Po raz kolejny – świetna obrona oraz po raz pierwszy – kilkanaście celnych rzutów za trzy punkty. Te dwa, główne aspekty gry zadecydowały o drugim zwycięstwie w finałach PLK 2015 , Stelmetu Zielona Góra nad Turowem Zgorzelec (67:53). Pierwsza kwarta należała do wicemistrzów Polski, którzy po 6 minutach początkowej odsłony prowadzili 11:2. Po czasie Miodraga Rajkovica Turów wszedł do gry. Zespół Saso Filipovskiego odzyskał wigor i przed przerwą seria rzutów dystansowych – Aarona Cela i Chevona Troutmana doprowadziła do prowadzenia gospodarzy (30:29). Mimo zrywu miejscowych to Damian Kulig zapewnił gościom jedno punktową zaliczkę (31:30) przed przerwą.
Co się nie udało podczas pierwszej połowy, to powiodło się w dalszych minutach drugiej. Stelmet grał jak w transie i grał w stylu Turowa z poprzednich spotkań sezonu. Zielonogórzanie otworzyli kolejny serial punktowy na dalekim dystansie, a trafienia (po dwa) Aarona Cela i Łukasza Koszarka pozwoliły na 11-punktową zaliczkę gospodarzy. O ile Stelmet imponował w rzutach dystansowych (14/31) , o tyle Turów nie miał ani swobody , ani skuteczności przy własnych próbach zza łuku (4/21). Mistrzowie Polski kompletnie zatracili swoje defensywne i ofensywne walory oraz nie potrafili się podnieść z kolan w kolejnych minutach meczu…
Mardy Collins okazał się jedynym zawodnikiem powyżej pułapu 10 punktów (11). Mistrzowie grali na niskim procencie, 37, rzutów z gry. Przy czym niedoszły bohater czwartej kwarty trzeciego meczu – Nemanja Jaramaz – trafił tylko 1 z 8 prób z gry. Wcale nie lepiej wypadli Filip Dylewicz (1/5) czy Olek Czyż (2/7).
Słabą dyspozycję Turowa pod koszami wykorzystywali Adam Hrycaniuk (kolejne, solidne spotkanie kadrowicza z 9 zbiórkami) czy Quinton Hosley (wszechstronny występ z 7 pkt / 8 zb / 6 as). Dodatkowo Saso Filipovski znów otrzymał zastrzyk energii od swoich zmienników; nie pierwszy raz w serii solidną zmianę dał Chevon Troutman (9 pkt i 6 zb) , a mającego problemy z faulami – Przemysława Zamojskiego – bardzo solidnie zastąpił Kamil Chanas (8 pkt i 5 zb). Miejscowi zdominowali walkę na tablicach 43-32.
Zniechęcony własną nieporadnością w ataku – Turów oraz bardzo fizycznym graniem Stelmetu na trzy minuty przed końcem przyjął kluczowy cios , decydujący o ich porażce. Rzut numer 3 w tym meczu, z dystansu, Łukasza Koszarka zamknął szansę gości na potencjalne zbliżenie się do rywala. 15 oczek przewagi wywołały głośną euforię w hali zielonogórskiego CRSu i Stelmet postawił kropkę nad „i” przy bardzo ważnym, dla losów serii, zwycięstwie.
Obrona zielonogórzan pozwoliła tylko na 22 punkty przeciwnika w całej drugiej połowie, podczas gdy sam Stelmet trafił tylko 7 własnych rzutów za 2 pkt. Aaron Cel po nieudanych dwóch poprzednich spotkaniach, w końcu się odblokował i trafił 5 z 8 rzutów z dystansu, kończąc mecz z 15 pkt i jako najskuteczniejszy w nim. Mecz #5 już w niedzielę (20:00 Polsat Sport News).
Stelmet Zielona Góra (2) – PGE Turów Zgorzelec (2) 67:53 (15:11, 15:20, 22:12, 15:10)
Stelmet: Cel 15, Koszarek 12, Troutman 9, Robinson 9, Chanas 8, Hosley 7, Hrycaniuk 4, Zamojski 3, Zywert 0, Lalić 0.
PGE Turów: Collins 11, Chyliński 9, Wright 8, Taylor 8, Kulig 8, Czyż 4, Jaramaz 3, Dylewicz 2, Moldoveanu 0, Natiażko 0.