Polska Liga Koszykówki zdecydowanie nie ma szczęścia w tym sezonie do potencjalnych hitów. Choć mogłoby się wydawać, że pojedynek nie tylko dwóch najlepszych ekip aktualnych rozgrywek, ale również dwóch najbardziej ofensywnych drużyn będzie widowiskiem trzymającym w napięciu do ostatnich sekund, to po raz kolejny „hit” okazał się niewypałem. Mecz całkowicie należał do Stelmetu, który wygrywając 85: 66 przerwał czteromeczową serię wygranych Trefla.
Christian Eyenga zdecydowanie ma w tym sezonie sposób na Trefl. W Superpucharze, który był pierwszym pojedynkiem obu ekip Kongijczyk zaliczył 29 punktów. Blisko 2 tygodnie później, już w ligowym starciu Eyenga rzucił 19 oczek. Również dziś skrzydłowy Stelmetu był nie tylko efektywny, ale i efektowny. W samej pierwszej kwarcie popisał się dwoma efektownymi wsadami i zdobył 11 z 19 punktów drużyny. W początkowych minutach gra ofensywna opierała się głównie na Adamie Waczyńskim, który na dobrej skuteczności zdobył 7 oczek, a 6 dorzucił dominujący w polu podkoszowym Stelmetu Leończyk.
Meczu do udanych z pewnością Majstović. Serbski skrzydłowy bowiem w niecałe 3 minuty spędzone na parkiecie zaliczył 4 przewinienia i od razu powędrował na ławkę rezerwowych. W drugiej kwarcie z kolei po stronie zielonogórzan rozstrzelał się Przemek Zamojski, który swoimi trafieniami(w tym 3+1) pozwolił zdystansować się swojej drużynie. To właśnie dobry fragment „Zamoja” rozpoczął dominację Mistrzów Polski. Z minuty na minutę przewaga gości była coraz bardziej widoczna. Trefl całkowicie stracił pomysł na swoją grę, a po raz kolejny trafna okazała się decyzja Uvalina o postawieniu obrony strefowej.
Gry gospodarzy nie odmieniła rozmowa z trenerem Maskoliunasem. Na całej linii zawodzili Waczyński (4/11 z gry), Jeter (0/8) i Gadri-Nicholson (1/6). Choć podkoszowi Stelmetu prezentowali podobną formę jak cała drużyna rywali, to w najlepsze bawiła cała reszta drużyny gości. Krótką lekcję strzelecką udzielił Zamojski Waczyńskiemu. Najlepszy strzelec Stelmetu na wysokiej skuteczności zaliczył aż 29 punktów, do których dołożył 4 zbiórki i 2 asysty.
O ile w pierwszej połowie Trefl starał się utrzymać dystans do rywali, to druga należała już całkowicie do Stelmetu. Sopocianie przed rozpoczęciu finałowej kwarty zdawali już sobie chyba sprawę, że tego spotkania wygrać się już nie da. Ich gra pokazywała jak bardzo byli bezradni, a jedyne o co mogli powalczyć to uniknięcie kompletnego blamażu. Mecz ostatecznie zakończył się wynikiem 66:85.