MKS Dąbrowa Górnicza poniosła drugą z rzędu porażkę na własnym parkiecie. Tym razem lepsi okazali się zawodnicy Energii Czarnych Słupsk, świetnie dzielący się piłką, których gra była zdecydowanie lepsza niż wynik.
W pierwszej kwarcie kibice zgromadzenie w Hali Centrum byli świadkami kiepskiej gry gospodarzy. Brak pomysłu, te słowa idealnie oddają obraz poczynań beniaminka. Po przeciwnej stronie bardzo mobilni gracze obwodowi Czarnych Słupsk spokojnie rozbijali marną obronę rywala. Świetny ruch piłki po obwodzie. Zawodnicy trenera Wieczorka mieli duży problem z wykreowaniem sobie czystych pozycji rzutowych. Na boisku pierwszy raz w tym sezonie pojawił się Dalton Pepper (10 pkt. 6 zb.). Amerykanin wyglądał na spiętego, podejmował złe decyzje.
Druga kwarta, to kolejne popisy ruchu piłki po obwodzie ze strony słupszczan. William Franklin (10 pkt. 6 zb. 8 as.) już w tym fragmencie miał 4 asysty. Delikatnie ożywiła się ofensywa beniaminka, głównie za sprawą wprowadzonego z ławki Przemysława Szymańskiego (14 pkt. 5 zb. 3 as. 5 fw). Aktywny, momentami za bardzo w obronie i wprowadzający dużo ruchu w ataku. Dwie zbiórki w ataku Daltona Peppera i punkty po jednej z nich nie dały mu zastrzyku pewności siebie. Chwilę później został zmieniony po kolejnej wymuszonej akcji w ataku. Ta kwarta, to już lepsza postawa gospodarzy, którzy na przerwę schodzili przy wyniku 41-37.
Druga połowa rozpoczęła się podobnie do pierwszej. MKS bez pomysłu, Myles McKay (17 pkt.) starający się w pojedynkę ciągnąć wynik. Błąd za błędem szybko pozwoliły koszykarzom z Pomorza wyjść na prowadzenie 41-45. Słabo radzący sobie z Callistusem Eziekwu (15 pkt. 7 zb. 3 b.), David Weaver (6 pkt. 5 zb. 5 fp.) złapał 4 faul i opuścił parkiet. W jego miejsce pojawił się Szymański szybko wymuszając ofensywne przewinienie. Dobry fragment miał również Jakub Koelner (6 pkt.), tego dnia zdecydowanie lepiej prezentujący się niż Marcin Piechowicz. Dąbrowa Górnicza odzyskała prowadzenie, strata Bojana Trajkovskiego (8 pkt.), coast to coast Mateusza Dziemby i dobitka po zbiórce w ataku Pawła Zmarlaka (10 pkt. 2/2 za 3) na 49-48, a szkoleniowiec Czarnych, Dejan Mijatović poprosił o czas. Po przerwie gra się wyrównała, a Piotr Zieliński celnym wolnym ustalił wynik na 54-53.
Decydująca odsłona, to w dalszym ciągu świetna gra piłką słupszczan. Skuteczny był zwłaszcza Kyle Shiloh (22 pkt.) trafiając dwie „trójki”. Dalton Pepper wreszcie pokazał zalążek umiejętności, które mają pozwolić mu na bycie jednym z liderów beniaminka, lecz to było za mało na zawodników z Pomorza. Powiększyli oni przewagę na 61-66, cały czas prezentując bardzo dobry ruch piłki po obwodzie. Kolejne dziwne decyzje koszykarzy MKS-u, straty, niecelne rzuty będące ich konsekwencjami pozwalały utrzymywać delikatne prowadzenie Czarnym. Po dwóch punktach Szymańskiego przewaga zmniejszyła się do 3 punktów i trener z Słupska poprosił o drugą przerwę. Chwilę po niej Kylle Shiloh zdobył 20 punkt, a za trzy odpowiedział McKay. Cztery rzuty wolne, dwa celne Shiloha, jeden Williama Franklina dały wynik 71-76 na 45 sekund przed końcem i praktycznie wyłoniły zwycięzcę tego starcia. Rezultat rzutami osobistymi na 74-79 ustalił Myles McKay.