Gdy pod koniec drugiej kwarty Mistrzowie Polski prowadzili z brązowym medalistą poprzednich rozgrywek zaledwie 44:41 mogło się wydawać, że starcie czołowych ekip poprzedniego sezonu będzie emocjonującym widowiskiem, a skazywani na porażkę Akademicy powalczą o pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Kolejnych dziesięć minut gospodarze wygrali jednak w imponującym stosunku 34:6 i wyszli na ponad 30-punktowe prowadzenie, które utrzymało się do końca – ostatecznie Stelmet zdeklasował AZS 105:76 i pokazał, że jest w coraz lepszej formie. Na tle Mistrzów Polski koszalinianie zaprezentowali się fatalnie, zwłaszcza w obronie – jako pierwsza drużyna w tym sezonie pozwolili sobie rzucić ponad 100 punktów.
Najlepszym strzelcem meczu był Przemysław Zamojski, który rzucił 26 punktów i trafił aż 5 z 6 rzutów z dystansu!
Początek meczu nie zwiastował katastrofy AZS-u – 7 punktów rzucił Zbigniew Białek i goście dość niespodziewanie prowadzili 9:2. Radość kibiców z Koszalina trwała jednak bardzo krótko, bo już po chwili na prowadzenie – 15:11 – wyszli zielonogórzanie. Przez kolejne minuty spotkanie było bardzo wyrównane, a oba zespoły imponowały grą w ataku, zapominając jednak o obronie. Pod koniec pierwszej połowy Stelmet prowadził tylko 44:41 i wydawało się, że AZS powalczy o pierwsze zwycięstwo w sezonie. W ciągu kolejnych 10 minut stało się jednak coś, co długo pewnie będzie się śniło całej ekipie z Koszalina – Stelmet zanotował run 34:6 i odskoczył na ponad 30 punktów! Ta przewaga utrzymywała się już do samego końca meczu – nawet wówczas, gdy na parkiet w barwach gospodarzy wybiegli rezerwowi. Stelmet był wyraźnie lepszy w każdym elemencie gry, ale o tak wysokiej przewadze zadecydowała przede wszystkim świetna skuteczność w rzutach z dystansu (11/23 – 48%), w czym brylował zwłaszcza najlepszy na parkiecie Przemysław Zamojski (26 pkt., 10/11 z gry, w tym 5/6 za trzy, do tego 3 prz., 3 as., 2 zb.), a także wygrana walka na tablicach (36:26, w tym 12:7 na atakowanej desce) i bardziej zespołowa gra, o czym świadczą aż 24 asysty (przy ledwie 13 gości). Stelmet był także wyraźnie lepszy w punktach zdobytych po szybkim ataku (28:12) i punktach ze po stracie przeciwnika (23:7).
Goście – szczególnie w drugiej połowie – fatalnie prezentowali się w obronie i grali bardzo chaotycznie w ataku: zbyt często Akademicy forsowali rzuty z nieprzygotowanych pozycji, a niektórzy zawodnicy (w tym Henry i Dunn) decydowali się niepotrzebnie na indywidualne akcje. Zawiedli też całkowicie Polacy, którzy wspólnie zdobyli ledwie 23 punkty – mniej, niż sam Zamojski w Stelmecie. Zawiedli zwłaszcza Bartłomiej Wołoszyn, który raził nieskutecznością (8 pkt., ale tylko 3/10 z gry), a także Oded Brandwein, który nie tylko pudłował (2 pkt., 0/3 z gry), ale też zupełnie nie radził sobie z rozegraniem (1 as., 2 straty). Lepiej wypadli Amerykanie, ale LaceDarius Dunn, choć rzucił aż 25 pkt. i – zwłaszcza w pierwszej połowie – imponował skutecznością z dystansu, to – zwłaszcza w drugiej połowie – popełniał fatalne straty (aż 4) i forsował rzuty. 18 pkt. i 6 zb. dołożył Raymond Sykes, który popisał sie kilkoma efektownymi wsadami, a 10 pkt. i 7 as. (ale też 4 straty) dołożył Sek Henry.
W ekipie Stelmetu oprócz Zamojskiego bardzo dobry mecz zaliczyli także Christian Eyenga (15 pkt., 7 zb., 4 as.), który również zaliczył kilka efektownych akcji, Craig Brackins (13 pkt., 4 zb.) oraz Vladimir Dragicević (13 pkt., 9 zb.), którzy dobrze radzili sobie tak w obronie, jak i w ataku, a także Łukasz Koszarek, który imponował spokojem w rozgrywaniu (5 pkt., 7 as.) – świetnie wspierał go w tym Erving Walker (11 pkt., 6 as.).
Stelmet wydaje się być w coraz lepszej formie i choć wiele w grze Mistrzów Polski wciąż pozostawia sporo do życzenia, a nie wszyscy zawodnicy grają tak, jak tego od nich oczekiwano (Barlow!), to widać równocześnie, że zielonogórzanie łapią rytm i wkrótce mogą być nie do zatrzymania dla ligowej konkurencji. Już w najbliższej kolejce zmierzą się z rewelacją rozgrywek – Rosą Radom – i będzie to dla nich bardzo poważny sprawdzian.
W poważnych tarapatach są z kolei Akademicy, którzy wciąż pozostają bez zwycięstwa, a przed sobą mają bardzo trudny mecz z Anwilem. Tak złego startu rozgrywek ekipa z Koszalina nie miała od lat i wiele wskazuje na to, że ósmy sezon z rzędu zespół doczeka się zmiany trenera w trakcie rozgrywek. Zarząd zapowiedział także, że do zespołu dołączyć ma nowy zawodnik, a jeśli gra nie ulegnie zmianie, niewykluczone są dalsze zmiany personalne.
Stelmet Zielona Góra – AZS Koszalin 105:76 (26:21, 31:22, 29:11, 19:22)
Stelmet: Zamojski 26, Eyenga 15, Dragicević 13, Brackins 13, Walker 11, Sroka 6, Hrycaniuk 6, Koszarek 5, Kucharek 4, Chanas 4, Cel 2, Barlow 0.
AZS: Dunn 25, Sykes 18, Henry 10, Wołoszyn 8, Białek 7, Mielczarek 2, Raczyński 2, Bigus 2, Brandwein 2.