Na początku był chaos… A bliżej znana historia zaczyna się w sezonie 1991/1992 kiedy to ówczesny Provide Włocławek był beniaminkiem II ligi (aktualnie I liga).
Trzon drużyny tworzyli wychowankowie. Był też jeden wyjątkowy obcokrajowiec – Igor Griszczuk. Zespół zaskakiwał wszystkich swoją walecznością jak i umiejętnościami. Po sezonie zasadniczym Provide zajął 2 miejsce, które pozwoliło na grę w barażach o ekstraklasę. A i one zostały wygrane i awans stał się faktem. Był to już wielki sukces dla Włocławka.
W kolejnym sezonie dołączyli nowi kluczowi zawodnicy tacy jak Grzegorz Skiba czy Roman Olszewski. Celem na ten sezon było utrzymanie się w ekstraklasie. Zespół przejął nowy sponsor, który miał to umożliwić – Kujawska Fabryka Farb i Lakierów „Nobiles”. Początek był wymarzony – 6 zwycięstw w 7 rozegranych meczach. Później jednak, przez absencję Romana Olszewskiego zespół radził sobie słabiej i po Rundzie Zasadniczej zajął 7 miejsce. Z tego też miejsca wchodził do play-off gdzie czekała go drużyna Stal Bobrek Bytom. Po dwóch meczach w Bytomiu było 2:0 dla miejscowych. Po dwóch we Włocławku 2:2. Wszystko miało się rozstrzygnąć w 5 meczu, który jak się okazało wygrał Nobiles awansując do najlepszej czwórki.
W półfinale czekała drużyna z ASPRO Wrocław – wicemistrz Polski. Po meczach we Wrocławiu było 1:1, po tych we Włocławku 2:2. I kolejny raz Nobiles udowodnił swoją wartość wygrywając we Wrocławiu i awansując do finału! Tam czekała ich inna drużyna z Wrocławia – Śląsk Wrocław. Nigdy wcześniej beniaminek nie zaszedł tak wysoko. Srebro to było wszystko na co było stać włocławian. Wrocławianie łatwo wygrali 3:0 i zdobyli Mistrzostwo Polski. Był to sezon przełomowy – tu zaczęły się sukcesy koszykarzy z Włocławka i już w tym sezonie Nobiles zapisał się na zawsze w historii polskiego kosza zdobywając srebro w debiutanckim sezonie.
I tak minęła dekada. Całe 10 lat zwycięstw i porażek. 10 lat walki o złoto Mistrzostw Polski. 10 lat podczas, których zmienił się sponsor i zostały nim firmy azotowe Anwil. 10 lat w których odeszli świetni koszykarze i ikony klubu w tym Igor Griszczuk. 10 lat w najwyższej klasie rozgrywkowej czekali kibice z Włocławka na świętowanie upragnionego złota. Trenerem w sezonie 2002/2003 został Andrej Urlep, który wcześniej zdobył mistrzostwa ze Śląskiem Wrocław. Przyszedł do Włocławka z nadzieją kibiców, że i tutaj zadziała jego magia. Liderami zespoły byli Andrzej Pluta, Tomas Pačėsas czy Jeff Nordgaard. Anwil po wielu zwycięstwach i kilku porażkach w sezonie zasadniczym zajął ostatecznie 2 miejsce przed Play-Off. W ćwierćfinale Anwil za przeciwnika miał zespół Czarnych Słupsk. Nie był to przeciwnik wymagający i został pokonany 3:0. Zespół awansował do najlepszej czwórki.
