Udany rewanż na ekipie z Wrocławia wzięli podopieczni Miodraga Rajkovicia. Ekipa wicemistrzów Polski przez cały mecz była na prowadzeniu, ale kilkukrotnie Śląsk potrafił dogonić rywali i napędzić im stracha. Ostatecznie jednak na nic się to nie zdało, bo w świetnej formie kolejny raz był Damian Kulig i J.P Prince. Gospodarzom nie pomogła nawet skuteczna gra ich liderów – Roberta Skibniewskiego, Pawła Kikowskiego i Paula Millera. Ostatecznie Turów pokonał Śląsk 97-91 i awansował na 2 miejsce w tabeli TBL.
Początek spotkania ułożył się po myśli gospodarzy, którzy wyszli na boisko nabuzowani i pewni siebie. Szybko mogliśmy oglądać tego efekty, bo celne rzuty Skibniewskiego i Kikowskiego wyprowadziły Śląsk na prowadzenie. Turów od początku więc musiał gonić wynik i dopioł swego na 3 minuty przed końcem pierwszej części gry. Tony Taylor i Damian Kulig także dobrze weszli w to spotkanie i to oni byli motorem napędowym swojej ekipy. Śląsk po dobrym początku nieco opadł z sił, a świetnie wykorzystał to Prince i Kulig. Po ich dobrej grze w końcówce, po pierwszych 10 minutach zgorzelczanie wygrywali 24-18.
Turów także lepiej zaczął drugą część gry, bo zza łuku trafił najpierw Dylewicz, a później tym samym popisał się, całkiem nieźle ostatnio wyglądający Mike Taylor. Po tych rzutach przewaga gości wzrosła do 10 punktów, a przez kilka kolejnych minut oglądaliśmy niesamowitą niemoc strzelecką obu ekip. Szybciej otrząsnęli się gospodarze i powoli wzięli się za odrabianie strat. Turów jednak dobrze bronił i nie pozwalał wrocławianom na znaczne zmniejszenie dystansu. Na szczęście dla gospodarzy końcówka tym razem należała do nich i po celnych akcjach Hyżego oraz Johnsona ich przewaga stopniała do 3 oczek. Do przerwy zatem wicemistrzowie Polski wygrywali 45-42, ale sprawa wyniku była jak najbardziej otwarta.
Po zmianie stron Paul Miller szybko doprowadził do remisu, ale euforia kibiców Śląska trwała tylko chwilę. J.P Prince zaczął katować defensywę wrocławian swoimi wjazdami, a zza łuku trafiali Chyliński oraz Dylewicz i przewaga Turowa znowu wynosiła 10 oczek. Śląsk nie zamierzał jednak odpuszczać, a w bardzo dobrej formie strzeleckiej był dzisiaj Paweł Kikowski i Robert Skibniewski. W końcówce znowu przypomniał o sobie Dominique Johnson, ale co chwila na linii rzutów wolnych stawał Damian Kulig utrzymując tym samym swój zespół na prowadzeniu. Po 30 minutach gry zgorzelczanie wygrywali 75-71.
Decydującą ćwiartkę spotkania w swoim stylu otworzył Damian Kulig, rzucając szybko sześć punktów z rzędu i wyprowadzając Turów na najwyższe w tym spotkaniu, 12-punktowe prowadzenie. Chwilę później dołożył jeszcze piękne trafienie zza łuku, ale w międzyczasie pod koszem dobrze odnajdywał się Paul Miller. Na 3 minuty przed końcem meczu za 3 trafił Skibniewski i wydawało się, że jego koledzy powalczą jeszcze o zwycięstwo. Tak się jednak nie stało, bo osobiste trafiał Mike Taylor, a później kolejne punkty dorzucili J.P Prince i Damian Kulig. Ostatecznie więc Turów ograł Śląsk 97-91 i z nawiązką zrewanżował się wrocławianom za porażkę na własnym boisku.
Śląsk: Kikowski 19, Skibniewski 18, Miller 16, Johnson 13, Mroczek-Truskowski 8, Sulima 7, Hyży 6, Parzeński 2, Gabiński 2
Turów: Kulig 23, Prince 21, M. Taylor 16, Dylewicz 12, T. Taylor 10, Jaramaz 5, Zigeranović 4, Stelmach 3, Chyliński 3