Wciąż bez zakończenia zostaje sprawa afery dopingowej, w którą zamieszani są Damian Kulig, Tony Taylor i masażysta zespołu ze Zgorzelca – Maciej Żmijewski. Jednak z każdym kolejnym dniem, o całej sytuacji jest coraz głośniej, a sprawą zainteresowały się nawet ogólnopolskie media. Głos w tej sprawie zabrało już kilka znaczących dla sprawy osób i trzeba przyznać, ze każdy ma na ten temat inne zdanie(ktoś po prostu kłamie?). Najpierw kilka słów wyjaśnienia złożył Maciej Żmijewski, później Damian Kulig, następnie działacze Turowa zwołali 10 minutową konferencję, a dziś całą sprawę przedstawiają prawie wszystkie portale w kraju. Na antenie TVN24 wypowiedział się także Michał Rynkowski z Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Wiemy już, że w poniedziałek w siedzibie PLK wyjaśnienią złożą obaj zawodnicy.
Przedwczoraj przedstawialiśmy całą sytuację i zarzuty jakie grożą zawodnikom i fizjoterapeucie podejrzanym o stosowanie infuzji dożylnej. Zachęcam do powrotu do tego tekstu:
http://www.naszkosz.enbiej.pl/2014/01/27/kulig-i-taylor-zamieszani-w-afere-dopingowa/
Niestety wiele osób ciągle nie chce zrozumieć, że zarzuty pod adresem zespołu ze Zgorzelca dotyczą wykonania bez pozwolenia infuzji dożylnej, a dopiero na drugim miejscu płynu, który został zawodnikom zaserwowany.
Zacznijmy może od wypowiedzi fizjoterapeuty, który podawał zawodnikom kroplówkę. Maciej Żmijewski przyznał się do winy, pokazując szybko, gdzie popełnił błąd, o czym wspomniał w rozmowie z Przeglądem Sportowym:
Powinniśmy byli złożyć dokument TUE (Therapeutic Use Exemption – przyp. red.), o czym w tym wypadku nie wiedziałem. Przepisy antydopingowe się zmieniają, ja tych TUE wysyłałem w przeszłości wiele. Niewiedza nie jest oczywiście usprawiedliwieniem. Biorę całą winę na siebie i jestem gotów wyjaśnić całą sprawę
Następnie odbyła się specjalnie zwołana konferencja prasowa, na której swój głos zabrał Waldemar Łuczak, prezes PGE Turowa Zgorzelec:
Nie ukrywam, że bardzo liczymy na przesłanie do Komisji Dyscyplinarnej Polskiej Ligi Koszykówki wniosku o wyjaśnienie tej sprawy, ponieważ chcemy rozwiać wszelkie wątpliwości. Po weryfikacji przepisów antydopingowych mogę powiedzieć z pełną stanowczością, że zarówno sztab szkoleniowy, jak i zawodnicy nie mają sobie nic do zarzucenia. Maciej Żmijewski zawsze działał zgodnie z prawem oraz przepisami antydopingowymi
Czyli tworzą nam się dwie wersje. Według fizjoterapeuty błąd został przez niego popełniony, ale już według pana Łuczaka do nieprawidłowości nie doszło. Kto zatem ma racje?
Wszystko wskazuje na to, że jednak pan Żmijewski. Przepisy bowiem mówią jasno, że infuzja dożylna w sporcie jest zabrioniona. Możną ją podawać tylko w ilości do 50 ml i to w warunkach szpitalnych. Każdy inny przypadek, który potrzebuje większej ilości płynu, czyli chociażby taki jak wymioty, zatrucie żołądkowe – dokładnie to czym tłumaczą się w Zgorzelcu, musi zostać zgłoszony do Komisji Zwalczania Dopingu w Sporcie. Jak sam przyznał jej prezes – Michał Rynkowski, żadne pismo w tej sprawie od zespołu z przygranicznego miasta nie wpłyneło więc przepis został złamany w jasnym zarówno dla pana Rynkowskiego jak i pana Żmijewskiego miejscu. Najbardziej szokujące są jednak warunki w jakich do całej infuzji doszło, bo brak podstawowych zasad higieny przy takim zabiegu jest karygodny i mógł po prostu doprowadzić do tragedii.
