Turów ma za sobą najlepszy sezon w historii istnienia klubu – upragniony złoty medal mistrzostw Polski, awans do Euroligi, wielki rewanż w finale ze Stelmetem i przekonywujący styl, który mógł się podobać jak na warunki Tauron Basket Ligi. Ten sukces świętowano w Zgorzelcu długo, ale pora już zacząć patrzeć w przyszłość – a ta wcale nie musi być usłana różami. Turów po raz pierwszy przystępuje do nowego sezonu w roli faworyta i tym razem to Miodrag Rajkovic i jego podopieczni będą musieli sprostać dużym oczekiwaniom. Mistrzostwo Polski sprawiło, że na Dolnym Śląsku, poprzeczka zawisła bardzo wysoko, a niekorzystne losowanie w Eurolidze wcale tego poziomu nie obniżyło. Mówi się, że mistrzostwo ciężej jest obronić niż je zdobyć. Teraz temu stwierdzeniu będzie musiała sprostać ekipa ze Zgorzelca, bo apetyty kibiców zostały zwiększone do ogromnych rozmiarów, a krajowa rywalizacja ze Stelmetem nabiera jeszcze większego tempa. Przed Turowem jeden z najcięższych sezonów w historii.
EUROLIGA
Zacznijmy od tego, co jest dla Turowa nagrodą i szansą na zaprezentowanie się szerszej publiczności. Przed losowaniem grup w Eurolidze sporo dyskutowano na temat jacy rywale byliby dla mistrzów Polski odpowiedni. Jedni liczyli, że Rajkovic i spółka trafią na zespoły „w zasięgu”, a inni życzyli sobie, żeby Turów znalazł się w grupie z europejskimi potęgami. Los wybrał tę drugą opcję i do Zgorzelca przyjadą takie zespoły jak Barcelona, Fenerbache, Armani Mediolan, Bayern Monachium czy Panathinaikos. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że szanse na wyjście z tej grupy są minimalne i zdobycie większej ilości punktów, od dwóch z wyżej wymienionych zespołów, wydaje się zadaniem niemożliwym. Z drugiej jednak strony liczymy, że właśnie ten brak presji pomoże mistrzom Polski w walce ze znacznie wyżej rozstawionymi ekipami i przy odrobinie szczęścia Turów będzie w stanie wygrać kilka spotkań i zająć miejsce premiowane awansem do top 16.
Szanse oczywiście są i dopóki zespoły nie spotkają się na boisku to wszystko jest możliwe, ale jednak mało kto swoje pieniądze postawi na awans zgorzelczan. Zresztą celem Turowa powinna być mocna walka i pozostawienie po sobie dobrego wrażenia. Drużyna z Dolnego Śląska debiutuje na boiskach euroligowych, ale nie zapominajmy, że przez ostatnie dwa lata zespół uczestniczył w Zjednoczonej Lidze VTB, gdzie miał właśnie nabierać doświadczenia i przyzwyczajać się do większej częstotliwości spotkań. Nie można zbyt dużo oczekiwać od debiutantów w Eurolidze, ale zaangażowanie i wola walki to cechy, z których będziemy mogli rozliczać drużynę Rajkovicia. Każde zwycięstwo w tej ciężkiej grupie będzie odebrane jako sukces i miejmy nadzieję, że kilkukrotnie Turów da nam w tym sezonie powody do radości.
