David Dedek odniósł już trzecie zwycięstwo ze Startem Lublin. Tym razem, ex szkoleniowiec Anwilu, Asseco czy AZSu pokonał rewelacyjny w ostatnich kolejkach Trefl Sopot.
TBV Start Lublin grał nie tylko efektywnie, ale i efektownie.
– Nie wiedzieć czemu zaczęliśmy to spotkanie bardzo spięci. Z każdą minutą było jednak coraz lepiej i dość szybko opanowaliśmy sytuację – ocenia David Dedek, szkoleniowiec TBV Startu. Faktycznie, o początku meczu chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Zaledwie po dwóch minutach było już 12:3 dla gości!
Czas wzięty przez lubelskiego trenera wprowadził jednak porządek do poczynań lubelskich graczy, a przede wszystkim pomógł ustawić im obronę, która szwankowała. Od mniej więcej piątej minuty kibice oglądali wyjątkowo wyrównany i zacięty mecz, w którym nie brakowało efektownych zagrań.
Do slam dunków zdążyli już przyzwyczaić miejscowych kibiców Brandon Peterson i Jarosław Trojan, ale fanów efektownymi zagraniami uraczyli w niedzielę także mniej znani z tej strony Bartosz Ciechociński i Stefan Balmazović. W sumie gracze z Lublina aż siedmiokrotnie kończyli swoje akcje wkładając piłkę do kosza z góry, a mogło być pod tym względem jeszcze lepiej, niestety najpierw alley-oop Jakuba Dłoniaka do Ciechocińskiego był nieudany, a później w bardzo trudnej sytuacji próbował dunkować nad rywalem Doug Wiggins, a piłka niestety odbiła się od obręczy.
Co ważne, niemal każdy z graczy, którzy pojawiali się na boisku, zasłużył na pochwały. Wkładu niektórych nie widać po samych statystykach. Dłoniak większą część ze swojego skromnego dorobku (7 pkt) zaliczył w ostatnich 2 minutach, najpierw trafiając kluczową trójkę, a 23 sekundy przed końcem dwa rzuty wolne.
Ciechociński z kolei spisał się po obu stronach parkietu, harując za dwóch. Obudził się też Trojan, będąc blisko double-double (8 pkt, 7 zb.). Klasą dla siebie byli jak zwykle obcokrajowcy. Peterson i Balmazović zdobyli po 20 oczek, a Wiggins znowu był bardzo wszechstronny; zaliczył 15 pkt, 6 asyst i wymusił aż dziewięć fauli.
Teraz przed koszykarzami Startu mecz za przysłowiowe „cztery punkty”, z Siarką w Tarnobrzegu.