Reprezentant kraju Adam Waczyński, który zakończył sezon w hiszpańskiej ekstraklasie koszykarzy na trzecim miejscu w klasyfikacji strzelców (średnia 14,6 pkt), zostaje w Hiszpanii na kolejny sezon. „Wysoki poziom ligi ACB gwarantuje mój rozwój” – powiedział nasz reprezentant.
– Na pewno zostanę w lidze ACB. Mam propozycje z trzech mocnych klubów. Najbardziej konkretna wydaje się oferta z Malagi, ale nic nie jest przesądzone. W lidze hiszpańskiej obowiązuje taki przepis, że choć formalnie skończył mi się kontrakt z Rio Natura, to klub ma do mnie prawa i jeśli inny zespół zaoferuje np. 100 tys. euro, a szefowie z Santiago de Compostela wyrównają ofertę, to mają prawo pierwszeństwa. Kluby muszą się więc porozumieć między sobą. Zespół, z którym dotychczas koszykarz był związany, otrzymuje gratyfikację od drużyny, która chce pozyskać zawodnika. To taki sposób, by słabsze, mniej bogate zespoły zasiliły swoje konto.
Ale teoretycznie kluby mogą się nie porozumieć i co wtedy pan zrobi?
– Tak, zdarzały się już takie sytuacje. Np. Walencja nie chciała +puścić+ Victora Clavera, reprezentanta Hiszpanii do Laboral Kutxa Vitoria i ostatecznie przeszedł on do… Lokomotiwu Krasnodar. Ja jestem spokojny, że wszystko ułoży się po mojej myśli. Mam doświadczonego agenta Ingo Wolfa, z którym współpracuję od sześciu lat i do tej pory wszystko nam się udawało.
Jak pan ocenia zakończony dla Rio Monbus sezon, drugi rok występów w Santiago de Compostela. Nie omijały pana kontuzje, a mimo to zajął pan trzecie miejsce w klasyfikacji strzelców jednej z najsilniejszych lig w Europie.
– Dwa urazy były pechowe – skręcenie kostki na początku sezonu, a potem, pod koniec marca, przecięcie ścięgien dłoni, po tym jak w ferworze walki uderzyłem ręką o bandę ledową z reklamami. Sprawy kręgosłupa to już niestety kwestia przeciążenia, bo grałem dużo w tym sezonie. W sumie, mimo urazów jestem bardzo zadowolony z występów indywidualnych, choć ostatnie miesiące, gdy opuściłem siedem kolejek ligowych, nie były łatwe. Zaczęliśmy sezon świetnie, ale po porażce z Manresą coś się +zacięło+ i potem do końca musieliśmy walczyć o utrzymanie.
Jak Pan ocenia sezon pod względem występów indywidualnych?
– Bardzo dobrze. Stałem się podstawowym koszykarzem, nabrałem pewności, szczególnie w rzutach po zasłonie, zrobiłem postęp w defensywie, nauczyłem się lepiej +czytać grę+.
Nowy klub, mocniejszy od Rio Natura, to wyzwanie i praca od postaw…
– Właśnie dlatego chcę zmienić zespół. Tylko walka o miejsce w nowym, silniejszym klubie, który będzie występował w pucharach, pozwoli mi na doskonalenie umiejętności, rozwój. Z jednej strony potrzebuję pewnej stabilizacji, dłuższego kontraktu, bo mam rodzinę, dwójkę dzieci, więc nie mogę co sezon zmieniać klubu, ale gra w tym samym miejscu przez dłuższy czas mnie nie interesuje.
W lidze hiszpańskiej trwają półfinały. Najlepszy zespół po sezonie zasadniczym FC Barcelona Lassa prowadzi 2-0 z Laboral Kutxa Vitoria, a obrońca tytułu Real Madryt w takim samym stosunku wygrywa z Valencia Basket. Wierzy pan w to, że przegrywający mogą jeszcze odwrócić losy rywalizacji?
– Śledzę play off i wydaje mi się, że przewaga Barcelony i Realu jest duża. Stawiam na taki właśnie finał i będę kibicował Barcelonie. Gra lepiej niż w minionym sezonie, a poza tym ma atut własnego parkietu jako najlepsza ekipa sezonu zasadniczego. Na pewno będzie ciekawie.
Po dwóch latach w Hiszpanii ma pan jakąś ulubioną potrawę, w której się pan rozsmakował?
– W domu bardzo dużo gotowała żona – w większości nasze ulubione typowo polskie dania. Oczywiście od czasu do czasu wychodziliśmy do restauracji. Zdecydowanie numerem jeden są dla mnie owoce morza, szczególnie krewetki w różnych postaciach i ośmiornice. Większość ryb i owoców morza w Hiszpanii pochodzi z Vigo, położonego stosunkowo niedaleko Santiago de Compostela – to największy port w kraju i miejsce hodowli, na specjalnych platformach owoców morza.
Jak spędza pan czas po zakończeniu sezonu?
– Przyleciałem do Polski kilka dni temu. Nadrabiam zaległości rodzinne i… odpoczywam od treningów koszykarskich. Przede wszystkim biegam rekreacyjnie w terenie i mam specjalny program ćwiczeń w siłowni, gdzie wysiłek jest dodatkowo stymulowany falami elektrycznymi. W następnym tygodniu wracam do koszykówki, bo jako jeden z prowadzących zajęcia z dzieciakami na campach Marcina Gortata (rozpoczynają się 17 czerwca – PAP) muszę być w formie.
A jakie plany na kolejne miesiące? Czy weźmie pan udział w eliminacjach do ME 2017, które rozpoczną się pod koniec sierpnia?
– Szkoleniowiec przyleciał do mnie do Hiszpanii, mimo że wówczas nie grałem przez kontuzję i długo rozmawialiśmy. Na razie skupiam się na odpoczynku, bo jest to jakby nie patrzeć nieodłączny element treningu. Nie mogę się jednak doczekać pierwszego zgrupowania kadry.
Za kilka dni rozpoczynają się piłkarskie mistrzostwa Europy. Czy będzie pan śledził mecze? Ma pan faworyta?
– Oczywiście jestem za Polską. Trzymam kciuki, by piłkarze doszli jak najdalej! Będę się starał oglądać nie tylko mecze biało-czerwonych. Lubię wielu zawodników z różnych drużyn. Chciałbym oglądać same dobre mecze, bo przecież mistrzostwa Europy to wielkie wydarzenie w sporcie.
Żródło : PAP