Derby Pomorza okazały się meczem godnym swojej sławy – stawiani w roli zdecydowanych faworytów gospodarze długo męczyli się z gośćmi ze Słupska, którzy prowadzili przez większość spotkania (w połowie meczu nawet 12 punktami!), ale znakomita druga połowa spotkania sprawiła, że ostatecznie ze zwycięstwa cieszyli się gospodarze.
Najlepszym strzelcem meczu był Goran Vrbanc (17 pkt., 5 zb., 3 trójki), a świetne zawody rozegrali także Dante Swanson (11 pkt., 8 as., 4 zb.) i Szymon Szewczyk (15 pkt., 7 zb.). Słabsze zawody rozegrał z kolei Qyntel Woods, który rzucił tylko 8 pkt., ale miał też 5 zb. i 5 as.
W ekipie gości dobrze spisali się Jarosław Mokros (15 pkt.) i William Franklin (9 pkt., 10 as., 3 zb.), ale Czarnym zabrakło w drugiej połowie zimnej krwi, fatalnie mylili się też na linii rzutów wolnych (7/13) i w rzutach z dystansu (9/26). Gospodarze, choć popełnili znacznie więcej strat (14:4), dużo lepiej zbierali (35:23) i świetnie rzucali z dystansu (12/23).
Dla Akademików było to już czwarte zwycięstwo, Czarni zaś przegrali trzecie spotkanie i wylądowali w dolnych rejonach tabeli.
Pierwsze minuty meczu były bardzo wyrównane – po stronie AZS-u brylował Szymon Szewczyk, który trafił dwie trójki i po dwóch minutach miał już na koncie 8 pkt., w ekipie Czarnych z kolei dwie trójki trafił Kyle Shiloh i było 10:8 dla AZS-u. Sytuacja uległa zmianie, gdy za niewidocznego Callistusa Eziukwu na parkiecie pojawił się Bojan Trajkovski – Macedończyk w trzy minuty rzucił 7 punktów i gospodarze wyszli na wyraźne prowadzenie – 19:12. Po czasie wziętym przez Igora Milicicia AZS wrócił jednak do gry – gospodarze zaliczyli serię 10:2 (6pkt. Artura Mielczarka), dzięki czemu wygrali pierwszą kwartę 22:21.
Druga kwarta, którą poprzedziły oświadczyny jednego z kibiców, zaczęła się bardzo niemrawo – w ciągu pierwszych trzech minut oba zespoły zdobyły ledwie po 2 punkty. W kolejnych minutach gra toczyła się kosz za kosz, przez co wynik bardzo długo oscylował w granicach remisu. Czarni zdołali odskoczyć na 6 punktów (34:28) po świetnych akcjach Eziukwu (4 pkt. z rzędu i świetny blok na bardzo słabo grającym Shermanie) i Franklina, AZS zaś nie był w stanie złapać rytmu gry. Trafienia Swansona i Vrbanca pozwoliły gospodarzom dojść później Czarnych na punkt, ale cztery punkty z rzędu Karola Gruszeckiego sprawiły, że przewaga gości wzrosła do 7 oczek i Igor Milicić ponownie zmuszony był wziąć czas. W ostatniej akcji pierwszej połowy zawodzący na całej linii Qyntel Woods (2 pkt, 1/3 z gry, 2 straty), wybrany przed meczem MVP Października w TBL, faulował w ataku, a chwilę później równo z syreną niesamowitą trójkę trafił Karol Gruszecki i Czarni dość niespodziewanie prowadzili po 20 minutach 43:33!
Trzecia kwarta zaczęła się od pięciu punktów AZS-u (trzecia trójka Szewczyka), ale po chwili siedmioma odpowiedzieli goście i ich przewaga urosła do rekordowych 12 oczek. AZS wrócił do gry po dwóch celnych trójkach Piotra Stelmacha (przy obu asystował Dante Swanson, który dorzucił też swoje trafienie) – seria 8:0 pozwoliła gospodarzom zmniejszyć stratę do 4 punktów (46:50) i tym razem to trener Mijatović zmuszony był prosić o czas. Dzięki dobrej grze Swansona AZS zdołał dojść Czarnych na punkt, ale trójka Seweryna nieco ostudziła zapał gospodarzy. Błyskawiczną trójką odpowiedział jednak Devon Austin, a po dwóch wolnych Vrbanca na koniec kwarty AZS wyszedł na pierwsze od kilkunastu minut prowadzenie (55:54), co zwiastowało ogromne emocje w ostatniej kwarcie.
Ta zaczęła się od odzyskania prowadzenia przez gości, ale dwie trójki Gorana Vrbanca z rzędu i potem trójka Austina dały AZS pięciopunktowe prowadzenie – 64:59. Odpowiedź Czarnych była jednak piorunująca – seria 8:2 (5 pkt. Jarosława Mokrosa) pozwoliła im ponownie wyjść na prowadzenie (67:66). Kolejnych 6 pkt. rzucili jednak gospodarze, a moment dobrej gry zaliczył Woods (4 pkt. z rzędu). Czarni mylili się na linii rzutów wolnych, w ekipie AZS-u trafiali zaś Szewczyk i Mielczarek (po znakomitym podaniu Woodsa) i na 45 sekund przed końcem gospodarze prowadzili już 76:68 i takim też wynikiem zakończyło się spotkanie, słupszczanie nie byli już bowiem w stanie się podnieść.