Nie tak miał wyglądać początek Eurobasketu w wykonaniu naszej reprezentacji. Gruzini mieli być wymagającym rywalem dla Polaków, ale chyba nawet najwięksi sceptycy nie spodziewali się, że przegramy aż tak wysoko, a mecz rozstrzygnie się już właściwie do przerwy, kiedy to Polacy schodzili do szatni z 17-punktową stratą. Ostatecznie nasza reprezentacja przegrała taką właśnie różnicą – 67:84 – i od bolesnego falstartu rozpoczęła Eurobasket w Słowenii. Mistrzostwa, które miały wyglądać zupełnie inaczej od poprzednich…
Zaczęło się całkiem nieźle – na początku prowadziliśmy nawet 6:2, a pod koniec pierwszej kwarty przegrywaliśmy zaledwie dwoma punktami (14:16), ale od tego momentu kontrolę nad meczem przejęli Gruzini – do przerwy powiększyli przewagę do 17 punktów, a przez całą drugą połowę nie pozwolili nawet na chwilę Polakom zbliżyć się na mniej niż 15 punktów. Ba – w pewnym momencie przewaga Gruzinów wynosiła nawet 24 punkty (76-51) i tylko niezłej postawie naszych rezerwowych w końcówce zawdzięczamy, że ostatecznie nie przegraliśmy jeszcze wyżej.
Największą słabością Polaków były straty – popełniliśmy ich aż 12 (po trzy Koszarek i Lampe) przy zaledwie 5 Gruzinów, oraz katastrofalna skuteczność z dystansu. 3 celne trójki na 16 prób to fatalny wynik, zwłaszcza, że rywal trafił aż ośmiokrotnie. Co gorsza, Polacy spudłowali pierwszych 11 prób i dopiero trzy trafienia (na 4 próby) Zamojskiego uratowały nieco sytuację, ale na odwrócenie wyniku było już za późno. Wcześniej pudłowali niemal wszyscy – i to z zupełnie czystych pozycji (fatalne pudła Koszarka, Waczyńskiego i Kelatiego). Oprócz fatalnej skuteczności i licznych straty zawiodła zwłaszcza obrona: Gruzini, zwłaszcza w pierwszej połowie, robili co chcieli, a nie do zatrzymania pod naszym koszem był najlepszy na boisku Viktor Sanikidze, który spotkanie zakończył z dorobkiem 23 punktów (8/11 z gry) i 6 zbiórek.
Najlepszym strzelcem naszej reprezentacji był Marcin Gortat, ale potrzebował do tego zaledwie 12 punktów – i to na kiepskiej skuteczności (6/13 z gry, 0/3 z wolnych). Tylko 10 pkt. i 5 zb. dodał Maciej Lampe, a zupełnie zawiódł Tomas Kelati, który zdobył zaledwie 2 pkt. (1/3 z gry). Słabo zaprezentowali się też dwaj rozgrywający: Łukasz Koszarek (4 pkt., 1.4 z gry, 3 straty, 7 asyst) i Krzysztof Szubarga (2 pkt., 0/3 z gry, 0 as., 1 str.). Z kolei 9 pkt. na 100% skuteczności dodał w samej końcówce Przemysław Karnowski, który z wszystkich naszych reprezentantów zaprezentował się chyba najlepiej – tyle, że pojawił się na boisku w chwili, kiedy wynik był już rozstrzygnięty. Michał Ignerski zakończył mecz z dorobkiem 8 pkt. i 5 zb., a Mateusz Ponitka miał 7 pkt. i 7 zb., ale trafił ledwie 1 z 7 rzutów.
Jutro rywalem biało-czerwonych będzie reprezentacja Czech – chyba nie trzeba przypominać, że ten mecz musimy wygrać, jeśli marzy nam się wyjście z grupy…
Polska – Gruzja 67:84 (14:20, 8:19, 15:16, 29:30)
Polska: Gortat 12, Zamojski 10, Lampe 10, Karnowski 9, Ignerski 8, Ponitka 7, Koszarek 4, Waczyński 3, Kelati 2, Szubarga 2, Chyliński 0.
Gruzja: Sanikidze 23, Markoishvili 18, Shermadini 13, Cincadze 11, Hickan 9, Lezhava 3, Cikiszwili 3, Metreveli 2, Burjanadze.
1 komentarz