Przez 35 minut AZS dzielnie walczył na własnym boisku z mistrzami Polski, ale dłuższa ławka i nieporównywalnie lepszy skład gości sprawiły, że w samej końcówce Stelmet zaliczył serię 17:5 i ostatecznie wygrał wysoko 78:62, choć Akademicy rozegrali najlepszy mecz od kilku tygodni.
W zespole zielonogórzan aż pięciu graczy zaliczyło dwucyfrowy wynik punktowy: Dee Bost (12), Vlad Moldoveanu (13), Mateusz Ponitka (13), Przemysłąw Zamojski (11) i Dejan Borovnjak (12), a bliski double-double był Adam Hrycaniuk (8 pkt., 10 zb.).
Dobre zawody w ekipie gospodarzy rozegrali Ra’Shad James (17 pkt.), Artur Mielczarek (14 pkt., 6 zb., 3 as.) i Patrick Auda (15 pkt., 7 zb.), ale zawiodła reszta zespołu, widać było też miażdżącą przewagę Stelmetu pod koszem (42:27 w zbiórkach). Akademicy przegrali trzeci mecz z rzędu i powoli oddalają się od strefy play-off, Stelmet zaś umocnił się na szczycie tabeli.
Prowadzeni przez Mateusza Ponitkę (trójka i dwie asysty) goście zaczęli mecz od szybkiego 9:2, ale koszmarnie grający na początku AZS zdołał się podnieść i po serii 10:0 wyszedł na prowadzenie, a zaskoczeni zielonogórzanie zmuszeni byli wziąć czas. Stelmet odpowiedział szybkim 5:0, ale fantastyczny alley-oop Wadowskiego do Jamesa poderwał uśpioną halę i zagwarantował temu drugiemu kolejne miejsce w Top10 kolejki. W tym samym zestawieniu powinien się też znaleźć kapitalny blok Audy na Djurisiciu, ale sędziowie dość nieoczekiwanie gwizdnęli faul. Kwartę ostatecznie 17:15 wygrali goście, ale Akademicy zaprezentowali się w niej nadspodziewanie dobrze i pozostawali w grze.
Druga kwarta zaczęła się od trójki Bosta, ale przez następne 4 minuty goście nie byli już w stanie zdobyć punktów, a AZS dzięki 6 punktom z rzędu Patricka Audy zdołał wyjść na prowadzenie 24:23. Dwie trójki Mateusza Ponitki sprawiły jednak, że prowadzenie odzyskali goście, ale twardo grający gospodarze nie zamierzali dać się zepchnąć do defensywy i po świetnych akcjach podkoszowych Mielczarka, Jamesa i Łukasiaka ponownie wyszli na prowadzenie. Końcówka kwarty należała już jednak do gości, którzy po serii (w tym dwie trójki Vlada Moldoveanu) 9:3 wygrali pierwszą połowę 37:33.
Trzecia kwarta zaczęła się od dwóch łatwych trafień podkoszowych Dejana Borovnjaka, a że w odpowiedzi dwa razy fatalnie spudłował Auda, Stelmet szybko odskoczył na 9 oczek. AZS nie zamierzał jednak oddać meczu i po serii 13:4 (5 pkt. Wadowskiego) zdołał wyrównać, na co trener Filipovski zareagował wzięciem czasu. Pomogło, bo goście po serii 8:0 (po 4 pkt. Hrycaniuka i Bosta) ponownie odskoczyli, koszalinianie zaś zaczęli opadać z sił. Na początku czwartej kwarty po serii 5:0 Stelmet wyszedł na najwyższe w meczu 11-punktowe prowadzenie i wydawało się, że jest to decydujący dla losów meczu moment. AZS jednak nie składał broni i po trzypunktowych akcjach Jamesa, Audy i Mielczarka w połowie kwarty zdołał dojść Stelmet na zaledwie 4 punkty (57:61). Przewaga podkoszowa gości dawała jednak o sobie znać – po łatwych punktach spod kosza Borovnjaka i Moldoveanu i trójce Koszarka Stelmet na 2 minuty przed końcem odskoczył na 13 punktów i losy meczu był już właściwie rozstrzygnięte, tym bardziej, że AZS nie miał pomysłu na akcje ofensywne. Na minutę przed końcem po trójce Zamojskiego AZS był na kolanach, a w samej końcówce gospodarzy dobili jeszcze Ponitka i Koszarek i ostatecznie Stelmet wygrał aż 78:62.