśmy mało czasu, a Polpharma bardzo dobrze to wykorzystała – mówił trener Mindaugas Budzinauskas.
Natomiast trzeba zagrać o kilka poziomów lepiej, jeśli chce się powalczyć o zwycięstwo w meczu ze Stelmetem Zielona Góra. Mistrzowie Polski to klasa sama w sobie i nie trzeba o tym nikogo przekonywać. Latem trener Artur Gronek postawił na ewolucję składu i odszedł tylko Nemanja Djurisić, a zastąpił go Boris Savović. 30-latek razem z Vladimirem Dragiceviciem tworzą bardzo groźny duet podkoszowych, ale możliwe, że Savović dziś nie zagra z powodu urazu nadgarstka. W świetnej formie jest za to Czarnogórzec, który w spotkaniu z Turowem Zgorzelec, wygranym 102:64, rzucił 33 punkty i miał przy tym 15/15 z gry. King, aby nawiązać walkę, najprawdopodobniej będzie musiał zagrać dwójką wysokich graczy, czyli Darrellem Harrisem i Mateuszem Bartoszem, ewentualnie Taurasem Jogelą na czwórce.
Zatrzymanie podkoszowych to jedna kwestia. Drugą jest na pewno szeroka kadra Stelmetu. Wyrównany skład, choć na innym poziomie, ma też King i znów będzie musiał to zaprezentować tak, jak miało to miejsce przeciwko Legii Warszawa, gdzie każdy zawodnik wnosił coś wartościowego. W poprzednim sezonie zielonogórzanie przegrali w Szczecinie, ale tamten mecz po stronie gospodarzy pamiętają jedynie Paweł Kikowski i Maciej Majcherek.
Wilki Morskie na pewno są podrażnione wysoką porażką z Polpharmą, a wygrana z mistrzem byłaby najlepszym lekarstwem. Nie jest to niemożliwe, ale gra musi być bliska perfekcji, bo Stelmet nie bierze jeńców i wykorzystuje każdy błąd. Goście mogą ten mecz przegrać sami ze sobą, jeśli głowami będą przy środowym pojedynku z Arisem Saloniki.
Wsparcie trybun gospodarzom bardzo się przyda. Początek spotkania o godz. 17 w Arenie Szczecin.