Stelmet udanie rewanżuje się Valencii

Po kompromitującej przegranej w Walencji, kiedy to drużyna Mistrza Polski uległa znajdującym się aktualnie na drugim miejscu w hiszpańskiej lidze ACB koszykarzom Valencii Basket Club różnicą aż 37 punktów. Dzięki zwycięstwu przed własną publicznością zielonogórzanie przedłużyli swoje szanse na dalszą grę w Eurocup.

Eyenga

Standardowo gra zielonogórzan opierała się głównie na dwójkowych zagraniach Koszarka i Dragicevića. Gracze Valencii jednak dobrze bronili tego typu zagrywki. Na szczęście dla Stelmetu nie do zatrzymania był Christian Eyenga. Kongijczyk myląc się tylko raz przy 7 rzutach zaliczył 10 punktów. Goście niemalże porzucili rozgrywanie kombinacyjnych akcji. Jeśli nie udało się oddać rzutu w pierwsze tempo, to zwalniali nieco, aby po 2-3 podaniach oddać rzut dystansowy. Dzięki dobrej postawie duetu Doelmann – Sato Valencia utrzymywała minimalne prowadzenie. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 18:20 na korzyść przyjezdnej drużyny.

Na początku drugiej kwarty dobre minuty zaliczyli Chanas i Brackins, których celne rzuty dały kilkupunktowe prowadzenie zielonogórskiej ekipie. Trener Uvalin zdecydował się do wystawienia dość eksperymentalnej piątki składających się z samych graczy rezerwowych. Wracający po kontuzji Cesnauskis nie do końca poradził sobie z prowadzeniem gry i w tym czasie goście zdołali z nawiązką odrobić stratę do Mistrza Polski. Wtedy na boisko powrócił Łukasz Koszarek i gospodarze znów zaczęli się rozpędzać. 2 celny rzuty trzypunktowe trafił Kamil Chanas i ponownie na prowadzeniu znalazł się Stelmet. Bardzo dobry fragment w dalszym ciągu zaliczał Craig Brackins, który chyba trochę zaczął się bać o swoją posadę. Chętnie, czy nie, to starał się rozegrać kilka akcji tyłem do kosza. Hiszpanie wciąż grali w sposób prosty, ale bardzo skuteczny. Nie siłowali indywidualnych akcji a najchętniej decydowali się na rzuty zza łuku. Dość słaba jednak skuteczność nie pozwoliła im na zbudowanie solidnej przewagi, jak to było w Walencji.

Z każdą minutą trzeciej kwarty Stelmet coraz bardziej przyspieszał. W ofensywie starali się grać przede wszystkim z kontry. W defensywie natomiast wychodzili bardzo wysoko, a dzięki agresywnej obronie zmusili swoich rywali do znacznej zmiany w stylu gry. Choć początkowo zwiększenie tempa przynosiło zamierzony skutek, to z czasem odbiło się na Mistrzach Polski lekką czkawką, bowiem Hiszpanie przystosowali się do szybkiej gry gospodarzy. Wtedy zielonogórzanie zaczęli popisali się kilkoma celnymi trójkami i wyszli na blisko dziesięciopunktowe prowadzenie.

Zmotywowani gospodarze za nic nie chcieli oddać prowadzenia. W obronie grali bardzo ciasno i agresywnie, a w ataku konstruowali przemyślane i konsekwentne akcje. Choć mogłoby się wydawać, że taka gra jest przepisem na zwycięstwo w tym meczu, to nagle do odrabiania strat zabrali się gracze Valencii. Po bardzo dobrym fragmencie w wykonaniu Martineza i Doellmana drużyna gości zaliczyła serial punktowy 7:0 i z dziesięciu punktów przewagi zrobił nam się mecz na styku. Na niecałą minutę przed końcem spotkania pod dość szczęśliwym rzucie zza łuku Lafayette’a Valencia wyszła na minimalne prowadzenie. Chwilę później 2 rzuty osobiste na punkty zamienił Kamil Chanas i z powrotem bliżej zwycięstwa byli podopieczni Uvalina. Po raz kolejny Lafayette starał się wyprowadzić swoją drużynę na prowadzenie, ale jego rzut nie znalazł drogi do kosza, a piłka poleciała prosto do rąk Łukasza Koszarka, który od razu był faulowany. Podobnie jak Chanas nie pomylił się z linii rzutów osobistych i Stelmet na 14 sekund przed końcem spotkania wygrywał różnicą 3 oczek. Choć po szybkiej akcji coast to coast celnego rzutu szukał Ribas, to dobrą obroną popisał się Cel i znów gospodarze zebrali piłkę po niecelnym rzucie Hiszpanów. Było już wtedy jasne, że Stelmet nie odda już zwycięstwa. Mecz zakończył się wynikiem 82:77

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.