AZS w fatalnym stylu przegrał na własnym parkiecie z Turowem Zgorzelec 59:84 i tym samym rozpoczął sezon od dwóch kolejnych porażek – obu bardzo wyraźnych i wskazujących na zupełne nieprzygotowanie do sezonu. Starcie medalistów poprzedniego sezonu było jednostronnym widowiskiem, w którym przewaga gości nawet przez chwilę nie podlegała dyskusji – dominowali w każdym elemencie gry, a przytłaczającą przewagę osiągnęli w asystach: zaliczyli ich 24 przy zaledwie 4 gospodarzy. Najlepszym zawodnikiem meczu był Damian Kulig, który zdobył 21 punktów, a kolejnych czterech graczy gości zaliczyło świetny mecz. W ekipie Akademików zupełnie zawiódł kreowany na lidera LaceDarius Dunn, który trafił ledwie 1 z 11 rzutów.
Początek spotkania nie zwiastował jeszcze katastrofy – Turów co prawda od pierwszych minut osiągnął nieznaczną przewagę, ale gospodarze utrzymywali kontakt i wyglądało na to, że będziemy świadkami wyrównanego spotkania. Problemy zaczęły się jednak po pięciu minutach, kiedy to trzecie przewinienie złapał podkoszowy Akademików, Raymond Sykes, a chwilę później trzy faule na koncie miał także drugi środkowy Akademików, Darrell Harris. Słabość gospodarzy na pozycjach podkoszowych wykorzystywał szczególnie Damian Kulig, który w pierwszej kwarcie rzucił 8 punktów, a przewaga gości urosła do 9 oczek (21:12). AZS zmuszony był grać bardzo niskim składem – kwartę kończyła piątka Brandwein-Dunn-Henry-Dąbrowski-Mielczarek, a średnia wzrostu takiego zestawienia wynosiła ledwie 190 cm.
Celne trójki Dąbrowskiego i Brandweina na początek drugiej kwarty sprawiły, że AZS zbliżył się do rywali na trzy punkty (18:21), ale odpowiedź Turowa była błyskawiczna – po serii 9:0 goście wyszli na 12-punktowe prowadzenie (30:18), którego Akademikom nie udało się już zniwelować do końca meczu. W ekipie AZS-u w drugiej odsłonie dobry moment zaliczył Artur Mielczarek, który w kilka minut rzucił 6 punktów i zebrał 4 piłki, ale w szeregach Turowa cały czas nie do zatrzymania był Kulig, po którego sześciu kolejnych punktach goście prowadzili już 16 punktami (47:31). W pierwszej połowie meczu Turów zaliczył aż 14 asyst, podczas gdy AZS – tylko jedną! Było to skądinąd efektowne podanie Henry’ego do Sykes’a, które ten zakończył efektownym wsadem – była to jednak chyba jedyna dobra akcja AZS-u w pierwszych 20 minutach.
W trzeciej kwarcie Turów stopniowo powiększał przewagę, która utrzymywała się na poziomie około 15 punktów. AZS zaliczył tylko jeden zryw – 6:0 – po którym gospodarze zbliżyli się na 12 punktów (44:56), ale odpowiedź gości była błyskawiczna. Gwoździem do trumny AZS-u była seria 14:2 dla Turowa w ostatniej kwarcie, po której przewaga wynosiła już 26 punktów (79:53), ostatecznie zaś Turów wygrał 84:59 nie pozostawiając złudzeń, który zespół był tego dnia lepszy.
Klasą samą w sobie był Damian Kulig, który robił co chciał pod oboma koszami – rzucił 21 punktów na świetnej skuteczności (7/10), zebrał 6 piłek i miał 2 bloki, mocno dał się też we znaki dwóm koszalińskim podkoszowym. Udany powrót do Koszalina zaliczył też Łukasz Wiśniewski, który miał 10 pkt. i 6 asyst, a 10 pkt., 8 zb. i 3 as. dodał Filip Dylewicz. Bardzo dobrze zaprezentowali się też dwaj Amerykanie w składzie Turowa – J.P Prince zaliczył double-double (10 pkt., 10 zb., plus 3 as. i 2 bloki), a rozgrywający Tony Taylor zanotował świetne 9 asyst i 8 zbiórek, do których dodał 4 oczka.
Najlepszym strzelcem gospodarzy był Sek Henry, który do 16 pkt. (7/13 z gry) dodał 10 zbiórek, a w miarę nieźle zaprezentowali się jeszcze Artur Mielczarek (11 pkt., 4 zb.) i Raymond Sykes (9 pkt., 8 zb.). Zupełnie zawiódł natomiast kreowany na lidera zespołu i gwiazdę ligi LaceDarius Dunn, który trafił ledwie 1 z 11 rzutów (selekcja rzutów Dunna była katastrofalna) i mecz zakończył z zaledwie 4 punktami. Fatalną skutecznością „popisywali” się też Zbigniew Białek (1/6) i Bartłomiej Wołoszyn (1/6).
Przed Akademikami bardzo trudne wyjazdy – do Zielonej Góry i Sopotu – i jeśli z obu wrócą z porażkami (co, przy takiej grze, jest wielce prawdopodobne), to Zorana Sretenovicia możemy już w Koszalinie zbyt długo nie oglądać. Zgorzelczanie z kolei pokazali, że nie bez powodów uważani są za poważnych kandydatów do mistrzostwa i – póki co – zaliczyli najefektowniejszy start w lidze spośród wszystkich zespołów. Za tydzień podejmą u siebie Anwil i – podobnie jaki dziś – również będą faworytem.
AZS Koszalin – PGE Turów Zgorzelec 59:84 (12:21, 23:27, 11:16, 13:20)
AZS: Sek Henry 16, Artur Mielczarek 11, Oded Brandwein 10, Raymond Sykes 9, LaceDarius Dunn 4, Piotr Dąbrowski 3, Zbigniew Białek 2, Bartłomiej Wołoszyn 2, Darrell Harris 2, Maciej Raczyński 0.
Turów: Damian Kulig 21, Łukasz Wiśniewski 10, Filip Dylewicz 10, J.P Prince 10, Piotr Stelmach 9, Nemanja Jaramaz 6, Ivan Zigeranovic 6, Michał Chyliński 5, Tony Taylor 4, Jakub Karolak 3.