Ostatnia kolejka dostarczyła wiele materiałów do trolowania, szkoda tylko, że tak wiele z nich odnosi się do słabej gry zawodników. Dzisiaj przeczytacie między innymi o Jeziorze Tarnobrzeg (który to już raz?), zombie cheerleaderkach Śląska i żalach Quintona Hosleya, a na koniec zadam Wam jedno pytanie, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi.
Rosa Radom bardzo chciała wygrać mecz z Turowem Zgorzelec, jednak na chceniu się w tym przypadku skończyło. Dzisiaj Łączyński i spółka mogą za Czerwonymi Gitarami zaspiewać „Tak bardzo się starałem…”. Tylko zaśpiewać, ponieważ ostatnia kwarta, w której przez pięć minut nie zdobyli punktów, a w ciagu pięciu kolejnych rzucili ich zaledwie sześć, pokazała, że jednak trochę im zabrakło.
Nie popisali się też Czarni Słupsk, którzy w Koszalinie prowadzili prawie przez 2/3 spotkania, żeby ostatecznie przegrać 76:68. Lepsze niż zwykle statystyki z wolnych zaliczył Callistus Eziukwu (tym razem trafiał na 50% skuteczności, ale może dlatego, że rzucał zaledwie dwa razy…), jednak to nie pomogło.
Podczas wspomnianego meczu AZS-u Koszalin z Czarnymi Słupsk miało miejsce też niecodzienne i emocjonujące wydarzenie – i wcale nie by to efektowny wsad Qyntela Woodsa, który tego dnia miał spore problemy z obrońcami przeciwników (chociaż jego łokcie nie), a oświadczyny jednego z kibiców jednej z kibicek. Można i tak: Kolejny raz bohaterami zestawienia zostają Polscy Lakersi, czyli Jezioro Tarnobrzeg, które po pięciu kolejkach ma niezwykły bilans 0:5. Następny mecz rozegrają u siebie z AZS-em Koszalin, jednak – chociaż AZS dawno już w Tarnobrzegu nie wygrał – trudno liczyć, żeby ten bilans się w sobotę poprawił.
Po pierwszym meczu Filipa Matczaka można było myśleć, że dwudziestojednolatek ma przysłowiowy dzień konia. Okazało się jednak, że z meczu na mecz były zawodnik Stelmetu pokazuje klasę bez spadku formy, nawet, jeśli Asseco mecze przegrywa. Nie stroluję więc Matczaka, bo jak mało kto zasługuje na uznanie, natomiast bardzo chętnie skieruję trolujące ostrze w stronę wspomnianego Stelmetu, który tak bardzo chciał wygrać mecz w Gdyni, że go ostatecznie nie wygrał. Quinton Hosley żalił się potem, że jego zespół powinien „zlać Asseco”, natomiast kapitan wicemistrzów Polski, Łukasz Koszarek, powiedział, że „grają jak dziewczyny” i chociaż szybko dodał, że oczywiście nie ma nic do żeńskiej koszykówki i nikogo nie chce obrazić, to mówiąc coś takiego, strolował sam siebie.
W statystykach szaleje też Trefl Sopot, drużyna, która od kilku lat celuje w górną trójkę tabeli, jednak szczęścia ma mniej, niż Jezioro Tarnobrzeg (które, jeśli w coś celuje, to w to, żeby nie wyrzucono ich z TBL, na razie im się udaje, więc są w swoich działaniach skuteczniejsi niż Trefl). Zespół z Pomorza przegrał swój czwarty mecz i z bilansem 1:4 wylądował w tabeli na miejscu trzecim od końca (ex aequo z MKS Dąbrową Górniczą, tuż przez Lakersami). Czy uda im się podźwignąć? Cóż, mecz z Wilkami Morskimi pokazał, że to wcale nie musi być szczególnie bliska przyszłość…
Na koniec Zombie Cheerleaderki Śląska Wrocław. Chciałoby się napisać…. FTW?
A na sam koniec pytanie, na które nie potrafię znaleźć odpowiedzi. Pytanie, które nurtuje mnie od kilku sezonów, za każdym razem, kiedy na żywo oglądam mecz transmitowany również w telewizji.
KIM SĄ KROWY TAURONA???