Turów przerywa zwycięską serię Anwilu

Turów Zgorzelec po mocno kontrowersyjnym spotkaniu z AZS-em Koszalin udał się do Włocławka, gdzie zmierzyć się miał z wiceliderem tabeli TBL – Anwilem. Zgorzelczanie sprawiali wrażenie jakby tym razem chcieli uniknąć wyrównanej końcówki i rozstrzygnięć meczu w ostatnich sekundach. Goście po dobrym spotkaniu w swoim wykonaniu wygrali ostatecznie 83:75. 20 punktów zdobył Prince, a 18 Wiśniewski. Najlepszym strzelcem w szeregach włocławian był Deividas Dulkys, który uzbierał 25 oczek, dzięki czemu powtórzył swoją największą zdobycz punktową w tym sezonie. 

Obie ekipy rozpoczęły dość niespokojnie starając się szybko kończyć swoje akcje, w wyniku czego gracze obu drużyn podczas pierwszym pięciu minut zanotowali łącznie 7 strat. Koszykarze gości polegali głównie na współpracy amerykańskiego duetu Prince – Taylor, który był główną opcją ofensywną Turowa. Anwil starał się zapanować nad wysokim tempem narzuconym przez podopiecznych trenera Rajkovica rozgrywając długie, kombinacyjnie akcje, które nie do końca przynosiły zamierzony skutek. Gospodarze mieli problemy z wykreowaniem dogodnej pozycji do rzutu, a z tonu nie spuszczali zgorzelczanie, którzy przyjęli dziś grę w stylu RUN AND GUN. O dziwo włocławianie nie mieli za bardzo nic do powiedzenia w grze podkoszowej. Dobra defensywna postawa Kuliga i Dylewicza zabrała największe atuty liderom Anwilu – Hajricowi i Clantonowi.

Turów dzięki dominacji w polu podkoszowym zapanował nad sytuacją na parkiecie. Kolejne trafienia Prine’a i Dylewicza pozwoliły gościom na wypracowanie sobie nawet dwunastopunktowej przewagi. Kiedy na parkiet powrócił Deividas Dulkys gra gospodarzy odmieniła się całkowicie. Tym razem to oni przyspieszali, a Dulkys zamieniając swoje akcje na punkty przyczynił się do odrobienia strat. Włocławianie zbliżyli się już nawet na 4 punkty, jednak po trochę słabszym fragmencie w ich wykonaniu pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 43:36.

Zgorzelczanie po przerwie chcieli zaskoczyć rywali i od samego początku 3q włączyli piąty bieg. Szybka gra przypasowała również gospodarzom i przez dość długi moment mogliśmy się cieszyć dynamicznym, a zarazem stojącym na wysokim poziomie widowiskiem. Po raz kolejny swoimi strzeleckimi predyspozycjami wykazywał się Dulkys.

Szczególnie w drugiej połowie gra Anwilu Włocławek była zależna od obecności Deividasa Dulkysa. Podczas gdy Litwin odpoczywał na ławce rezerwowych włocławianie kompletnie tracili pomysł na grę i momentalnie na kilka oczek uciekał Turów.

Choć punktowy lider gospodarzy dwoił się i troił, to wciąż do prowadzącego Turowa brakowało kilku oczek. Wtedy na szczęście dla włocławian po 3 kwartach biernej postawy przebudził się Keith Clanton. Amerykański podkoszowy po swojej prywatnej serii punktowej w końcu wyprowadził swój zespół na upragnione prowadzenie. Turów ostatnie czego chciał w tym momencie to oddać zwycięstwo po udanym meczu na tak trudnym terenie jakim jest Hala Mistrzów we Włocławku, w której Anwil nie przegrał od 4 spotkań. Podopieczni wzięli się więc do roboty i od wyniku 75:75 na 3 minuty przed końcem spotkania zaliczyli serial punktowy w wysokości 8:0, który dał im zwycięstwo. W najważniejszych momentach w drużynie Anwilu swoje rzuty przestrzelali Dulkys i Katnić.

Pierwsza połowa spotkania obfitowała w wiele kontrowersyjnych gwizdków, wobec których usłyszeć można było sporą dezaprobatę kibiców. Jak wy oceniacie pracę sędziów w dzisiejszym spotkaniu?  

Pin It

4 komentarze/y

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.