Koszalińscy kibice woleliby pewnie, żeby mecz skończył się po pierwszej kwarcie – AZS grał w niej bowiem koncertowo i dzięki sześciu celnym trójkom (w tym trzech Artura Mielczarka) prowadził z Polskim Cukrem 24:13. Kolejne trzy kwarty były jednak w wykonaniu gospodarzy katastrofalne i torunianie wywieźli z Pomorza dość łatwe zwycięstwo. Do pokonania bardzo słabych tego dnia Akademików wystarczyła dobra gra duetu Łukasz Wiśniewski (13 pkt., 5 zb., 2 as.) – Danny Gibson (15 pkt., 6 as., 3 przech.), których wspierali Aleksander Perka (11 pkt., 4 zb.) i Maksym Kornijenko (9 pkt., 11 zb., 3 przech.).
Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobył A.J. Walton (12 pkt., 3 zb., 3 as.), ale o jego grze – podobnie jak o występie pozostałych zawodników ekipy gospodarzy – trudno powiedzieć coś dobrego.
W pierwszej kwarcie meczu gracze AZS-u postanowili zrekompensować się za poprzedni mecz, w którym spudłowali wszystkie 10 rzutów za trzy i nie tylko trafili „swoje”, ale jeszcze „zaległe” z poprzedniego meczu – 6/9 z dystansu pozwoliło im na pewne prowadzenie po 10 minutach 24:13, a klasą samą w sobie był Artur Mielczarek, który w niespełna minutę trafił trzy razy z rzędu zza łuku. Po 5 pkt. dołożyli Austin i Witliński, goście zaś byli w stanie odpowiedzieć tylko trafieniami Gibsona i Wiśniewskiego, którzy również zdobyli po 5 oczek.
Po kolejnej trójce Austina przewaga AZS-u wzrosła do 14 punktów, potem jednak inicjatywę nad meczem przejęli torunianie. Seria 8:0 pozwoliła im mocno zniwelować straty, gra ofensywna Akademików zaś zupełnie siadła. Cztery kolejne punkty Michalaka sprawiły, że Twarde Pierniki traciły już tylko 4 punkty, ale w końcówce kwarty AZS zdołał nieco uporządkować grę i do przerwy prowadził 34:27, choć trzy kolejne pudła z dystansu na finiszu nieco popsuły humory gospodarzom.
Czwarta kwarta zaczęła się dla AZS-u koszmarnie: seria 8:0 (po cztery punkty Wiśniewskiego i Sulimy) sprawiła, że Twarde Pierniki wyszły na pierwsze w meczu prowadzenie (35:34), gospodarze zaś przez kilka minut nie byli w stanie przeprowadzić skutecznej akcji w ataku. Koszalinian poderwał wreszcie zawodzący wcześniej Szymon Łukasiak, który zdobył 7 pkt. z rzędu, ale w odpowiedzi 5 pkt. zdobył Aleksander Perka i wynik oscylował w okolicach remisu. W kolejnych minutach torunianie zaczęli grać agresywniej, co zaowocowało serię 7:0 i ponownym prowadzeniem, które mimo rozpaczliwych prób gospodarzy udało im się dowieźć do końca kwarty. Mało tego – po trójce Danny’ego Gibsona na otwarcie ostatniej kwarty przewaga gości wzrosła do 9 punktów (53:44), AZS zaś wciąż nie był w stanie znaleźć pomysłu na grę w ataku. Koszalinianie nie tylko pudłowali z dystansu i spod kosza, ale fatalnie wykonywali także rzuty wolne. Torunianie z kolei stopniowo powiększali przewagę, która w połowie kwarty urosła do 14 punktów i losy meczy były już właściwie rozstrzygnięte. Akademicy próbowali jeszcze zmniejszyć straty, byli jednak wyraźnie słabsi od rywali i z trudem przekroczyli 50 punktów w całym meczu, co na własnym parkiecie jest mało chwalebnym wyczynem.