Po fatalnym występie Akademików w pierwszym meczu z Rosą Radom wydawało się, że AZS gorzej zagrać już nie może. Okazało się jednak, że może – i to znacznie gorzej. Rosa Radom znokautowała rywala w jego własnej hali 79:62, praktycznie zapewniając sobie awans do półfinałów. AZS zagrał z zaangażowaniem tylko w pierwszej kwarcie, kolejne trzy przegrał jednak w fatalnym stylu, a całe spotkanie zakończył na 33% skuteczności.
Najskuteczniejszym graczem gości był tym razem Danny Gibson (23 pkt., 4 as., 3 zb., 2 przech.), a kolejny dobry mecz rozegrał Mike Taylor (17 pkt., 4 zb.). 4 pkt., 4 as., 2 bl. i 9 zb. dołożył Kim Adams.
Najwięcej punktów dla AZS-u zdobył Szymon Szewczyk (17 pkt., 8 zb.), a solidnie zaprezentował się jeszcze tylko Krzysztof Szubarga (10 pkt., 5 zb., 4 as.).
Akademicy rozpoczęli mecz bardzo zdeterminowani, co zaowocowało serią 5:0 w pierwszych dwóch minutach, Rosa jednak szybko wyrównała, gospodarze zaś zaczęli seryjnie tracić piłkę w ataku. W piątej minucie efektownym wsadem popisał się Szymon Szewczyk, który chwilę wcześniej równie efektownie zablokował Taylora. Szewczyk dołożył chwilę później kolejne trafienie, a po dwóch asystach Krzysztofa Szubargi AZS prowadził już 13:7 i czas zmuszony był wziąć trener Kamiński. Rosa odpowiedziała błyskawicznym 5:0, ale efektowny blok Woodsa na Adamsie przystopował serię gości, a 4 pkt. z rzędu rzucił Szewczyk i AZS utrzymywał nieznaczne prowadzenie. 5 pkt. z rzędu Łukasza Majewskiego na koniec kwarty dało jednak gościom prowadzenie 19:17 po 10 minutach, a w grze koszalinian wdarła się nerwowość, która przesądziła o ich piątkowej klęsce.
Dwa trafienia Mirkovicia na początku drugiej odsłony zwiększyły przewagę Rosy do sześciu punktów, z kolei rezerwowa piątka AZS-u nie była w stanie skonstruować ani jednej składnej akcji – dość powiedzieć, że w ciągu pierwszych sześciu minut gospodarze zdobyli tylko 3 punkty! Rosa tymczasem stopniowo zwiększała swoją przewagę – po 5 kolejnych punktach Mike’a Taylora było już 29:20. Niebywałą niemoc AZS-u przerwał wreszcie akcją 2+1 Szubarga, to była jednak ostatnia (i dopiero druga!) udana akcja gospodarzy w tej kwarcie! Akademicy seryjnie pudłowali rzuty wolne (2/6), Rosa zaś kontrolowała przebieg gry i po 20 minutach prowadziła 34:27, ekipa AZS-u zaś wyglądała równie fatalnie, co w pierwszym meczu (1/14 za trzy i 27% z gry to statystyki kompromitujące trzecią ekipę sezonu zasadniczego – w dodatku przed własną publicznością i w meczu „telewizyjnym”…).
Na początku trzeciej odsłony pierwsze punkty w meczu (!) zdobył Woods, błyskawiczną trójką odpowiedział jednak Danny Gibson, a chwilę później po trójce Witki było już 43:31 dla Rosy i gospodarze wyglądali jeśli nie na znokautowanych, to przynajmniej mocno zamroczonych. W połowie kwarty za trzy trafił Taylor, akcję 2+1 dołożył Szymkiewicz i Rosa prowadziła już 49:35, AZS zaś mimo kolejnych zmian i czasów prezentował się katastrofalnie.
Dopiero w końcówce kwarty AZS zdołał zanotować pierwszą większą serię punktową w meczu (9:2 -4 pkt. Swansona i 5 pkt. Woodsa), co pozwoliło nieco zmniejszyć straty – do dziewięciu oczek (47:55) – ale końcówka kwarty należała do gości, którzy po 30 minutach prowadzili 58:47.
Na początku ostatniej odsłony 5 pkt. z rzędu rzucił Danny Gibson i goście wyszli na 13-punktowe prowadzenie. AZS w grze próbował utrzymać Piotr Dąbrowski, ale jego 5 pkt. z rzędu to był jedyny dorobek gospodarzy w ciągu pięciu minut ostatniej kwarty! Na 3 minuty przed końcem po 4 pkt. z rzędu Mirkovicia i trójce Gibsona Rosa prowadziła już 72:54 i ekipa z Koszalina była na kolanach. Ostatnie dwie minuty meczu to już dobijanie leżącego, a gwóźdź do koszalińskiej trumny wbił efektownym wsaddem w ostatniej sekundzie Kim Adams i Rosa wygrała 79:62.