Dziewiąte miejsce koszykarzy Śląska w tym sezonie przyjęto we Wrocławiu z rozczarowaniem, ale wielkiej tragedii nikt nie robi. Większym problemem klubu jest niepewna przyszłość. – Nie możemy zagwarantować, że dostaniemy licencję – przyznał Michał Lizak, dyrektor Śląska. Przed pierwszym sezonem w ekstraklasie po pięcioletniej przerwie nastroje w Śląsku były bardzo optymistyczne. Włodarze klubu liczyli, że zespół zdoła zakwalifikować się do pierwszej szóstki po sezonie zasadniczym, a przy odrobinie szczęścia może nawet dotrze do półfinału play off. Skończyło się na dziewiątym miejscu.
– Możemy odczuwać niedosyt, ale z drugiej strony zdobyliśmy Puchar Polski, co daje nam prawo gry europejskich pucharach. Poza tym w kilku meczach pokazaliśmy, że mamy zespół z potencjałem i możemy walczyć jak równy z równym z najsilniejszymi. Liczyliśmy na więcej, lecz powody do zadowolenie też są – powiedział PAP Lizak.
W podobnym tonie wypowiadał się trener Jerzy Chudeusz, który zastąpił w trakcie sezonu zwolnionego Serba Miliovoje Lazica.
– Biorąc pod uwagę, że od grudnia zespół był tylko osłabiany, straciliśmy m.in. Nikolę Malesevica oraz Dannego Gibsona, to nie było tak źle. Zabrakło dosłownie jednej wygranej. Nie można też powiedzieć, że szczęście nam sprzyjało. Z drugiej strony jest mi przykro, bo jak mi powiedziano, pierwszy raz Śląsk w swojej historii nie zakwalifikował się do play off – podkreślił Chudeusz.
W tej chwili włodarze klubu są na etapie zamykania sezonu, a w pierwszej połowie lipca chcą już mieć dopięte sprawy związane z kolejnymi rozgrywkami. Nie będzie to jednak łatwe. Kluczowy będzie budżet, którego wysokość, jak przyznają w Śląsku, na tę chwilę jest wielką niewiadomą. To sprawia, że wcale nie jest pewne, że 17-krotny mistrz Polski zagra w najwyższej klasie rozgrywkowej.
– Nie możemy powiedzieć, że na sto procent dostaniemy licencję i zagramy w ekstraklasie. Nikt tego nie zagwarantuje. Na tę chwili trudno cokolwiek konkretnego powiedzieć o kolejnym sezonie – przyznał Lizak.
Działacze klubowi nie ukrywają, że bez pomocy z zewnątrz będzie im bardzo trudno. Podkreślają, że chodzi głównie o brak wsparcia ze strony miasta.
„Nie można zostawić Śląska samemu sobie. Jesteśmy najbardziej utytułowanym klubem w mieście, ale nie mówimy, że mamy być traktowani jakoś szczególnie. Chcemy jednak, aby chociaż traktowano nas na równi z innymi wrocławskimi klubami” – zaznaczył Lizak.
Dodał, że dotacje z miasta dostali piłkarze nożni Śląska, siatkarki Impelu, a nawet pierwszoligowi piłkarze ręczni Śląska, a koszykarzy pominięto.
– Zajęliśmy dziewiąte miejsce w lidze, a mieliśmy trzecią frekwencję w lidze. To pokazuje, jaki jest potencjał i jak Wrocław pragnie koszykówki – powiedział Lizak.
Źródło informacji: PAP