Tylko przez pierwszych 16 minut gry AZS grał jak równy z równym z wicemistrzami Polski – później grający u siebie Stelmet zaliczył serię 17:0 i losy meczu były właściwie rozstrzygnięte zanim na dobre rozpoczęła się druha połowa. Dobra końcówka gości sprawiła, że AZS przegrał ostatecznie tylko 12 punktami, ale przez całą drugą połowę przewaga Stelmetu nawet przez chwilę nie była zagrożona.
Najlepszym zawodnikiem meczu był Łukasz Koszarek (16 pkt., 7 as., 3 zb.), który świetnie kierował grą gospodarzy. Świetnie pomagał mu w tym Steve Burtt (19 pkt., 6 as.), a po 15 pkt. i 5 zb. dołożyli Aaron Cel i Daniel Johnson. Najlepszy mecz w sezonie rozegrał z kolei Quinton Hosley (16 pkt., 5 zb., 5 as., 3 prz.), którego niesamowicie zmotywował podgrzewany przez media pojedynek z Qyntelem Woodsem. Ten zaliczył co prawda efektowne double-double (24 pkt., 15 zb., 2 prz., 2 bl., 4 as., ale też 4 straty i tylko 6/11 z wolnych), ale nie był w stanie uchronić gości przed porażką. Dobry mecz w szeregach AZS-u rozegrali także Goran Vrbanc (20 pkt., 4/8 za trzy) i Dante Swanson (14 pkt., 9 as.), ale zupełnie zawiedli rezerwowi, poza Szymonem Szewczykiem nie istnieli też polscy gracze trenera Milicicia.
Stelmet dominował właściwie w każdym elemencie gry, kluczowa zaś okazała się przewaga na atakowanej tablicy i punkty po szybkim ataku. Porażka ze Stelmetem była pierwszą, jakiej doznali Akademicy w tych rozgrywkach, zielonogórzanie zaś podnieśli się po kilku słabszych występach i rozegrali najlepszy mecz sezonu.
Pierwsze minuty meczu to popis Aarona Cela, po którego siedmiu kolejnych punktach Stelmet prowadził 9:4. AZS otrząsnął się jednak bardzo szybko – siedem oczek z rzędu rzucił Goran Vrbanc i po serii 10:2 goście wyszli na prowadzenie 14:11. Celną trójką szybko wyrównał Hosley, ale AZS odpowiedział trafieniami z dystansu Vrbanca (10 pkt. w 1. kwarcie!) i Swansona i goście prowadzili już 20:14. Przeciętnie w pierwszych minutach wypadali dwa panowie Q, których pojedynek reklamowano jako hit kolejki. Obaj rzucili w 1. kwarcie po 4 punkty, ale nie należeli do pierwszoplanowych postaci.
Od końca pierwszej odsłony gospodarze zaczęli stopniowo przejmować kontrolę nad grą – po 5 kolejnych punktach świetnie grającego Łukasza Koszarka w połowie drugiej odsłony Stelmet wyszedł na prowadzenie 26:24. AZS popełniał błąd za błędem, mylił się na linii rzutów wolnych (4 pudła z rzędu), a przez pierwszych 5 minut drugiej kwarty jedynym trafieniem gości z gry była trójka Szymona Szewczyka. Prawdziwy nokaut przyszedł jednak później – ostatnie 3,5 minuty pierwszej połowy gospodarze zamknęli serią 12:0, dzięki czemu do szatni schodzili z 13-punktowym prowadzeniem (44:31)! Znakomity okres gry zaliczył Quinton Hosley (9-3-3 w 1. połowie), a szaloną trójką z prawie 8 metrów popisał się Steve Burtt. Świetnie grą gospodarzy kierował Łukasz Koszarek (7-2-3 w 1. połowie), a różnicę pod koszami robił Chevon Trouttman (4 pkt., 5 zb., w tym 4 w ataku). Akademicy nie tylko wyraźnie przegrywali walkę na desce (2-7 w zbiórkach ofensywnych), ale też popełniali bardzo dużo strat (11-6, w tym aż 4 Mielczarka i 3 Woodsa), fatalnie spisywali się też na linii rzutów wolnych. Goran Vrbanc po świetnej pierwszej kwarcie w drugiej nie zdobył ani jednego punktu, a Woods, choć miał 6 pkt. i 10 zb., grał bardzo nieskutecznie.
Trzecią kwartę gospodarze zaczęli od szybkiego 5:0, przedłużając tym samym serię punktów bez odpowiedzi ze strony gości do 17, dzięki czemu wyszli na prowadzenie 49:31 i było właściwie po meczu. Chwilę później po akcji bardzo aktywnego Hosleya Stelmet prowadził nawet 20 punktami (58:38), Akademicy zaś byli zupełnie rozbici. W całej trzeciej odsłonie stać ich było tylko na jeden zryw (seria 7:2, po której zmniejszyli stratę do 15 punktów), ale kwartę celną trójką zamknął Hosley i na 10 minut przed końcem Stelmet prowadził 67:48.
Czwarta kwarta zaczęła się podobnie do trzeciej – szybkie 7:2 dla Stelmetu i po trójce Burtta gospodarze prowadzili już 74:50, AZS zaś był bliski nokautu. Tego udało się uniknąć dzięki momentowi świetnej gry Qyntela Woodsa, który zdobył 7 z 11 punktów dla AZS-u przy ledwie trzech oczkach gospodarzy, dzięki czemu koszalinianie przegrywali już „tylko” 16 punktami. Stelmet zdołał jednak zatrzymać pogoń gości, choć po dwóch trójkach z rzędu Gorana Vrbanca, gdy AZS tracił już tylko 14 punktów, można było zacząć wierzyć, że Akademików stać jeszcze na odwrócenie losów meczu. Tym bardziej, że potem 4 pkt. z rzędu dołożył coraz skuteczniejszy Woods. Stelmet miał jednak w swoich szeregach Steve’a Burtta – snajper gospodarzy rzucił 7 pkt. z rzędu i Stelmet odzyskał 17-punktowe prowadzenie, a do końca zostały już tylko dwie minuty. W ostatniej minucie AZS zdołał jeszcze nieco zmniejszyć straty, ale ostatecznie gospodarze odnieśli pewne zwycięstwo, przerywając serię trzech kolejnych zwycięstw koszalinian.
1 komentarz