Koszykarze ze Zgorzelca okazali się lepsi od zawodników Polpharmy, pokonując ich w Starogardzie 82-79. Podopieczni trenera Rajkovicia nie mogą być jednak zadowoleni z siebie, bo ich przewaga na początku spotkania wynosiła już 20 oczek, ale brak koncentracji sprawił, że Kociewskie Diabły odrobiły straty. Polpharma miała też świetne okazje do wyjścia na prowadzenie i zwycięstwa w dzisiejszym spotkaniu, ale brak zimnej krwi w żyłach zawodników ze Starogardu sprawił, że to zgorzelczanie wracają do domu z tarczą. Najlepszym strzelcem spotkania okazał się obwodowy zespołu ze Zgorzelca – Łukasz Wiśniewski, autor 19 oczek. Tyle samo punktów zapisał na swoim koncie Ovidijus Varanauskas.
Początek spotkania przyniósł nam sporo chaosu, bo zarówno koszykarze Polpharmy jak i Turowa byli nieco popdaleni i zapominali o zastawianiu. Na prowadzenie szybko wyszli jednak goście, bo najpierw udaną akcją 2+1 popisał się Ivan Zigeranovic, a chwilę później zza łuku trafiali Tony Taylor i Łukasz Wiśniewski. Serbski center miał jednak problemy w defensywie z Nikola Jefticiem i już po 3 minutach musiał opuscicć boisko z 2 faulami na koncie. Nie była to jednak wesoła wiadomość dla gospodarzy, bo na parkiecie pojawił się Damian Kulig, który kolejny raz był w świetnej dyspozycji i w niecałą minutę zapisał na swoim koncie 4 punkty i asystę. Przewaga Turowa powoli rosła, ale Polpharma nie składała broni, bo miała w swoich szeregach Nikole Jefticia, który świetnie radził sobie w pomalowanym i utrzymywał swój zespół w grze. W kontrze jednak jak zawsze niezawodny był J.P Prince i to goście utrzymywali 8-punktową przewagę. Końcówka pierwszej kwarty to popis siły tercetu Kulig-Wiśniewski-Prince, a gospodarze nie potrafili zatrzymać żadnego z nich i po 10 minutach przegrywali już 16-29.
Kociewskie Diabły mogły w pierwszej połowie liczyć na Marcina Kosińskiego, który mądrze penetrował i starał się przenosić grę swojego zespołu bliżej kosza, czyli tam gdzie zgorzelczanie nie są najsilniejsi. W połowie drugiej kwarty tradycyjnie już atak ekipy Miodraga Rajkovicia stanął w miejscu i jedynym pomyslem na gre były indywidualne zagrania Tony’ego Taylora i J.P Prince’a. Wykorzystali to gospodarze, którzy uruchomili swój szybki atak i zdołali odrobić sześć punktów zmniejszając stratę do 10 oczek (i to bez Jefticia na boisku). Po przerwie na żądanie, o która poprosił trener Turowa przewaga gości znowu zmalała, bo Kevin Johnson chętnie podejmował grę z Damianem Kuligiem, który ma jeszcze sporo do poprawy na bronionej części boiska. Polpharma może mieć jednak pretensje tylko do siebie, bo nie potrafiła pójść za ciosem i „przeciąć” zgorzelczan, pudłując z dogodnych pozycji. Na parkiecie znowu pojawił się Ivan Zigeranovic i zdominował całą trumnę, spokojnie radząc sobie z bierną postawą w obronie wysokich graczy ze Starogardu. Dzięki temu Turów minimalnie wygrał drugą kwartę (19-17), ale w całym spotkaniu prowadził już 48-33.
Z szatni znacznie bardziej skoncentrowani wyszli gospodarze, którzy w obronie mądrze wymuszali błędy rywali, a w ataku po punktach z dystansu Grzegorza Kukiełki i Varanauskasa zmniejszyli straty do 8 oczek. Niestety drugi raz w dzisiejszym spotkaniu podopiecznym Tomasza Jankowskiego zabrakło zimnej krwi i nie potrafili oni wyprowadzić ostatecznego ciosu. Spokojnie ten fakt wykorzystał J.P Prince do spółki z Łukaszem Wiśniewskim, którzy po stratach Kukiełki i Johnsona zdobywali łatwe punkty. Dzięki temu w połowie 3 kwarty przewaga gości znowu wynosiła ponad 10 oczek, ale swój 4 faul złapał Damian Kulig i musiał usiąść na ławce rezerwowych.
