W sobotę o godz. 18 w Tarnobrzegu zostało rozegrane ostatnie spotkanie 5. kolejki TBL, w którym Stabill Jezioro we własnej hali podejmował Śląsk Wrocław. Goście z Zachodu kraju w tym meczu mieli okazję wyjść na prowadzenie wśród drugiej szóstki zespołów, natomiast tarnobrzeska drużyna ambitnie mogła grać już tylko i wyłącznie o pozostanie na przedostatnim miejscu w tabeli.
Najciekawszy pojedynek zapowiadał się pod koszem, gdzie Andrew Fitzgerald i Nicchaeus Doaks ponownie zmierzyli się z Krzysztofem Sulimą, Michałem Gabińskim i Paulem Millerem.
Początek meczu był wyrównany, a przez pierwsze 2 minuty punktowali gracze podkoszowi obu drużyn. Prowadzenie gościom zapewnił jednak Paweł Kikowski, który trafił dwie trójki oraz zaliczył celny rzut za 2. Zarówno po stronie Stabillu, jak i przyjezdnych z Wrocławia mogliśmy zobaczyć dużo niecelnych prób. Gospodarze w przeciwieństwie do Śląska mieli przygotowane zagrywki, a przypomnijmy, że sezon jest już bliski końca. Oznacza to, że zespół 'grający’ na poziomie ekstraklasowym już trzeci sezon gra bez konkretnej taktyki. Przewaga wrocławian wzrastała, zupełnie podobnie jak strat w ekipie Jeziora. Ostatecznie po pierwszej kwarcie goście prowadzili 26:16.
Drugą odsłonę rozpoczęły 4 punkty ze strony gospodarzy, a już chwilę później prowadzenie Śląska wynosiło tylko 4 'oczka’. Wtedy właśnie trener przyjezdnych – Jerzy Chudeusz poprosił o timeout, po czym goście tylko na moment wrócili do gry z poprzedniej kwarty. Bardzo dobre spotkanie rozgrywał Chaisson Allen, który na 3 minuty do końca popisał się świetnym zagraniem ’and one’. Wrocławianie byli jednak zdecydowanie zbyt mocni, a indywidualna dobra gra poszczególnych zawodników mogła funkcjonować tylko momentami. Po pierwszej połowie Siarka przegrywała 37:45.
Pierwsze minuty po powrocie z szatni lepiej rozegrali gospodarze, kiedy dwa celne rzuty za 3 trafił Krzysztof Krajniewski, a później również Fitzgerald. Przewaga Śląska zmalała do 2 punktów i szansa Stabillu na wyjście na prowadzenie nareszcie chociaż przez chwilę pojawiła się w głowach kibiców, których i tak można było policzyć na palcach. Tak jak napisałem, run tarnobrzeżan nie trwał długo, a głównym z powodów była świetna gra Krzysztofa Sulimy i Michała Gabińskiego, których świetnie podaniami obsługiwał Robert Skibniewski (11as). Z kolei po stronie Siarki negatywne wrażenie po sobie zostawiali Doaks i Łukasiak często forsując rzuty pod tablicami. Na niespełna 4 minuty do zakończenia tej odsłony, na hali pojawili się kibice z Wrocławia, dzięki czemu po raz pierwszy na meczu zrobiło się odrobinę głośniej. Tymczasem na parkiecie Śląsk kontynuował swoją dobrą grę wychodząc na prowadzenie 67:53. Po 30 minutach meczu goście prowadzili 72:59.
Tuż po rozpoczęciu ostatniej kwarty, Siarka ponownie zaliczyła świetny run w minutę zdobywając 6 punktów i powoli wracała do gry, ale po krótkim timeoucie wziętym przez szkoleniowca gości wydawało się, że wszystko wróci do normy. Próbującą odrobić stratę do rywali Stabill prowadził świetny Allen, ale dyspozycja innych zawodników nie była w stanie pomóc zagranicznemu liderowi gospodarzy. Na niespełna 6 minut do końca, Fitzgerald popisał się genialnym ’ankle-breakerem’ na Radosławie Hyżym, lecz jego rzut nie zakończył się punktami. Zwycięzca w tym spotkaniu był już raczej pewny po celnej trójce Kikowskiego na 3 minuty do końca. Przedstawienie jakie było prezentowane przez Jezioro w 110% przypominało żałosną komedię, której nikt nie chce oglądać. Mecz zakończył się wynikiem 89:72 na korzyść wrocławian.
Najlepszymi graczami spotkania okazali się Paul Miller (26pkt i 12/14 z gry) i Robert Skibniewski (12pkt i 11as). Po stronie pokonanych wyróżnił się Andrew Fitzgerald (20pkt).
Wynik: Stabill Jezioro Tarnobrzeg – WKS Śląsk Wrocław 72:91 (16:26, 21:19, 22:27, 13:19)
Jezioro: Fitzgerald 20, Allen 16, Doaks 14, Goffney 6, Krajniewski 6, Patoka 4, Łukasiak 4, Nowakowski 2.
WKS: Miller 26, Kikowski 16, Johnson 15, Skibniewski 12, Sulima 10, Gabiński 8, Ochońko 2, Hyży 2, Mroczek-Truskowski 0.