Dwa oblicza koszykówki mogli zobaczyć kibice zgromadzeni w koszalińskiej hali oraz ci, którzy zdecydowali się spędzić niedzielny wieczór przed telewizorem. Po fatalnej pierwszej połowie, w której obie drużyny zaprezentowały antykoszykówkę (w czym brylowali zwłaszcza gospodarze), w drugiej byliśmy świadkami znakomitego i emocjonującego do ostatnich sekund widowiska. Ostatecznie triumfowali gospodarze – 70:66 – a aż 60 punktów dla AZS-u zdobył tercet Raymond Sykes-Sek Henry-LaceDarius Dunn.
Anwil przystąpił do meczu bardzo poważnie osłabiony – trener Bogicević nie mógł bowiem skorzystać z usług kilku raczy, w tym ostatnio kontuzjowanego Paula Grahama, z drugiej jednak strony w drużynie gospodarzy zabrakło kontuzjowanych Darrella Harrisa i Piotra Dąbrowskiego, przez co rotacja w obu zespołach była mocno ograniczona.
O pierwszej połowie spotkania lepiej zapomnieć – Anwil wygrał ją 42:31 mimo że nie imponował grą. Na całkowicie bezbarwnych gospodarzy to jednak wystarczyło – goście grali prostą, ale bardzo skuteczną koszykówkę, a znakomite 20 minut zaliczył środkowy Anwilu Keith Clanton, który do przerwy miał już na koncie 19 pkt. i 8 zb. AZS grał nieskutecznie (39% z gry w 1. połowie), a debiutujący w roli szkoleniowca Gasper Okorn nie był w stanie zmienić gry Akademików.
Wszystko uległo zmianie w trzeciej kwarcie – Anwil przez prawie 7 minut nie był w stanie trafić z gry, a jedyny punkt zdobył po celnym rzucie wolnym przyznanym za faul techniczny… trenera gospodarzy. AZS w tym czasie zdobył 8 oczek i zmniejszył stratę do zaledwie 4 punktów (39:43). Pod koniec trzeciej kwarty przewaga Anwilu stopniała do zaledwie punktu (47:48), ale potem 7 kolejnych oczek rzucili właśnie goście i wydawało się, że odzyskali kontrolę nad meczem. Już w czwartej kwarcie kluczowy run zaliczyli jednak gospodarze – po serii 9:0 wyszli na prowadzenie 56:55. Znakomite zawody rozgrywał Sek Henry, który trafiał zarówno z dystansu (to jego trójka dała remis 59:59), popisywał się efektownymi wsadami i znakomicie grał w obronie.
Cztery celne wolne gości pozwoliły im jednak na chwilę odzyskać prowadzenie (63:59), ale potem ważne punkty zdobył Dunn, a efektowna dobitka Sykes’a doprowadziłą do remisu po 63. Na 20 sekund przed końcem niezwykle ważną trójkę trafił Dunn i AZS wyszedł na prowadzenie 66:63. Anwil próbował wyrównać, ale Sokołowski posłał piłkę w aut, a faulowany Sykes wykorzystał oba wolne i AZS wyszedł na 5-punktowe prowadzenie (68:63). Rozpaczliwa akcja gości przyniosła im 3 punkty (z dystansu trafił Mijatović), ale ostatnie słowo należało do Akademików – Artur Mielczarek zdołał przedostać się na połowę rywala i celnym trafieniem spod kosza ustalił wynik meczu na 70:66.
Patrząc w pomeczowe statystyki w oczy rzuca się przede wszystkim wkład punktowy trójki amerykańskich graczy AZS-u Koszalin – tercet Dunn-Sykes-Henry rzucił aż 60 z 70 punktów całego zespołu. Świetne zawody rozegrał przede wszystkim Sek Henry, który oprócz 21 punktów (na świetnej skuteczności – 8/12 z gry, w tym 3/4 za 3) zaliczył jeszcze 5 asyst, 5 przechwytów i 4 zbiórki (ale też 4 straty). Raymond Sykes zanotował 20 pkt. (8/14 z gry) i 5 zb. i 2 as., i choć nie radził sobie w obronie z Clantonem, to w ataku zanotował kilka bardzo efektownych akcji. Lepszy mecz rozegrał także LaceDarius Dunn, który zdobył 19 pkt. (7/14 z gry), a w ostatniej kwarcie zanotował kilka kluczowych trafień – miał też 7 zb. i 2 przechwyty. Gorzej spisała się ekipa graczy z polskim paszportem – łącznie aż 10 pudeł i 0 punktów zanotowało trio Bigus-Wołoszyn-Brandwein, a względnie przyzwoicie zaprezentowali się jedynie Artur Mielczarek, który nieporadność w ataku (1/4 z gry) niwelował dobrą grą w obronie, a także Zbigniew Białek, który jako jedyny polski gracz zdobył więcej niż 2 punkty – 7, ale na słabej skuteczności (3/8).
Dla Anwilu najwięcej punktów zdobył Keith Clanton – aż 21 (na dobrej skuteczności -10/15), do których dołożył aż 13 zb., 3 prz. i 2 as., ale zupełnie zniknął w drugiej połowie (w której rzucił ledwie 2 pkt.), do tego miał też aż 7 strat i 4 faule. 12 pkt. zdobył Michał Sokołowski, ale miał też aż 6 strat, w tym kluczową w ostatnich sekundach meczu. 11 pkt. i 6 zb. miał Danilo Mijatović, a 16 pkt. i 5 zb. Deividas Dulkis, który popisał się jedną z najefektowniejszych akcji meczu:
Fatalnie wypadł natomiast Michał Kostrzewski, który spudłował wszystkich 9 rzutów z gry, oba rzuty wolne i zakończył mecz z evalem -7.
Na słabszą postawę gości w drugiej połowie wpływ miała także kontuzja, której tuż przed przerwą doznał Dusan Katnić – rozgrywający zdążył do tego czasu zaliczyć 4 pkt., 4 as. i 3 prz., ale w drugiej połowie już nie wrócił na parkiet i czeka go dłuższa przerwa.
Co ciekawe, na pomeczowej konferencji bardzo ostre słowa pod adresem przyjętej przez AZS taktyki gry wystosował trener Anwilu, Milija Bogicević. Serb zarzucił graczom AZS-u popełnianie celowych brutalnych przewinień, szczególnie zaś na Katniciu, co doprowadziło do kontuzji gracza. Zdaniem Bogicevicia była to obrana przez Gaspara Okorna taktyka mająca na celu wyeliminowanie kluczowych graczy z Włocławka – trener Anwilu stwierdził, że tak brutalnie nie gra się nawet w piłce nożnej, a AZS wygrał w niesportowych okolicznościach, co – jego zdaniem – w Koszalinie jest już normą.
Chwilę później Gaspar Okorn ze zdziwieniem przyjął te zarzuty i stwierdził, że nic takiego nie miało miejsca, zauważył też, że sam został ukarany przewinieniem technicznym (drugiego „technika” dostała bowiem cała ławka rezerwowych AZS-u).
–
AZS Koszalin – Anwil Włocławek 70:66 (13:22, 18:20, 16:9, 23:15)
AZS: Henry 21, Sykes 20, Dunn 19, Białek 7, Mielczarek 2, Raczyński 1, Wołoszyn 0, Brandwein 0, Bigus 0.
Anwil: Clanton 21, Dulkys 16, Sokołowski 12, Mijatović 11, Katnić 4, Hajrić 2, Kostrzewski 0.