BRAK ŁOWCY PUNKTÓW
W Zgorzelcu wyszli z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia i do kampanii 2014/2015 przystępuje większość zawodników, którzy wywalczyli złote medale mistrzostw Polski. Z drużyną pożegnał się oczywiście J.P Prince, ale o jego odejściu było wiadomo praktycznie już podczas finałów i każdy był świadomy, że Rajković potrzebuje nowego strzelca, który stanie się liderem i pomoże tej drużynie z podniesioną głową przejść przez jeden z najcięższych sezonów w historii. Wybór padł na Christiana Eyengę – pewnie nieco przez możliwości finansowe, a nieco przez nadzieję, że Air Kongo zaaklimatyzował się w kraju i dopiero teraz rozwinie skrzydła i pokaże swoje możliwości. Czy tak by się stało? Tego już się nie dowiemy, bo Turów rozwiązał kontrakt z byłym zawodnikiem Stelmetu. Ciężko się jednak dziwić, bo nie dość, że kolega Serge’a Ibaki przedłużył swoje wakacje (dodatkowo problemy z wizą) to jeszcze przyjechał do Zgorzelca kompletnie nieprzygotowany. Czy to dobra decyzja? Wydaje się, że tak, bo na rynku wciąż dostępni są zawodnicy, którzy mogą pasować do filozofii Rajkovicia i być skłonni przeprowadzić się do Polski – Euroliga to najsilniejszy z możliwych magnesów dla graczy z USA, szukających swojej szansy w Europie. Problem jest tylko jeden – czas, bo jego zostało już bardzo mało, a aż strach pomyśleć, że mistrz Polski mógłby zacząć sezon bez typowego łowcy punktów.
SKŁAD
PG: Tony Taylor, Nemanja Jaramaz
SG: Łukasz Wiśniewski, Michał Chyliński, Michael Gospodarek
SF: Mateusz Kostrzewski, Jakub Karolak
PF: Filip Dylewicz, Vlad-Sorin Moldoveanu,
C: Damian Kulig, Uros Nikolic, Ivan Zigeranovic
Sprawa wygląda oczywiście umownie – Wiśniewski, Jaramaz, Chyliński, Kulig czy Karolak to zawodnicy, którzy mogą grać na dwóch pozycjach i na pewno Miodrag Rajković będzie próbował tych graczy w różnych ustawieniach. Pierwsze co rzuca się w oczy to oczywiście brak gracza na pozycji numer trzy, który zapewniłby drużynie płynność w ataku i co najważniejsze – brałby na swoje barki odpowiedzialność za zdobywanie punktów. Taki zawodnik powinien pojawić się przy Maratońskiej jeszcze przed startem rozgrywek, więc nie pozostaje nam nic innego jak cierpliwie czekać.
Na obwodzie postawiono na sprawdzonych zawodników, którzy w ubiegłym sezonie spisywali się całkiem nieźle. Łukasz Wiśniewski potrafił zagrać kapitalne spotkania i udowodnił, że jeśli ma swój dzień to jest nie do zatrzymania. Tony Taylor to bardzo dobry obrońca i powinien sobie poradzić w defensywie przeciwko znacznie wyżej cenionym rozgrywającym w Eurolidze. Problem może być w ofensywie, bo przy mocniejszej presji na całym placu, Turów może się męczyć z bezpiecznym przeprowadzeniem piłki przez własną połowę. Jest jeszcze Nemanja Jaramaz, który w ubiegłych rozgrywkach miał problemy ze zdrowiem, ale szczególnie na parkietach ligi VTB potrafił zagrać bardzo dobre spotkania. Jego zaletą jest wszechstronność, bo mierzy ponad 2 metry wzrostu i może grać praktycznie na pozycjach od 1 do 3. Często może być wykorzystywany właśnie jako niski skrzydłowy, bo lubi rzucać zza łuku i szczególnie na początku sezonu może łatać dziury na pozycji numer trzy.
Ważnym zawodnikiem powinien okazać się Michał Chyliński, który wrócił już do pełni zdrowia i zapowiada się, że na starcie rozgrywek będzie w bardzo dobrej dyspozycji. Jego regularność i doświadczenie będą pomocne i to właśnie „Chylu” na dzień dzisiejszy wygląda na osobę, która ma na swoich barkach odpowiedzialność za zdobywanie punktów. W sparingach dobrze wypada Mateusz Kostrzewski, a swoje minuty łapie też Jakub Karolak, ale w ich przypadku ciężko coś powiedzieć, bo dużo zależy od tego jaki gracz zasili Turów na ich pozycji. Jeśli chodzi o centrów to postawiono na duet Nikolic-Zigeranovic. Nazwiska nie sieją popłochu, ale szczególnie Nikolić może być godnym uwagi zawodnikiem. Zigeranovic ma sporo do udowodnienia kibicom, ale także i samemu sobie – jego kilogramy i zapas pięciu fauli w każdym meczu przydadzą się w tym roku (Euroligowe potwory pod koszem, ale i w PLK walka w trumnie zapowiada się bardzo interesującą w tym roku), ale zbyt wiele nie należy się po nim spodziewać. Najsilniej obsadzonym miejscem na boisku w zespole Turowa, wydaje się pozycja numer cztery…
DAMIAN KULIG WYBAWIENIEM TUROWA?
