Po raz drugi po wysokiej przegranej w bieżących rozgrywkach, podopieczni Emila Rajkovica podnosili się z parkietu w kolejnym ligowym spotkaniu. Wrocławscy kibice, którzy zdecydowali się na niedzielny wieczór we wrocławskiej Orbicie oglądali małe „deja vu” spotkania z Polpharmą Starogard Gdański, bowiem konfrontacja z Wikaną Startem Lublin była praktycznie rozstrzygnięta po 20 minutach gry. Zaskoczeniem był powrót do pierwszej piątki, w miejsce Lawrence’a Kinnarda, Radosława Hyżego, notującego w pierwszych minutach meczu aż 6 oczek.
Podobnie jak po meczu przegranym w Radomiu , tak i po spotkaniu przegranym w Zgorzelcu gospodarze podeszli do kolejnego rywala bardzo serio i jako 100% skoncentrowani na zdominowanie rywala. Na parkiecie oglądaliśmy bardzo skuteczny Śląsk (58% z gry i 10/17 za trzy pkt) oraz nieskutecznych gości (37% z gry). Wrocławianie grali bardzo zbalansowaną koszykówkę opartą na dwójkowych i trójkowych akcjach; w oparciu o Roberta Skibniewskiego (8pkt i 10as), Aleksandara Mladenovića (22pkt i 6zb) oraz Jakuba Dłoniaka (18 pkt i 4/5 za trzy pkt). „Skiba” popisywał się kolejnymi celnymi podaniami, Mladenović akcjami „2+1” i wsadami , a Dłoniak trafiał regularnie zza łuku. Śląsk narzucił swój styl gry rywalowi i gdyby nie fatalna zmiana Mantasa Cesnauskisa (trzy straty w pierwszej kwarcie) to team Emila Rajkovica prowadziłby więcej niż 1 pkt po 10 minutach gry.
W drugiej kwarcie trener Rajkovic zarządził dwie kluczowe dla losów meczu zmiany; do piątki wrócił Skibniewski – uruchamiający kolejne ataki wrocławian oraz wykorzystujący pod koszem skuteczność Mladenovića oraz nakazał swoim zawodnikom obrony na całym boisku. „Zona press” wrocławian (2-2-1) kompletnie zaskoczyła ekipę Pawła Turkiewicza i amerykańscy obrońcy gości praktycznie nie wiedzieli jak sobie radzić z tego typu defensywą. Kolejne straty gości oraz rzuty wykonywane czy to pod presją obrońców przeciwnika czy uciekającego czasu bardzo rzadko znajdowały drogę do kosza. Na tyle rzadko, iż Śląsk wygrał drugą odsłonę 27:6 i prowadził przed przerwą 50:28.
Wysokie prowadzenie nie tylko rozluźniło miejscowych graczy, ale również pozwoliło Emilowi Rajkovicowi na dalszy przegląd graczy rezerwowych czy odpoczynek dla nie najlepiej dysponowanego w ostatnich spotkaniach Denisa Ikovleva (zagrał 10 minut). Wśród rezerwowych nie zawiódł Roderick Trice, udanie wspomagającego Roberta Skibniewskiego na rozegraniu – „Rocky” zaliczył 19pkt (8/12 z gry) oraz 6 asyst. Ogólnie rzecz biorąc Śląsk zmazał plamę z niską ilością asyst w Zgorzelcu (tam oficjalnie mieliśmy 1 z rąk rozgrywających do przerwy) i wywindował liczbę zespołowych podań do 30 (19 z rąk tercetu Skibniewski-Trice-Cesnauskis). Gorzej wypadli weterani PLK – Robert Tomaszek nie potrafił trafić do kosza z najbliższej odległości, pudłując po swoim rzucie, dwie kolejne dobitki…Cieniem siebie, z wcześniejszych wygranych spotkań, był Cesnauskis, notujący 13 minut aż 5 strat…Swojej szansy nie wykorzystał też Murphy Burantowski, grający bojaźliwie i nie podejmujący prób rzutu na kosz (3 straty i 2 pkt w 13 min).
Wśród gości najlepiej zaprezentował się ex zawodnik WKK Wrocław, Jarosław Trojan, zdobywca 17pkt i 9zb. Bardzo źle natomiast wypadł niedawno sprowadzony Vance Cooksey, autor 2 celnych rzutów przy 12 wykonywanych. Drużyna trenera Turkiewicza nie mogła też liczyć na Roberta Lewandowskiego (1/5 z gry) ani braci Diduszko (Bartosz 2/8 z gry, Łukasz 1/6). Po spotkaniu we Wrocławiu Śląsk nadal zajmuje trzecie miejsce z bilansem 9-2, natomiast Wikana Start jest 13. i ma bilans 3-8.
Wynik: Śląsk Wrocław – Wikana Start Lublin 100:75 (23:22, 27:6, 24:24, 26:23)
Śląsk Wrocław: Aleksandar Mladenovic 24, Roderick Trice 19, Jakub Dłoniak 18, Michał Gabiński 10, Robert Skibniewski 8, Radosław Hyży 6, Maksym Kulon 3, Denis Ikovlev 3, Mantas Cesnauskis 3, Lawrence Kinnard 2, Murphy Burnatowski 2, Robert Tomaszek 2
Wikana Start Lublin: Bryon Allen 20, Jarosław Trojan 17, Alan Czujkowski 9, Vance Cooksey 9, Bartosz Diduszko 5, Tomasz Wojdyła 5, Łukasz Diduszko 4, Robert Lewandowski 2, Derek Billing 2, Piotr Śmigielski 2