W półfinale czekał na nich odwieczny rywal – Idea Śląsk Wrocław. Spotkania półfinałowe nie były już takie łatwe. Walka toczyła się we wszystkim meczach. Po tych we Włocławku było 2:0 po dwóch świetnych meczach. Trzeci był najbardziej zacięty ze wszystkich. Przez regulaminowy czas gry było to walka „kosz za kosz”. Gdy tylko jeden zespół na chwilę odbiegał to drugi szybko go doganiał. Mecz ten rozstrzygnięty został po dwóch dogrywkach. Wygraną wywiózł Anwil meldując się tym samym w finale! Satysfakcja ze zwycięstwa była olbrzymia. Po pięciu sezonach, w których koszykarze Anwilu przegrywali konfrontację w finale właśnie ze Śląskiem, w szóstym mogli się zrewanżować wygrywając w meczach 3:0 i eliminując wrocławian z walki o złoto. Kibice cieszyli się i wszyscy krzyczeli „Osiemnastka odwołana!”
Po tej wygranej Gazeta Pomorska pisała (26 maja 2003):
„Kibice Anwilu sprawili swoim ulubieńcom „gorącą” noc z piątku na sobotę. Już 30 km przed Włocławkiem witali wracającą ekipę, a klaksony samochodów długo obwieszczały wrocławski triumf. Pod „Halą Mistrzów” czekała inna kilkusetosobowa grupa fanów. Aż trudno sobie wyobrazić, co będzie się działo, gdy tytuł mistrza kraju zawita do Włocławka…”
Redaktor nie musiał sobie wyobrażać co będzie się działo. Anwil Włocławek po 6 świetnych meczach w finale przeciwko bogatszemu i wyżej notowanemu Prokomowi Treflowi Sopot zdobył tak długo wyczekiwane Mistrzostwo Polski! Cóż to była za noc we Włocławku… Na trybunach można było zobaczyć nawet przemycone szampany. Anwil zdobył swój pierwszy złoty medal.
I minęło kolejne 11 lat od tego momentu. Przez te wszystkie lata Anwil miał większe sukcesy u mniejsze, ale zawsze znajdował się w czołówce ligi. Zawsze brał udział w rozgrywkach play-off. I nadszedł kolejny przełomowy sezon. Sezon 2013/2014. Przełom nastąpił w grudniu. Tytularny sponsor ogłosił, że wycofuje się częściowo z polityki sponsorskiej klubu. W kibicach zadrżało. Pojawiły się głosy, że to koniec, że zacznie się wyprzedaż zawodników i, że sezon jest spisany na straty. Że niestety i oby podzielimy los Asseco. „Niestety” bo przestaniemy grać o najwyższe cele a „oby” byśmy mogli wystąpić w sezonie 2014/2015. Z zespołu z powodu kontuzji musiał odejść Keith Clanton by móc zaoszczędzić. Ze względu na korzystną ofertę drużynę opuścił Deividas Dulkys. Lider tegorocznej drużyny, którego kibice będą długo pamiętać i będą do niego porównywać przyszłych liderów Anwilu o ile tacy będą. Ostatnio pojawiły się głosy, że Anwil opuścić może nawet kapitan – Seid Hajrić. Na całe szczęście doszło do porozumienia i Bośniak z polskim paszportem zostaje. Czy Anwil Włocławek stać by osiągnąć coś w tym sezonie? Zdania są podzielone. Zespół posiada przyzwoity obwód, ale ma dziurę pod koszem, którą podobno ma wypełnić Paul Miller. Niby teoretycznie stać nas tylko na ćwierćfinał, ale jak historia pokazuje „teoria” nie gra. Grają zawodnicy z sercem i poświęceniem. Jeżeli to będzie to tegoroczny Anwil może walczyć. Walczyć tak jak walczył Provide o awans do ekstraklasy, walczyć tak jak Nobiles w pierwszym sezonie w ekstraklasie, walczyć tak jak Anwil, który zdobywał mistrzostwo. Ale czy pozwoli na to sponsor? Czy pozwolą na to pieniądze? Czy to nie będzie koniec koszykówki we Włocławku? Koniec tej wieloletniej tradycji? Koniec jakiejkolwiek drużyny ekstraklasowej we Włocławku? Koniec wszystkiego co było budowane przez 21 lat? Tego nie wie nikt. A kibice i wszyscy wokół drużyny mogą sobie jedynie pomyśleć jedno zdanie. Quo vadis Anwilu? Quo vadis?