Bardzo dziwny mecz obejrzeli zgromadzeni we włocławskiej Hali Mistrzów kibice – miejscowy Anwil pokonał AZS Koszalin 75:70 mimo że goście wygrali aż trzy kwarty. O wygranej gospodarzy zadecydowała jednak pierwsza odsłona, w której znokautowali rywala w stosunku 26:8. Akademicy do ostatnich sekund walczyli o wygraną, po raz trzeci z rzędu przegrali jednak w dramatycznych okolicznościach. Na nic zdał się znakomity występ Seka Henry’ego, który rzucił 26 pkt. i miał 5 asyst, nie miał bowiem odpowiedniego wsparcia ze strony partnerów z zespołu. Liderem gospodarzy był Dusan Katnić, który rozegrał najlepszy mecz w sezonie – do 22 pkt. (7/12 z gry) dodał aż 7 asyst.
Po tej wygranej Anwil umocnił się na czwartym miejscu w tabeli, AZS zaś cały czas okupuje dziewiątą lokatę i ma coraz większą stratę do pozostałej trójki walczącej o szóste miejsce – Śląska, Asseco i Rosy.
W pierwszej kwarcie Anwil dosłownie zmiażdżył koszalinian, którzy nie radzili sobie ani w ataku, ani w obronie. Wynik 26:8 dla gospodarzy doskonale oddawał to, co działo się na parkiecie. Anwil grał niezbyt efektowną, ale za to bardzo skuteczną koszykówkę, a dobrze grą kierował Dusan Katnić. W drugiej kwarcie gra gości nie uległa poprawie, zatrzymali się natomiast włocławianie, dlatego też wynik cały czas utrzymywał się na poziomie kilkunastopunktowego prowadzenia Anwilu (38:23). Znakomite zawody rozgrywali Katnić (13 pkt., 5/7 z gry, 4 as.) i Mateusz Kostrzewski (10 pkt., 4.7 z gry, 3 zb., 2 as.), a wspierali ich Seid Hajrić (5 pkt., 4 zb., 3 prz.) i Danilo Mijatović (8 pkt., 3/3 z gry).
W ekipie AZS-u grało właściwie tylko dwóch graczy – Sek Henry i Raymond Sykes. Obaj zdobyli pierwszych 19 punktów dla zespołu i 22 z 23 w całej pierwszej połowie – jeden jedyny punkt z rzutu wolnego dorzucił Oded Brandwein. Henry miał na koncie 8 pkt. i 2 as., ale też 2 straty i nie imponował skutecznością (2/6), świetnie grał natomiast Sykes, który rzucił aż 14 pkt. (6/8 z gry). Niestety, reszta zespołu dodała jedynie wspomniany punkt Brandweina z wolnego i spudłowała wszystkich 12 rzutów z gry (po 5 Brandwein i Wołoszyn!). Akademicy trafili ledwie 1 z 12 rzutów z dystansu, wyraźnie też przegrywali w punktach z kontry (2:10) i spod kosza (12:18).
Trzecia kwarta rozpoczęła się od runu 6:0 dla Anwilu i przewaga gospodarzy osiągnęła najwyższy pułap w meczu – aż 23 punktów (46:23). Dopiero po 24 minutach punkty z gry dla AZS-u zdobył inny gracz, niż Sykes czy Henry – dwie trójki trafił Oded Brandwein, jedną dodał Dragan Labović i goście zaczęli stopniowo odrabiać straty. Na atakowanej desce świetnie spisywał się Darrell Harris, który w ciągu minuty zaliczył trzy zbiórki ofensywne, ale partnerzy nie potrafili zamienić ich na punkty. Dopiero pięć kolejnych punktów Henry’ego, a później kolejne pięć Bartłomieja Wołoszyna pozwoliło Akademikom zbliżyć się na zaledwie 13 punktów (46:59 po trzech kwartach).
Przez pierwszych pięć minut ostatniej kwarty gospodarze zdołali zdobyć zaledwie jeden punkt, goście zaś odpowiedzieli 5 pkt. Labovicia i przegrywali już tylko 53:60. Niemoc Anwilu przerwał wreszcie niezawodny tego dnia Katnić, a kluczowa dla losów meczu okazała się akcja z 36. minuty, kiedy to sędziowie podyktowali dwa faule techniczne przeciwko graczom AZS-u – pierwszym za rzekome flopowanie ukarany został Henry, drugim, już za dyskusje, Labović. Cała akcja przyniosła Anwilowi aż 6 oczek (3 wolne Mijatovicia + trójka Dulkysa) i gospodarze odskoczyli aż na 13 oczek (68:55). AZS nie składał jednak broni – seria 6:0 (w tym 4 punkty bardzo aktywnego Piotra Dąbrowskiego) pozwoliła na nawiązanie kontaktu z rywalem – na minutę przed końcem Anwil prowadził już tylko siedmioma punktami (68:61). Kolejnych 5 punktów Henry’ego zmniejszyło tę stratę do pięciu oczek (71:66), a po koszu Dąbrowskiego na 15 sekund przed końcem było już tylko 72:68. Końcówka należała już jednak do gospodarzy – taktycznie faulowany Katnić trafił dwa wolne, a wynik na 75:70 jednym celnym osobistym ustalił Piotr Pamuła i było po meczu.
Najlepszy mecz w sezonie rozegrał Dusan Katnić, który był prawdziwym liderem gospodarzy – rzucił 22 pkt. (7/12 z gry) i miał 7 asyst. 13 pkt., 8 zb. i 3 prz. dodał Seid Hajrić, 11 pkt. i 6 zb. Danilo Mijatović, a 10 pkt., 3 zb. i 2 as. Mateusz Kostrzewski, który punktował tylko w pierwszej połowie. Po 8 pkt. i po 6 zb. dorzucili Dulkys i Sokołowski.
Pod nieobecność kontuzjowanego LaceDariusa Dunna liderem gości był świetnie dysponowany tego dnia Sek Henry. Kapitan Akademików zdobył 26 pkt. na świetnej skuteczności (7/13 z gry, 10/11 z wolnych), miał też 5 asyst i 3 zbiórki. 14 pkt. (6/9 z gry) miał Raymond Sykes, który grał jednak tylko w pierwszej połowie. W drugiej zastąpił go Darrell Harris, który choć dobrze radził sobie w walce o zbiórki (6 zb.), to nie istniał w ataku (2 pkt.). 10 pkt. dodał Dragan Labović, 6 pkt., 5 zb. i 3 as. dorzucił Piotr Dąbrowski, a 7 pkt., 4 as. i 3 zb. dodał Oded Brandwein, który jednak jak tamta dwójka i Bartłomiej Wołoszyn raził nieskutecznością (cała czwórka miała łącznie 11/37 z gry!).
–
Anwil Włocławek – AZS Koszalin 75:70 (26:8, 12:15, 21:23, 16:24)
Anwil: Katnić 22, Hajrić 13, Mijatović 11, Kostrzewski 10, Sokołowski 8, Dulkys 8, Pamuła 3, Witliński 0.
AZS: Henry 26, Sykes 14, Labović 10, Brandwein 7, Dąbrowski 6, Wołoszyn 5, Harris 2, Raczyński 0, Mielczarek 0.