Stelmet przeżywa ciężki okres. W parze w słabymi występami w Eurocup, poszły gorsze występy na polskich parkietach. Tym razem zielonogórski zespół po ciekawym meczu w Gdyni okazał się być gorszy od miejscowego Asseco. To już czwarte z rzędu zwycięstwo zespołu trenera Dedka.
Spotkanie świetnie rozpoczęła drużyna Stelmetu. Już na starcie 5 oczek zdobył Daniel Johnson, a po celnym baskecie dorzucili Koszarek i Hosley, dzięki czemu podopieczni Andrzeja Adamka prowadzili nawet 9:2. Szybko jednak do roboty wzięli się gospodarze. Znakomicie grający Matczak i dominujący w polu podkoszowym Galdikas, szybko pociągnęli swoich kolegów do odrobienia strat. Kolejne rzuty pudłowali zielonogórzanie, a przewaga Asseco w polu trzech sekund była aż nadto widoczna. Podopieczni Davida Dedka po serii 11:0 wyszli na nawet dziewięciopunktowe prowadzenie w pierwszej kwarcie.
Obraz gry nie zmienił się w kolejnych dziesięciu minutach. Pod koszem rządził i dzielił Ovidijus Galdikas, który przede wszystkim wyłączył z gry Hrycaniuka i Johnsona. Ogromne problemy ze skutecznością mieli natomiast koszykarze Stelmetu Zielona Góra, którzy w drugiej części spotkania trafili zaledwie 4 z 14 rzutów z gry. Jednak agresywna gra, dzięki której wymusili sporo rzutów osobistych, utrzymywała ich w grze.
Trzecia kwarta rozbudziła nadzieje gości. Po trafieniach Burtta, Cela i Hosley’a Stelmet zaliczył serię 12:3, dzięki której Asseco prowadziło już zaledwie dwoma punktami. Wtedy jednak przypomniał o sobie duet Matczak-Walton. 21-latek mając na swoim koncie już 15 punktów, był bardzo bliski pobicia swojego rekordu punktowego. Gdynianie zdołali odeprzeć ataki rywali i do końca trzeciej ćwiartki utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie.
5 minut przed końcem meczu Stelmet po rzutach osobistych Koszarka w końcu wyszedł na prowadzenie. W najważniejszych momentach pudłowali jednak kolejno Burtt, Koszarek oraz Troutman, i po serii rzutów osobistych zwycięstwo 72:68 odnieśli gospodarze.
Kluczową statystyką dla losów spotkania wydają się być punkty spod kosza. Na koniec trzeciej kwarty zielonogórzanie mieli na swoim koncie zaledwie 12 punktów zdobytych z pomalowanego, co przy 38 rywali wygląda naprawdę blado. W fatalnej formie strzeleckiej byli również liderzy drużyny gości. Tercet Koszarek-Hosley-Burtt byli 14 na 42 z gry, i w tym 5/20 za trzy.
O wiele lepsze zawody rozegrała trójka z Gdyni. Galdikas już w połowie trzeciej części miał na swoim koncie double-double, Walton z 16 punktami, 11 asystami i 7 zbiórkami był bardzo bliski triple-double, a Matczak zdobywając 20 punktów pobił swój ligowy rekord.