Przed rokiem pisałem, że rozgrywki 2011/2012 były „dla koszalińskich kibiców bodaj najbardziej emocjonujące od lat”, a sezon, choć nie do końca udany, pozostawił po sobie jednak całkiem dobre wrażenie. Kiedy więc w tegoroczne rozgrywki drużyna z Koszalina wchodziła z niemal wyzerowanym składem i – kolejny raz – z nowym trenerem, można było się spodziewać, że i ten sezon do nudnych należeć nie będzie. Ubiegłoroczna karuzela emocji okazała się finalnie dziecinną przejażdżką wobec tego, czego świadkami byliśmy w tym sezonie. Falstart na początku, potem podwójne uderzenie w postaci wygranych nad parą ubiegłorocznych finalistów, stabilizacja w czołówce tabeli, wreszcie zapaść na finiszu I etapu, która kosztowała zespół spadek do dolnej „6” i katastrofa na początku II etapu. W międzyczasie zmiana trenera, przewietrzenie składu i protesty kibiców nie mogących ścierpieć dłużej fatalnej postawy swoich ulubieńców. A na końcu cudowne odrodzenie – seria zwycięstw nad słabeuszami z dolnej „6”, nieoczekiwane wyeliminowanie Trefla w ćwierćfinałach i wielkie zwycięstwo nad Anwilem w walce o brązowy medal. Zespół, który nigdy wcześniej nie wyszedł poza ćwierćfinał, a którego awans do tegorocznych play-offów w pewnym momencie stał nawet pod znakiem zapytania, zakończył ostatecznie rozgrywki na podium, co jest nie tylko największym sukcesem w dziejach klubu, ale też najbardziej niesamowitym sezonowym progresem w naszej lidze na przestrzeni lat.
Siódmy zespół sezonu zasadniczego kończy z medalem? Dlaczego nie…
Sezon 2012/2013
Ósma lokata AZS-u w sezonie 2011/2012 i ćwierćfinałowa porażka z Asseco Prokomem była wynikiem nieco poniżej oczekiwań. Sezon 2012/2013 miał być pod tym względem wielkim zwrotem akcji – choć koszalińscy kibice do tych zapowiadanych zwrotów, z których niewiele potem wynikało, zdążyli się już przyzwyczaić.
Drużyna została więc po raz kolejny solidnie przemeblowana – Koszalin opuścili niemal wszyscy zawodnicy: J.J. Montgomery, Piotr Pamuła, LaMont McIntosh, Mateusz Jarmakowicz, Marcin Dutkiewicz, Kamil Łączyński, Grzegorz Surmacz, a także Callistus Eziukwu (choć z nim akurat chciano przedłużyć umowę) i wydawałoby się przyspawany do Koszalina na wieki George Reese.
W praktyce oznaczało to, że w drużynie zostało ledwie czterech graczy z ubiegłorocznego składu – związany z Koszalinem od kilku lat kapitan Igor Miličić oraz rezerwowi –Mateusz Bieg i Rafał Bigus.
Przybyli natomiast dwaj reprezentanci Polski, Łukasz Wiśniewski i Robert Skibniewski, sprowadzony zza miedzy (czytaj: z Kołobrzegu) król zbiórek i od dawna pożądany w Koszalinie środkowy Darrell Harris, wzięci z odzysku Polacy: Artur Mielczarek, Bartłomiej Wołoszyn oraz Paweł Leończyk, Amerykanie Jeff Robinson i widziany już w Koszalinie Michael Kuebler, chwilę później zaś, wobec kontuzji Milicicia, Sek Henry, a także dwaj ręcznikowi, Paweł Śpica i Robert Gibaszek. Skład wyglądał z jednej strony dość ciekawie i na kilku pozycjach nawet solidnie, od razu widać było jednak też dziury, zwłaszcza pod koszem i na rozegraniu, tym bardziej, że ze względu na uraz na kilka miesięcy z gry wyłączony był Milicić, a od początku z kontuzjami zmagał się Harris.
Na stanowisku trenera Andrieja Urlepa zastąpił Teo Cizmić. Do tego zespół ze starego Kurnika przeprowadził się do nowej, całkiem efektownej hali, w której tuż przed sezonem w ramach eliminacji do Eurobasketu gościła nawet Reprezentacja Polski. Na papierze wszystko wyglądało całkiem dobrze i rokrocznie zapowiadany cel w postaci górnej szóstki wcale nie brzmiał zbyt buńczucznie.
