Drugi raz z rzędu mecz AZS-u Koszalin z Asseco zakończył się dogrywką i po raz drugi wygrali w niej gospodarze, którzy po dramatycznie słabym spotkaniu okazali się lepsi od rywali 68:66. Goście prowadzili , co prawda, przez niemal cały mecz (w pewnym momencie nawet trzynastoma punktami), ale w ostatnich sekundach regulaminowego czasu szaloną akcję 2+1 popisał się Krzysztof Szubarga i doprowadził do dogrywki, w której po równie dramatycznej końcówce triumfowali ostatecznie Akademicy.
W szeregach AZS-u wyróżniał się oprócz Szubargi (12 pkt., 7 zb., 4 as., ale też 7 str.) także Darrell Harris, który zaliczył imponujące double-double (19 pkt., 14 zb.). Liderem gości był A.J. Walton (21 pkt., 6 as., 6 prz., 3 zb.).
Warto zauważyć, że Akademicy wygrali mimo popełnienia aż 20 strat, oba zespoły raziły też fatalną nieskutecznością trafiając ledwie co trzeci rzut z gry.
Początek meczu mógł wprawić w zażenowanie nieliczną grupę koszalińskich kibiców – gospodarze w ciągu pierwszych pięciu minut popełnili aż cztery straty i nie zdobyli ani jednego punktu, a szczególną nieudolnością popisywał się LaceDarius Dunn, który grał tak prymitywną koszykówkę, że mógłby sobie nie poradzić nawet w drużynie gimnazjalnej. Asseco w tym czasie rzuciło 8 punktów i wydawało się, że dojdzie do prawdziwego pogromu. Niemoc gospodarzy przerwał wreszcie celną trójką Artur Mielczarek, a chwilę później zdegustowany postawą swoich kolegów Krzysztof Szubarga trafił dwie trójki z rzędu, ale odpowiedź gości była miażdżąca – za trzy trafiali kolejno Walton, Dmitriew i Seweryn i po 10 minutach Assseco prowadziło 17:11, a wspomniana trójka była najlepsza wśród gdynian.
Druga kwarta zaczęła się dla gospodarzy znacznie lepiej – najpierw za trzy trafił Maciej Raczyński, a potem dwa kapitalne bloki zaliczył Bartłomiej Wołoszyn i oba zespoły dzielił już tylko punkt. Asseco zdołało jednak odskoczyć na pięć punktów po trafieniach Matczaka i Galdikisa, a po trójce Frasunkiewicza nawet na sześć. AZS zdołał zmniejszyć stratę do punktu po celnych wolnych Dunna (trzech – jedyne punkty do przerwy) i Wołoszyna, ale pogoń gospodarzy przerwała znakomita akcja Waltona z Galdikasem – zakończona niebywałym alley-oppem. Do Waltona należało także ostatnie słowo w pierwszej połowie – najpierw trafił z półdystansu, a potem po przebiegnięciu całego boiska efektownie zapakował piłkę do kosza praktycznie równo z syreną, ku całkowitej bezradności koszalińskiej obrony, dzięki czemu goście po 20 minutach prowadzili 30:25.
Tak niski wynik do przerwy był efektem koszmarnej skuteczności – gospodarze trafili ledwie 6 z 26 rzutów (23%), w tym szokujące 2/16 za dwa, a głównymi winowajcami byli Dunn (0/4) i Robinson (0/5). Problemem Akademików były także straty – aż 10, z czego 4 Szubargi i 3 Dunna. Gospodarzy ratowały tak naprawdę rzuty wolne (9/9) i trójki (4/10). Goście grali niewiele lepiej, ale wyraźnie dominowali pod koszem (14:2) i mieli w swoich szeregach znakomitego Waltona (7 pkt., 4 as., 2 zb., 2 prz., 0 str. do przerwy).
Początek trzeciej kwarty był w wykonaniu AZS-u równie koszmarny, jak pierwszej – straty, pudła (nawet z wolnych) i przegrana walka na własnej tablicy, co przełożyło się na sześć minut (!) bez punktów. W tym czasie goście zdobyli 8 punktów (Seweryn 5, Walton 3) i po serii 12:0 prowadzili już 38:25. Co ciekawe, Akademicy od połowy kwarty grali bez nominalnego obrońcy – na ławkę powędrował fatalnie grający Dunn i nieschodzący wcześniej nawet na chwilę Szubarga, który ze zmęczenia coraz częściej zaczął popełniać błędy – obaj wrócili dopiero w połowie czwartej kwarty. Pierwsze po blisko siedmiu minutach punkty dla AZS-u zdobył wreszcie Darrell Harris – po jego pięciu kolejnych oczkach przewaga Asseco stopniała do ośmiu punktów (38:30). Asseco miało wyraźne problemy z konstruowaniem akcji ofensywnych – w ciągu kilku minut jedyne punkty dla gości zdobył z rzutów wolnych Łukasz Seweryn, gospodarze zaś po pięciu kolejnych punktach Bartłomieja Wołoszyna zbliżyli się na pięć oczek (35:40) i uwierzyli, że są jeszcze w stanie rozstrzygnąć losy meczu na swoją korzyść. Kwartę zakończyła jednak trójka A.J. Waltona i na 10 minut przed końcem goście prowadzili 43:37.
Na początku czwartej kwarty po dwójkowych akcjach Harrisa z Robinsonem AZS zdołał dojść rywala na dwa punkty (43:45), ale w odpowiedzi siedem punktów z rzędu zdobył Filip Matczak i na cztery minuty przed końcem Asseco prowadziło siedmioma punktami (52:45) i wydawało się, że jest po meczu. Akademicy nie składali jednak jeszcze broni: za trzy – po raz pierwszy w sezonie! – i to dwukrotnie trafił Darrell Harris i losy meczu mogły się jeszcze odmienić. Asseco odpowiedziało jednak łatwymi punktami spod kosza (trzy razy z rzędu z blokiem spóźniał się Harris) i na minutę przed końcem przyjezdni prowadzili 60:56. Pół minuty przed końcem meczu niezwykle ważną akcję 2+1 zaliczył Piotr Dąbrowski i gospodarze przegrywali już tylko punktem (59:60). Faulowany na 13 sekund przed końcem Walton wykorzystał oba wolne i wyprowadził gości na trzypunktową przewagę, a debiutujący w roli trenera Igor Milicić wziął czas. Akademicy w drugim meczu z rzędu przeciwko Asseco stanęli przed szansą doprowadzenia do dogrywki (w I rundzie uczynił to Dunn trafiając w ostatniej akcji 3 wolne) i po raz kolejny im się to udało. Po szalonej akcji 2+1 Krzysztofa Szubargi AZS doprowadził do wyrównania na 12 sekund przed końcem, a gdynianie nie zdołali już oddać rzutu i dogrywka stała się faktem.
W dogrywce AZS prowadził już trzema punktami i miał piłkę, ale fatalne błędy popełnili Dunn i Harris i Asseco wróciło do gry przegrywając na 13 sekund przed końcem tylko punktem. Taktycznie faulowany Krzysztof Szubarga trafił co prawda tylko jednego wolnego, ale w ostatniej akcji goście nie zdołali już zdobyć punktów i gospodarze ostatecznie wygrali 68:66.