Bez najmniejszych problemów zgorzelczanie pokonali we własnej hali Enisey Krasnoyarsk 98-74. Do pewnego zwycięstwa swój zespół poprowadził, tradycyjnie już, Damian Kulig, ale cała drużyna zasłużył na ogromne brawa, bo zespołowa gra podopiecznych trenera Rajkovicia sprawiła ogromne problemy gościom z Rosji. Enisey tylko przez pierwsze 8 minut był w stanie nawiązać równorzędną walkę z gospodarzami. Później oglądaliśmy już popis gry Turowa i wiele skutecznych akcji. Zgorzelczanie wygrali swój drugi mecz w Zjednoczonej Lidze VTB i polepszyli nieco swoją sytuacje w grupie A. Enisey wraz ze Spartakiem są czerwonymi latarniami grupy i zajmują ostatnie miejsca w tabeli.
Spotkanie od początku układało się po myśli gospodarzy. Pierwsza kwarta nie należała jednak do łatwych dla podopiecznych trenera Rajkovicia i dopiero run 9-0 w końcówce pierwszej części gry pozwolił gospodarzom odskoczyć na kilka punktów. Goście z Rosji mieli problem z zatrzymaniem, kolejny raz, świetnie dysponowanego Damiana Kuliga, który już po pierwszych 10 minutach miał na swoim koncie 10 punktów. Turów grał zespołowo i zaliczył aż 10 asyst w tej części gry. Goście mogli liczyć na najlepszego strzelca swojego zespołu – Christiana Burnsa, który był kluczową postacią w ofensywie drużyny z Krasnoyarsku.
W drugiej odsłonie gry zawodnicy ze Zgorzelca nie zwalniali tempa i próbowali mocnej gry 1 na 1, szukając na obwodzie niekrytych partnerów. Po takich właśnie akcjach zza łuku trafili Łukasz Wiśniewski, Damian Kulig oraz Filip Dylewicz i Turów wyszedł pierwszy raz w tym spotkaniu na ponad 10-punktowe prowadzenie. Goście mieli problemy w defensywie, co mądrze wykorzystywał Tony Taylor zapisując na swoim koncie 7 punktów i 4 asysty w 14 minut. W ataku także gra Eniseyu nie wyglądała dobrze i prawie połowa punktów, które zdobywali goście była zasługą celnych rzutów wolnych. Równo z syreną końcową zza łuku trafił Nemanja Jaramaz i zgorzelczanie zdecydowanie wygrali drugą kwartę 29-18 , a w całym spotkaniu prowadzili 56 -39 i pewnie dążyli do zwycięstwa. Już do przerwy Damian Kulig miał na swoim koncie 16 punktów i był zmorą defensywy Eniseyu, pewnie wykorzystując wszystkie swoje atuty.
W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił i to gospodarze narzucili swoje warunki. Rosjanie nie potrafili przeciwstawić się skutecznie grającemu zespołowi ze Zgorzelca. Zza łuku trafiał Łukasz Wiśniewski,a świetną trzecią wkartę rozgrywał J.P Prince, który zdobył w tym czasie aż 10 oczek. Goście próbowali nawiązać walkę, ale Burns był praktycznie osamotniony w ataku i nie był w stanie w pojedynkę odwrócić losów spotkania. Nawet kiedy gracze Eniseyu zdołali zdobyć punkty, to na bronionej części boiska nie mieli praktycznie nic do powiedzenia. Turów wygrał trzecią kwartę 24-19 i bezpiecznie prowadził.
Ostatnia odsłona gry to spokojnie dowiezienie przez gospodarzy zwycięstwa. Rozkręcał się Tony Taylor, który ostatecznie zakończył spotkanie z dorobkiem 18 punktów i 5 asyst. Bezpieczny wynik pozwolił trenerowi Rajkoviciowi na zastosowanie szerokiej rotacji i w 4 kwarcie na parkiecie oglądaliśmy głównie rezerwowych. Swoje szanse dostali Stelmach, Krestinin, Barlow i Muskała. Goście z Rosji nie radzili sobie nawet z drugim garniturem zgorzelczan. Turów dowiózł swoje prowadzenie do końca meczu, wygrywając 4 kwartę 18-16, a całe spotkanie 98-74.
PGE Turów Zgorzelec 98-74 Enisej Krasnoyarsk
Turów: Kulig 20, Taylor 18, Prince 16, Wiśniewski 13, Zigeranovic 11, Jaramaz 7, Dylewicz 7, Barone 4, Krestinin 2.
Enisej: Burns 14, Krivosheev 12, Renfroe 11, Kikanovic 7, Fisher 9, Komarovskiy 6, Zaticev 5.