AZS wygrywa ze Śląskiem – 79:74

Efektowna trójka Roberta Skibniewskiego zza połowy boiska równo z syreną kończącą pierwszą kwartę, pięć efektownych bloków AZS-u i kilka świetnych wsadów Raymonda Sykesa – te i jeszcze kilka innych atrakcji mogli zobaczyć niezbyt licznie zgromadzeni w koszalińskiej hali kibice podczas toczonego w dość niemrawym tempie meczu, w którym Akademicy pokonali po nerwowej końcówce Śląsk Wrocław 79:74.
Najlepszym graczem meczu był kapitan gospodarzy, Sek Henry (18 pkt., 5 zb., 4 as.). Dzięki temu zwycięstwu koszalinianie zrównali się w tabeli ze Śląskiem, z którym zmierzą się także jutro – w rewanżowym spotkaniu IBC (pierwszy mecz różnicą pięciu oczek wygrali wrocławianie).

Nie tak wyobrażali sobie początek meczu kibice gospodarzy. Co prawda zaczęło się od celnej trójki Piotra Dąbrowskiego, potem jednak Akademicy razili nieskutecznością (kilka minut bez trafienia z gry) i popełniali fatalne straty – brylował w tym szczególnie Dragan Labović, który w 10 minut zaliczył aż trzy. Akademicy nie radzili sobie zupełnie w ataku, nie byli też w stanie zatrzymać skuteczniej grających gości, którzy stopniowo, acz konsekwentnie budowali nieznaczną przewagę. Najefektowniejszymi akcjami pierwszych 10 minut były znakomity blok Sykesa i spektakularna trójka Roberta Skibniewskiego zza połowy równo z syreną kończącą pierwszą kwartę, po której Śląsk prowadził 20:14.
Druga kwarta toczyła się w bardzo niemrawym tempie – Śląsk utrzymywał kilkupunktowe prowadzenie, a AZS nie był w stanie znaleźć recepty na zmianę gry. Sygnał do ataku dał Darrell Harris, który najpierw efektownie zablokował Malesevicia, a potem zdobył punkty spod kosza, chwilę później zaś z dystansu trafił LaceDarius Dunn, zmniejszając tym samym stratę do jednego punktu (27:28). W kolejnych minutach świetnymi akcjami popisywali się Harris, Henry i Dunn, ale w odpowiedzi 5 punktów zdobył Dominique Johnson i na tablicy widniał remis po 34.
Ostatecznie pierwszą połowę wygrali gospodarze – 43:39, a dobrą końcówkę mieli Sek Henry i Raymond Sykes, którzy zdobyli po 4 punkty w ostatnich dwóch minutach.
W pierwszej połowie w ekipie gospodarzy wyróżniali się Dunn (10 pkt., 3 zb.), Henry (9 pkt., 3 as.) i para Sykes (6 pkt., 3 zb.) – Harris (6 pkt., 2 bl.), swoje robił też Piotr Dąbrowski (3 pkt., 3 zb., 3 prz.). W ekipie gości z kolei dobre zawody rozgrywali Johnson (10 pkt., 4/4 z gry, 2 zb., 2 as.) i Gibson, który do 6 pkt. dołożył aż 5 asyst. Po 6 oczek rzucili z kolei nieźle radzący sobie w walce podkoszowej Sulima i Hyży.
W trzeciej kwarcie na boisku w szeregach gości pojawił się Paul Miller, który rzucił 6 pkt. z rzędu i błyskawicznie doprowadził do remisu 45:45. Gospodarze odpowiedzieli serią 9:2, dzięki której wyszli na siedmiopunktowe prowadzenie (54:47). Kolejne minuty należały jednak do gości, którzy zaliczyli serię 11:0 i wyszli na prowadzenie 58:54. Aż 7 oczek w tym czasie rzucił Danny Gibson – w tym cztery z rzutów wolnych (dwa za faul i dwa za przewinienie techniczne odgwizdane Dunnowi, który musiał opuścić parkiet). Odpowiedź AZS-u była błyskawiczna – Akademicy zdobyli sześć kolejnych punktów, a w międzyczasie efektownym blokiem – trzecim już – popisał się Harris. Wynik na 60:60 ustalił jednak Robert Skibniewski, który w samej końcówce wykorzystał dwa rzuty wolne.
Ostatnią kwartę lepiej zaczęli goście – co prawda w ekipie AZS-u dobrze grał Sek Henry (4 pkt. i efektowny blok), ale Śląsk odpowiadał bardziej zbilansowaną grą w ataku, dzięki czemu utrzymywał nieznaczne prowadzenie (68:64). Akademicy zdołali wyrównać po sześciu kolejnych punktach Brandweina, ale rozgrywający gospodarzy za bardzo chyba uwierzył w swoje możliwości i później zaczął niepotrzebnie forsować rzutu, co przełożyło się na kilka pudeł.
Na nieco ponad dwie minuty przed końcem kapitalną akcją popisał się Raymond Sykes, który mimo asysty dwóch obrońców gości efektownie zapakował piłkę do kosza, później jednak spudłował już piąty rzut wolny z rzędu. Chwilę później wyrównał jednak Gibson i na minutę przed końcem meczu na tablicy ponownie widniał remis – 72:72.
Po trójce pudłującego dotychczas na potęgę Dragana Labovicia (do tego rzutu miał 2/8 z gry, w tym 0/4 za trzy) AZS wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do końca – Akademicy co prawda słabo wykonywali wolne (pudłowali Henry i Dąbrowski), ale Śląsk nie był w stanie zmienić już losów meczu i ostatecznie Akademicy wygrali 79:74.
Obok Henry’ego (18 pkt., 5 zb. i 4 as.), dobre zawody rozegrali także Sykes (12 pkt., 4 zb.), Harris (8 pkt., 3 bl.), Brandwein (16 pkt., 4 as., 2 prz.) i Dunn (10 pkt., 3 zb.). W obronie świetnie spisywał się Dąbrowski (4 pkt., 5 zb., 3 prz.), a mimo kiepskiej skuteczności (3/9 z gry) bohaterem końcówki został Labović (9 pkt., 4 zb.).
Najskuteczniejsi w ekipie goście byli Gibson (15 pkt., 6 as.), Johnson (14 pkt., 4 zb.), Miller (14 pkt., 6 zb.). Słabo spisali się natomiast Paweł Kikowski (4 pkt., 2/7 z gry) i Nikola Malesevic (3 pkt., 1/5 z gry).
Jutro okazja do rewanżu – obie ekipy zmierzą się w ramach IBC: pierwszy mecz różnicą pięciu punktów wygrali wrocławianie.

AZS KoszalinWKS Śląsk Wrocław 79:74 (14:20, 29:19, 17:21,19:14)

AZS: Henry 18, Brandwein 16, Sykes 12,Dunn 10, Labović 9, Harris 8, Dąbrowski 4, Raczyński 2, Mielczarek 0, Bigus 0, Wrona 0, Czubak 0.

Śląsk: Gibson 15, Johnson 14, Miller 14, Sulima 8, Hyży 8, Skibniewski 5, Kikowski 4, Malasević 3, Mroczek-Truskowski 2, Parzeński 1, Gabiński 0.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.