Zarówno prezes Polskiego Związku Koszykówki – pan Grzegorz Bachański, jak i prezes Turowa – Waldemar Łuczak twierdzą, że narazie jest zbyt mało dowodów na to, żeby oskarżyć zawodników o stosowanie dopingu. No i znowu należy wrócić do punktu wyjścia. O stosowanie niedozwolonych płynów jeszcze nikt, nikogo nie oskarżył, ale ciężko będzie udowodnić, że podpięci do kroplówki i syczący lekko z bólu Damian Kulig oraz Tony Taylor nie zażywają infuzji dożylnej.
Innymi argumentami, którymi na łamach stacji Orange Sport, koszykarzy ze Zgorzelca bronił pan Grzegorz Bachański jest fakt, że anonimowy filmik jest w słabej jakości i nie ma pewności czy jest oryginalny i czy nie jest zmontowany. I tutaj należy przyznać rację, bo wszystko wskazuje na to, że filmik, który do obejrzenia jest w pierwszym tekście, faktycznie jest zlepkiem co najmniej dwóch takich wydarzeń. Łatwo to zauważyć chociażby po tym, że Tony Taylor na początku filmu ma na sobie żółtą koszulkę, a chwilę później jest już ubrany na biało – przebranie się, będąc podpiętym do kroplówki jest raczej niemożliwe. Jeśli okaże się więc, że na filmiku przedstawione są infuzje z różnych dni, to wtedy Turów straci swoją jedyną linię obrony, która przyjął, czyli tłumaczenie się problemami żołądkowymi swoich zawodników. A jak sam twierdzi autor tego nagrania, który wciąż zostaje anonimowy, tak właśnie jest. Zapewnia, że ma łącznie 30 minut filmu, z przeciągu 3 miesięcy, podczas których zawodnicy regularnie przyjmowali kroplówki z nikomu nieznaną substancją.
Tak jak pisaliśmy wcześniej, ta sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan, a jej konsekwencje będą dla Turowa bardzo kosztowne. O aspekcie sportowym, w razie ewentualnego zawieszenia tych dwóch zawodników pisałem dwa dni temu, ale zdecydowanie największą szkodę zespół wicemistrzów Polski poniesie w strefie medialnej. Wczoraj wieczorem artykuły na temat afery dopingowej w zespole ze Zgorzelca obiegły cały kraj i pojawiły się na czołówkach portali internetowych. Sprawą na poważnie zajęła się telewizja TVN24, która najpierw przygotowała materiał i umieściła go na swojej internetowej stronie, a dziś zaprosiła do studia Michał Rynkowskiego z Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Inofrmacje na ten temat można także usłyszeć podczas radiowych wiadomości, na różnych stacjach. Nie trzeba chyba dodawać, że zespół ze Zgorzelca raczej ciepłych słów w tej sprawie nie zbiera.
Można więc powiedzieć, że ciągle wiemy tyle, że nie wiemy nic. Ciężko jednak oprzeć się wrażeniu(ale można), że błąd został popełniony i konsekwencje zostaną wyciągnięte. Dochodzenie na temat tego, co było zawarte w tych kroplówkach pewnie jeszcze trochę potrwa, a całkiem prawdopodobne, że nigdy się tego nie dowiemy. Kluczowy dla losów sprawy bedzie poniedziałek i wtorek, bo dopiero po rozmowie PLK z zawodnikami i dokładnym przeanalizowaniu sprawy przez Komisję do Zwalczania Dopingu w Sporcie będziemy mogli powiedzieć jak zakończy się cała sprawa.
Doczekaliśmy się wreszcie czasów, w któych cała Polska żyje koszykówką i z wypiekami na twarzy czeka na rozwój wydarzeń. Szkoda tylko, że uwagę odbiorców przykuwa Damian Kulig podpięty do kroplówki, a nie Damian Kulig odbierający nagrodę MVP miesiąca, albo rzucający 30 punktów BC Donieck.
Za godzinę w Zgorzeclu Turów podejmie Kotwicę (powrót Łukasza Wichniarza – ma się to wyczucie) i prawdopododnie zarówno Kulig jak i Taylor pojawią się na boisku.
1 komentarz