Damian Kulig czyli zawodnik, który poczynił ogromny postęp w ubiegłym sezonie, a tego lata podczas gry w reprezentacji Polski był niesamowicie chwalony zarówno przez kibiców jak i przez Mike’a Taylora. Po zrzuceniu kilku kilogramów i nabraniu doświadczenia w roli lidera, Kulig wyrasta na najjaśniejszą postać w zespole mistrzów Polski. W Tauron Basket Lidze będzie mógł grać na pozycji numer 5 i wyciągać swoich rywali na obwód, ale w Eurolidze optymalnie by było wykorzystywać go jako silnego skrzydłowego. Niezależnie jednak od pozycji, Kulig musi zaliczyć kapitalny sezon, jeśli w Zgorzelcu chcą powtórzyć sukces z ubiegłego roku. Dla samego zawodnika może to być przepustka do Europy. Już teraz mówiono, że drużyny z ligi rosyjskiej są mocno zainteresowane reprezentantem Polski, a jeśli Kulig zagra kilka dobrych spotkań w Eurolidze to całkiem możliwe, że będzie to jego ostatni sezon na naszym podwórku.
Oprócz niego trener Rajković ma do dyspozycji MVP finałów – Filipa Dylewicz i Vlada-Sorina Mlodoveanu, który zapowiada się na bardzo ciekawego zawodnika. Ten duet powinien spokojnie wystarczyć na warunki PLK, a i w Eurolidze nie powinni rozczarować. Co prawda europejskie podwórko może mocno zweryfikować Filipa Dylewicza, ale właśnie po to w Zgorzelcu są Kulig i Mlodoveanu, żeby pomóc kapitanowi Turowa zakryć wszystkie mankamenty. Trio Kulig-Dylewicz-Mlodoveanu wygląda bardzo solidnie i co do obsady tej pozycji nie można mieć większych zastrzeżeń.
TRENER
Miodrag Rajković to osoba, która dzieli koszykarskie środowisko na pół – ma wielu przeciwników, ale także coraz szerszą publikę, która wierzy w Serba i jego umiejętności. Niezależnie jednak czy komuś się to podoba, czy też nie, Rajkovicia broni rzecz najważniejsza – wyniki. Złoty i srebrny medal mistrzostw Polski, kilka dobrych spotkań na parkietach ligi VTB, wyraźna poprawa gry drużyny i rozwinięcie talentu Kuliga czy Wiśniewskiego. Wręcz mordercze podejście do treningów i spore wymagania wobec graczy niektórych szokują, a wśród innych wywołują uznanie. Rajković zebrał grupę osób, które chciały podporządkować się jego zasadom, które mu ufają i wierzą w jego wizję koszykówki. Serb kładzie duży nacisk na obronę i podobnie powinno być tym razem – defensywa ma być wizytówką Turowa.
JAK BĘDZIE GRAŁ TURÓW?
