To był zdecydowanie najlepszy mecz z dotychczas rozegranych w dolnej szóstce – efektowny, szybki i zacięty do ostatnich sekund. Ostatecznie 77:75 triumfowali gospodarze, którzy odnieśli tym samym czwarte zwycięstwo z rzędu, Śląsk zaś przerwał serię pięciu kolejnych wygranych. Ozdobą meczu był pojedynek czołowych rozgrywających ligi – Krzysztof Szubarga (17 pkt., 8 as., 3 zb.) okazał się w nim lepszy od Roberta Skibniewskiego (12 pkt., 5 zb., 5 as.), spotkanie pokazało jednak doskonale, jak wiele w grze obu ekip zalezy od tych właśnie graczy.
W szeregach AZS-u wyróżnili się ponadto LaceDarius Dunn (20 pkt., 9 zb., 2 as.), który trafiał kluczowe wolne w końcówce oraz Darrell Harris (17 pkt., 7 zb.). W drużynie Śląska dobre zawody rozegrali Paul Miller (19 pkt., 4 zb., 2 bl), a po 12 oczek dorzucili Paweł Kikowski, Michał Gabiński i Dominique Johnson.
Dzięki wygranej AZS zrównał się z Asseco, a do Śląska traci dwa punkty, ale ma jeden mecz rozegrany mniej.
Od pierwszych sekund mecz toczył się w bardzo szybkim tempie, a zdecydowanie lepiej w spotkanie weszli gospodarze – zaczęło się od 4:0, a po akcji 2+1 Szubargi w trzeciej minucie meczu AZS prowadził już 15:6. Wszechstronnością imponował Dunn (6 pkt., 5 zb., 2 as. w 1. kwarcie), a punkty z różnych pozycji zdobywał Krzysztof Szubarga (8 pkt.). Śląsk szybko zdołał się jednak otrząsnąć i po serii 11:2 goście zdołali wyrównać (17:17) – z dystansu trafiali Skibniewski i Gabiński, a pięć kolejnych punktów zdobył najlepszy wśród wrocławian Paweł Kikowski (9 pkt., w pierwszej odsłonie). Akademicy odzyskali kilkupunktowe prowadzenie dzięki trójkom Dunna i Dąbrowskiego oraz trzypunktowej akcji skutecznego w pierwszej kwarcie Darrella Harrisa (9 pkt., 4/5 z gry, 3 zb.), ale kwartę celnym trafieniem spod kosza zakończył Kikowski i AZS prowadził po 10 minutach już tylko 26:23.
O ile pierwsza kwarta była imponująca pod względem skuteczności i gry w ataku – i to z obu stron – o tyle w ciągu pierwszych czterech minut drugiej kwarty oba zespoły trafiły do kosza ledwie po razie! Pierwsi przebudzili się goście, którzy po czterech kolejnych punktach Paula Millera wyszli na jednopunktowe prowadzenie, a po trójce Skibniewskiego osiągnęli najwyższą w meczu, czteropunktową przewagą (36:32). Przez kolejne trzy i pół minuty Śląsk nie był jednak w stanie zdobyć punktów (7 pudeł, 2 straty!), a koszalinianie po serii 7:0 i pięciu punktach Artura Mielczarka zdołali odzyskać prowadzenie i do szatni schodzili wygrywając 39:36, a ozdobą końcówki 2. kwarty były dwa efektowne bloki Cezarego Trybańskiego.
Reprymenda w szatni gości musiała być skuteczna, bowiem Śląsk rozpoczął drugą połowę od błyskawicznego 6:0 (trójka Johnsona i akcja 2+1 Millera), a choć chwilę później z dystansu trafił Szubarga, to kolejne 6 punktów zdobył świetnie grający Paul Miller (9 pkt. w dwie minuty) i wrocławianie prowadzili już 48:44. Gospodarzy próbował poderwać Krzysztof Szubarga, który rzucił pięć punktów z rzędu, ale Śląsk odpowiedział trójkami Kikowskiego i dobrze kierującego grą wrocławian Skibniewskiego i przewaga urosła do 5 oczek (54:49). Od tej chwili obie drużyny ponownie zatrzymały się w ofensywie i zaczęły popełniać proste błędy, ale szybciej z letargu obudzili się gospodarze, którzy po trafieniach Harrisa i Dunna zbliżyli się na punkt do wrocławian, którzy przez ponad dwie minuty nie potrafili trafić do kosza. Końcówka kwarty należała jednak do Śląska, który zaliczył serię 6:1 i na 10 minut przed końcem meczu prowadził 60:54.
Ostatnią kwartę meczu AZS zaczął piorunująco – seria 14:2 (trójki Robinsona, Dąbrowskiego, Harrisa i 5 oczek Wołoszyna) pozwoliła Akademikom wyjść na prowadzenie 68:62, a aż 4 asysty w tym fragmencie gry zaliczył Krzysztof Szubarga. Śląsk wrócił do gry po trójce Gabińskiego i wolnych Johnsona, ale kolejna trójka Harrisa dała AZS-owi prowadzenie 71:67, a do końca pozostawały już tylko 3 minuty. AZS nie zdołał jednak pójść za ciosem i przez kolejne 2 minuty nie zdobył punktów, ale wrocławianie zdołali trafić tylko raz (niepilnowany Miller spod kosza), w dodatku na 40 sekund przed końcem spod samego kosza równo z syreną kończącą akcję trafił LaceDarius Dunn i AZS ponownie prowadził 4 punktami (73:69). Nadzieję na wygraną Śląskowi przywrócił 22 sekundy przed końcem meczu Paul Miller, który efektownym wsadem wykończył podanie Johnsona i Igor Milicić zmuszony był wziąć czas. W ciągu kolejnych 10 sekund Śląsk popełnił 3 taktyczne przewinienia (wcześniej mieli na koncie zaledwie jeden faul), a gdy na 9 sekund przed końcem LaceDarius Dunn wykorzystał dwa rzuty wolne wydawało się, że jest już po meczu, przewaga AZS-u wynosiła bowiem 4 punkty (75:71). Okazało się jednak, że Śląsk nie powiedział jeszcze ostatniego słowa – szybką trójkę trafił Dominique Johnson i 6 sekund przed końcem koszalinianie prowadzili już tylko punktem. Ponownie na linii rzutów wolnych stanął faulowany taktycznie Dunn i Amerykanin ponownie wykorzystał oba rzuty, a chwilę później Szubarga faulował taktycznie Skibniewskiego, żeby uniemożliwić gościom oddanie trójki. Skibniewski trafił pierwszy rzut, drugi celowo spudłował, ale nikt z jego partnerów nie zdołał zebrać piłki w ataku i ostatecznie 77:75 wygrał AZS odnosząc tym samym czwartą wygraną z rzędu i przerywając serię pięciu kolejnych zwycięstw Śląska.