Po zaciętej końcówce Anwil wygrywa w Zgorzelcu!

Anwil Włocławek zagrał zdecydowanie lepiej niż w ostatnim meczu z Asseco i pokonał na ciężkim terenie, niepokonany dotąd Turów. Gospodarze mieli ogromne problemy z bardzo skutecznie grającym Hajriciem. Anwil bezlitośnie wykorzystywał słabe powroty do obrony Turowa i napędzał szybki atak, w każdej możliwej sytuacji. Przez 2,5 kwarty na parkiecie panował spory chaos, a obie drużyny miały słabą skuteczność rzutową. Kluczowa dla losów spotkania było 3 kwarta, w której Anwil zagrał perfekcyjnie w obronie i wrócił do gry. Emocji nie zabrakło w decydującej ćwiartce, w której to ostatecznie Anwil zachował więcej zimnej krwi i pokonał faworyzowanych rywali. Gospodarzom tym razem nie pomógł kolejny świetny występ Damiana Kuliga.

hajric

Gospodarze tradycyjnie zaczęli spotkanie spokojnie, szukając swoich szans w polu 3 sekund i zmuszając rywali do asekuracji ze słabej strony. Dobrze wykorzystywał to Chyliński, który bez większych problemów gubił swoich obrońców i najpierw trafił zza łuku, a potem skutecznie penetrował pod kosz, szukając na obwodzie wolnych kolegów. Anwil miał spore problemy z przedostaniem się w pole trzech sekund rywali, co skutkowało dużą ilością, niecelnych rzutów zza łuku. Goście z Włocławka nie najlepiej radzili sobie także w obronie i przekroczyli limit 5 fauli już w 4 minuty, a po punktach Wiśniewskiego przewaga Turowa wzrosła do 9 punktów i trener Bogicevic musiał prosić o przerwę na żądanie. Po powrocie na parkiet goście zaczęli dogrywać piłki do Hajricia, który pewnie ogrywał Zigeranovicia i szybko zmniejszył stratę swojego zespołu. Chwilę później na parkiecie pojawił się Kulig i to gospodarze znowu dyktowali tempo gry. Kolejne akcje na punkty zamieniał Jaramaz i Wiśniewski i dzięki nim, po pierwszych 10 minutach gospodarze prowadzili 29-20.

Na początku drugiej kwarty świetną akcją popisał się duet Jaramaz-Prince i po pięknym alley-oopie hala na Maratońskiej eksplodowała. Turów jednak ciągle miał problemy z Hajriciem i Dulkysem i nie potrafił znaleźć odpowiedzi na skuteczną grę tego duetu. Na szczęście gospodarzy, Anwil  miał problem z rzutami zza łuku i nie potrafił doprowadzić do remisu. Oba zespoły popełniały głupie straty, przez co na boisku panował spory chaos. W grze z kontry nieźle radzili sobie goście, a podpieczni Rajkovicia zapomnieli o powrocie do obrony i trener Turowa wziął czas, aby przypomnieć swoim zawodnikom o założeniach, przede wszystkim defensywnych. Minuta przerwy pomogła gospodarzom się zorganizować i po celnej trójce Wiśniewskiego koszykarze z Dolnego Śląska prowadzili już róźnicą 7 punktów. Po skutecznym wsadzie Clantona na tablicy świetlnej widniał wynik 48-43 dla gospodarzy i takim też rezultatem zakończyła się pierwsza połowa spotkania.

Druga połowa to ciąg dalszy chaosu na boisku, ale to Anwil szybciej „opanował” sytuację i po celnych zagraniach Mijatovicia goście doszli rywali na różnicę 1 oczka. Turów podpalał się w ataku i podejmował kolejne nieprzemyślane decyzje. W grze obydwu drużyn brakowało zawodnika, który weźmie piłkę w swoje ręce i poukłada sytuację na parkiecie. W defensywie słabo radził sobie Taylor, który już w połowie trzeciej kwarty złapał 4 przewinienie. Anwil szedł za ciosem i po celnych akcjach Clantona i Grahama wyszedł na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie. Goście imponowali w obronie, gdzie wysoko na obwód wypychali swoich rywali i wykorzystywali szybki atak. Świętną asystą(już 4) popisał się Graham i Sokołowski wyprowadził Anwil na 6 punktowe prowadzenie. Trener Rajkovic był wściekły i musiał prosić o prerwę na żądanie. Ku uciesze kibiców zgromadzonych w hali w Zgorzelcu, w końcówce przebudzili się gospodarze i po celnych rzutach Dylewicza i Kuliga Turów zmniejszył stratę do 2 oczek i po 3 kwartach przegrywał z Anwilem 57-59.

Na początku decydującej kwarty Turów konsekwentnie ogrywał Kuliga, który szybko wymusił dwa faule Hajricia i zmusił trenera Bogicevicia do posadzenia na ławkę rezerwowych swojego lidera. Włocławianie byli w obronie o dwa tempa wolniejsi od rywali i po niespełna 3 minutach mieli na swoim koncie już 5 fauli zespołowych! J.P Prince po raz kolejny w tym sezonie potwierdził swoją dobrą dyspozycję w obronie, mocno naciskając na Katnicia. Goście mieli ogromne problemy z obroną akcji 1 na 1 i chwilę później, po 4 z rzędu punktach Prince’a, Turów odzyskał prowadzenie. Anwil nie zamierzał jednak składać broni i zza łuku celnie odpowiedział Sokołowski, a gra zaczęła toczyć się punkt za punkt. Gospodarze stracili pewność siebie, a świetnie wykorzystał to Paul Graham i na 4 minuty przed końcem spotkania wyprowadził swój zespół na 5 punktowe prowadzenie.

Przestój Turowa trwał jednak tylko chwilę, bo szybko odnalazł swoją skuteczność i po dwóch celnych trójkach najpierw Jaramaza, a potem Kuliga to koszykarze z Dolnego Śląska znowu prowadzili. Trzeba przyznać, że w 4 kwarcie poziom gry znacznie wzrósł i wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Anwil zaczął grać konsekwentnie w obronie i udane akcje właśnie w defesnywie nakręciły skuteczny atak gości. Zza łuku trafił Katnić, 2 punkty dołożył Hajrić i włocławianie wyszli na prowadzenie, a zegar wskazywał już tylko minutę do końca spotkania. W odpowiedzi przestrzelił Chyliński, ale również nieksutecznym rzutem zza łuku „popisał” się Katnić i po dwóch celnych rzutach wolnych Prince’a Turów tracił 1 punkt do rywali i musiał faulować. Na linii rzutów wolnych raz pomylił sie Dulkys i na 8 sekund przed końcem spotkania Anwil wygrywał 81-79 , ale piłkę mieli gospodarze. Tragicznie swoją akcję rozegrali podopieczni Rajkovicia, ale na ich szczęście piłkę na aut wybijai goście i Turów miał sekundę aby umieścić piłkę w koszu. Zza łuku nie trafił jednak Prince i to ostatecznie Anwil wywozi ze Zgorzelca wygraną.

PGE Turów Zgorzelec – Anwil Włocławek   79-81 (29-20, 19-23, 9-16, 22-22)

Turów: Kulig 17, Prince 15, Dylewicz i Wiśniewski po 11, Jaramaz 10, Zigeranovic 6, Chyliński 5, Taylor 4.

Anwil: Hajric 17 (11 zbiórek), Clanton i Katnić po 13, Mijatovic 9, Graham 9, Dulkys 8, Sokołowski 6

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.