Tutaj nie należy spodziewać się wielkiej zmiany i styl zgorzelczan powinien być podobny do tego z zeszłego sezonu. Rajković od początku swojej przygody w Polsce, jak mantrę powtarzał, że mocno obrona, dobra rotacja i idealnie zorganizowany kontratak w zupełności wystarczą, żeby wygrywać w Tauron Basket Lidze. Ubiegły sezon to potwierdził i przejście do kontrataków Turów miał najlepsze w całej lidze. Trzeba jednak przyznać, że kluczem w tej taktyce był J.P Prince, który idealnie pasował do tej filozofii i napędzał kontry drużyny. Jeśli jednak w jego miejsce przyjdzie gracz o podobnej charakterystyce (a taki jest szukany) to nie powinno być większego problemu z utrzymaniem tego poziomu. Tony Taylor lubi gnać z piłką do przodu, Łukasz Wiśniewski świetnie rozrywa defensywę rywali, Damian Kulig to profesor w grani pick&popów, a Michał Chyliński dobrze wie jak rozciągnąć defensywę rywali. Obrona i zorganizowany kontratak – to dwa główne założenia Rajkovicia i chyba tylko Ivan Zigeranovic niekoniecznie pasuje do tej taktyki. Reszta graczy świetnie się w niej odnajduje.
PODSUMOWANIE AUTORA
Ocenić Turów jest i będzie w tym sezonie bardzo ciężko. Różnica pomiędzy TBL i Euroligą jest ogromna i nie zawsze wiadomo jak patrzeć na tę drużynę – czy przez pryzmat naszego podwórka czy jednak oczekiwań związanych z europejskimi pucharami. Niejednokrotnie złapiemy się na tym, że po tym jak w czwartek skarcimy Turów za chociażby słabą organizację ataku pozycyjnego, w niedzielę będziemy musieli ugryźć się w język, bo Kulig i spółka rozniosą w pył jednego z naszych ligowców. Atutem zgorzelczan na pewno będzie doświadczenie, bo zespół zna się już bardzo dobrze i zawodnicy wiedzą już czego od siebie mogą oczekiwać. Spodziewam się jeszcze lepszego sezonu od takich graczy jak Taylor, Jaramaz czy Nikolić. Wierzę, że Michał Chyliński znowu sprawi, że będziemy dyskutować o tym czy zasłużył na miejsce w wyjściowej piątce reprezentacji Polski na Eurobaskecie, a Damian Kulig zanim na ten turniej pojedzie to będzie miał na stole kilka świetnych ofert z Francji, Włoch czy Grecji.
Nie możemy jednak zapominać, że Turów ma swoje problemy. Skład może nie nie został zbytnio osłabiony w porównaniu do ubiegłej kampanii, ale czy to spełniło nasze oczekiwania? Czy przypadkiem nie liczyliśmy na jakieś spektakularne transfery, na zawodników, którzy pomogą im zaprezentować się z najlepszej strony w Eurolidze? Osobiście wydaje mi się, że po losowaniu grupy euroligowej, działacze Turowa zdali sobie sprawę, że i tak większych szans na wyjście z niej nie ma, więc można postawić na stabilizację i oszczędność – dopłacić trzeba przecież do sali, która koło listopada powinna stać się nowym domem Turowa.
Tak więc w sezon 2014/2015 Turów wchodzi z dużym znakiem zapytania i z dużymi oczekiwaniami. Presja w tym roku ciąży na nich, a nie na Stelmecie i z tym także będą musieli sobie poradzić zawodnicy ze Zgorzelca. Wierzę, że fizycznie Turów jest już gotowy do gry w Eurolidze i zwyczajnie zasłużył sobie na swoją szansę. Na Dolnym Śląsku muszą jednak uważać, żeby gra na dwóch frontach i oszczędność, na którą postawili działacze, nie odbiła się negatywnie podczas spotkań Tauron Basket Ligi.
Brakuje mi w tym składzie centra z prawdziwego zdarzenia, czy rozgrywającego z doświadczeniem w Europie. Wierzę jednak, że ambicją i wola walki Turów sprosta oczekiwaniom i w Eurolidze wygra przynajmniej 2-3 spotkania, a w PLK bez większych problemów dojdzie do finału, gdzie stoczy trzecią wojnę ze Stelmetem. Czy zwycięską? Na takie spekulacje jeszcze za wcześnie. Jedno jest pewne – na Turów w tym sezonie zwrócone są oczy całej Polski i przed nimi ogromna szansa, żeby zapisać kolejny rozdział w swojej historii.
Potweetuj z autorem –Krzysiek Czyż
1 komentarz