Lepszego otwarcia play off kibice nie mogli sobie wymarzyć. Mecz inaugurujący pomiędzy Anwilem i Rosą stał na wysokim poziomie sportowym i kibicowskim. Obecni na hali sympatycy Rottweilerów zagrzewali na stojąco w ostatnich minutach swoich zawodników, dzięki czemu Ci złapali wiatr w żagle i po runie 12:2 wygrali mecz 83:77. Tym samym objęli prowadzenie 1:0 w serii do 3 zwycięstw.
W mecz lepiej weszli gospodarze którzy szybko objęli prowadzenie 7:2. Mecz celną trójką otworzył Mateusz Kostrzewski a swoje punkty dodali Seid Hajrić i Piotr Pamuła. Wtedy świetny fragment gry zanotował Robert Witka, który zdobył 10 pierwszych punktów dla swojej drużyny. Gdy tylko Anwil uciekał na kilka punktów Rosa odrabiała to celnymi trójkami, których w pierwszej kwarcie rzuciła aż 5! Pierwsza odsłona gry zakończyła się wynikiem remisowym 23:23.
W drugiej i trzeciej kwarcie karty rozdawała Rosa, która po dobrzej grze Kamila Łączyńskiego i Łukasza Majewskiego wyszła na prowadzenie w meczu. Gra była bardzo wyrównana, ale ponownie trójki mazowszan zadecydowały, że to oni schodzili na przerwę z 6 punktową zaliczką. Wynik po połowie: 39:45.
W trzeciej kwarcie role zupełnie się odwróciły. Po świetnej grze Paula Grahama i Jordana Callahana włocławianie co raz bardziej zbliżali się do Radomian. Gracze Rosy nie mogli się wstrzelić z linii 6,75 i zaczęło się robić nerwowo. Na szczęście na parkiecie był Łukasz Majewski i utrzymywał niewielkie prowadzenie. Dopiero gdy wszedł Kostrzewski Anwil najpierw zremisował, a następnie po akcji wcześniej wspomnianego Mateusza, wyszedł na 2 punktowe prowadzenie.
Czwarta kwarta to trzy różne odsłony. Najpierw dzięki dobrej grze Michała Sokołowskiego i Paula Grahama gracze Anwilu wypracowali sobie niezłą zaliczkę i na 6 minut przed końcem mieli 9 punktów przewagi a wynik na tablicy pokazywał 70:61. Wtedy to Jakub Dłoniak, Robert Witka i Łukasz Majewski odpalili swoją najgroźniejszą broń czyli… kolejne trójki. 4 takie rzuty z rzędu wyprowadziły Rosę na prowadzenie 75:71. Wtedy jednak Anwil pokazał swój profesjonalizm i ich obrona wyglądała perfekcyjnie. Ciężar zdobywania punktów w takim ważnym momencie wziął na siebie Jordan Callahan, który trafił 4 rzuty wolne oraz trójkę o w ostatniej sekundzie akcji. Gracze Rosy nie potrafili się przełamać i jedyne punkty dla Rosy w tym fragmencie zdobył na 19 sekund przed końcem Kirk Archibeque dobitką spod kosza. Anwil wygrał mecz 83:877.
Anwil prowadzi w serii 1:0, ale wciąż nie wiadomo co się stało z kontuzjowanym Sokołowskim. Pod znakiem zapytania stoi jego sobotni występ, a także te które pozostały do końca sezonu. Rosa straciła także Kamila Łączyńskiego i przebieg kolejnego meczu może być zgoła inny. Anwil będzie miał w takim wypadku ograniczoną rotację do minimum. Zostanie 6 graczy + młody Mikołaj Witliński. Rosa natomiast nie ma w zespole żadnego combo-guarda i jeżeli poważnej kontuzji doznał Kamil Łączyński to Korie Lucious nie będzie miał zmiennika. Sobotni mecz zapowiada się naprawdę ciekawie.
Anwil Włocławek – Rosa Radom 83:77 (23:23, 16:22, 22:14, 22:18)
Anwil: Callahan 21, Kostrzewski 16, Graham 14, Hajrić 10, Pamuła 9, Sokołowski 7, Mijatović 4, Witliński 2.
Rosa: Witka 19, Majewski 13, Dłoniak 11, Lucious 9, Zalewski 6, Łączyński 5, Adams 4, Jeszke 2, Kardaś 0.
Seria: 1-0 dla Anwilu