Był to przełomowy moment w tej odsłonie gry, bo chwilę później tryb „on fire” włączył Varanauskas i praktycznie w pojedynkę sprawił, że Polpharma doszła rywali na dystans 4 oczek. Co ciekawe trener Rajkovic kompletnie nie reagował i postanowił nie brać przerwy na żądanie. Zemściło się to na nim bardzo szybko, bo jego podopieczni kompletnie pogubili się zarówno w ataku jak i w obronie i po punktach Marcina Kosińskiego oraz Courtneya Eldridge’a Polpharma doprowadziła do pierwszego w tym spotkaniu remisu. Tylko dzięki udanej akcji w końcówce Zigeranovicia po 30 minutach gry to goście prowadzili 60-58, ale w trzeciej kwarcie zdecydowanie lepsi byli gospodarze (25-12).
Kiedy wydawalo się, że Kociewiacy mają wszystko pod kontrolą i od początku 4 kwarty znowu rzucą się do gardeł rywali, goście przypomnieli sobie jak grać w koszykówkę. Szybko uspokoili sytuację, zacieśnili szyki obronne i w 3 minuty sprawili, że kolejny raz uciekli Polpharmie na bezpieczny dystans. Faul niesportowy zaliczył Kacper Radwański, bezpardonowo traktując Ivana Zigeranovicia i po tej akcji goście prowadzili różnicą 13 oczek. Swoich kolegów do walki kolejny raz chciał poderwać Marcin Kosiński i po jego celnym rzucie zza łuku, oraz pięknej asyście do Nikoli Jefticia przewaga gości stopniała do 5 punktów. Miodrag Rajkovic konsekwentnie nie reagował, a przewaga jego zespołu jeszcze bardziej zmalała.
Na jego szczęście gospodarze kolejny raz udowodnili, że brakuje im zimnej krwi i opanwania, przez co trzeci raz w dzisiejszym spotkaniu nie wykorzystali swojej szansy. Na 40 sekund przed końcem spotkania Turów prowadził 78-73, o czas poprosił trener Jankowski, a na trybunach zaczęło roznosić się głośne: Gdzie jest Hicks? (4 minuty dziś na parkiecie). Gracze Polpharmy zaczęli serię szybkich fauli co przyniosło pozytywny efekt, bo po 1 osobistym spudłowali Kulig i Wisniewski, a po drugiej stronie parkietu skuteczne akcje przeprowadzał Jeftić i Johnson. Chwilę później jednak bardzo głupią stratę popełnił Marcin Kosiński. Na 3 sekund przed końcem spotkania gospodarze przegrywali 78-82, a na linii stanął Johnson, który specjalnie spudłował swój drugi rzut, ale szybko zebrał piłkę i znalazł na dystansie Kacpra Radwańskiego. Jego próba rzutu trzypunktowego nie przyniosła jednak efektu i ostatecznie to Turów okazał się w tym spotkaniu lepszy wygrywając 82-79.
Zgorzelczanie nie zagrali porywającego spotkania, a momentami wyglądali wręcz fatalnie, ale byli dzisiaj zdecydowanie bardziej opanowani. Polpharma miała trzy okazje w tym spotkaniu, aby pójść za ciosem i wyjść na prowadzenie, ale zawsze brakowało jej zimnej krwi i chłodnej głowy swoich obwodowych. Straty w kluczowych momentach spotkania były gwoździem do trumny Kociewskich Diabłów. Turów może mowić o sporym szczęściu, bo niewiele zabrakło, a wygrana na Maratońskiej z Treflem poszłaby na marne.
Polpharma Starogard Gdański – PGE Turów Zgorzelec
(16-29, 17-19, 25-12, 21-22)
Polpharma: Varanauskas 19, Kosiński 15, Jeftić 14, Kukiełka 11, Johnson 10, Eldridge 8, Trybański 2.
Turów: Wiśniewski 19, Prince 18, Zigeranović 15, T. Taylor 13, Kulig 9, Dylewicz 4, M. Taylor 2, Krestinin 2.
P.S Specjalne podziękowania dla kibiców, którzy zasiadali w okolicach kamery wysyłającej obraz do płatnego przekazu wideo na oficjalną stronę PLK i zadbali o to, żeby brak komentatora był wynagrodzony głośnymi komentarzami z trybun 😉