Nawet mały falstart na początku w postaci zupełnie nieoczekiwanej porażki z Jeziorem Tarnobrzeg we własnej hali nie ostudził gorących koszalińskich głów, bo od razu przyszły efektowne wygrane nad finalistami ubiegłorocznych rozgrywek – AZS zdarł skalpy i z Trefla, i z Asseco, tego pierwszego pokonując w ostatnich sekundach game-winnerem Roberta Skibniewskiego. Mimo wpadki w Gdyni AZS radził sobie naprawdę dobrze i po wyjazdowej wygranej we Włocławku z bilansem 8:3 znajdował się w czołówce tabeli. Później jednak przyszło bardzo poważne załamanie, jakiego w Koszalinie nie widziano od lat – zespół przegrał 9 z 11 spotkań (w tym trzy serie po trzy porażki z rzędu) i zamiast bić się z najlepszymi wylądował w dolnej „6” – tuż za Polpharmą! W międzyczasie w Koszalinie zorganizowano finał Intermarche BasketCup, w którym AZS zaprezentował się jednak tylko poprawnie – w półfinale poradził sobie co prawda z wciąż mocnym wówczas jeszcze Asseco, ale w finale nie miał większych szans z będącym w świetnej dyspozycji Treflem. Po drodze nie obyło się też bez czystek kadrowych – zespół opuścili Robert Skibniewski, Michael Kuebler, Jeff Robinson, krótkotrwały epizod zaliczył Cameron Bennerman, ani jednego meczu nie rozegrał Alex Franklin, za to w Koszalinie pojawił się Rob Jones, a na stanowisku trenera Teo Cizmicia zastąpił Zoran Sretenović. Gołym okiem widać było, że transfery w trakcie sezonu mocno osłabiły i tak dziurawy skład.
Co gorsza, także początek II etapu okazał się dla AZS-u fatalny – po wygranej (zweryfikowanej potem na walkower) z Kotwicą przyszły fatalne klęski z Polpharmą i Startem i przyszłość drużyny stanęła pod znakiem zapytania. Głośno mówiło się o karach finansowych, kolejnych zwolnieniach, swoje niezadowolenie wyrażali także kibicie zespołu, ostatecznie skończyło się jednak na zapewnieniach zarządu, że klub stoi murem za zawodnikami i nie wszystko jest jeszcze stracone. To okazało się strzałem w dziesiątkę, bowiem AZS wygrał kolejnych siedem spotkań i w bardzo dobrym stylu awansował do play-off. Sytuacja bardzo przypominała tę z ubiegłego sezonu, kiedy to Akademicy również pechowo spadli do dolnej „6”, którą zakończyli serią 8 zwycięstw i w bojowych nastrojach przystępowali do ćwierćfinałów.
Tym razem jednak nie mieli odpaść jak zawsze. Faworyzowany Trefl, mimo przewagi parkietu, dość wyraźnie uległ AZS-owi w czterech meczach i historyczny awans Akademików do fazy medalowej stał się faktem. Akademicy grali jak natchnieni – po nieznacznej porażce w meczu nr 1 pokonali Trefla – i to na jego parkiecie! – w drugim spotkaniu, po czym dwa razy z rzędu okazali się lepsi na własnym boisku – raz wygrywając po celnym rzucie Pawła Leończyka w samej końcówce, raz po niesamowicie emocjonującym meczu zakończonym dogrywką! W półfinale na drodze AZS-u stanął Stelmet Zielona Góra, jak się okazało późniejszy Mistrz Polski, który właśnie wtedy nabierał rozpędu – koszalinianie przegrali serię 0:3, ale tylko w meczu nr 3 byli wyraźnie słabsi od zielonogórzan. W serii o brąz rywalem AZS-u był Anwil Włocławek, a szanse obu ekip oceniano po równo. Dwukrotnie lepsi okazali się jednak Akademicy – wygraną we Włocławku w praktyce zapewnił im Sek Henry, w Koszalinie zaś „na medal” spisała się cala drużyna i największy sukces w dziejach klubu stał się faktem – AZS po raz drugi pokonał Anwil i sięgnął po brąz, a tuż po zakończeniu spotkania oficjalnie o zakończeniu zawodniczej kariery poinformował wieloletni kapitan zespołu, Igor Milicić.
Po sezonie
Jeszcze nie wiadomo, kto będzie trenował Akademików w nowym sezonie – ofertę przedłużenia współpracy przedstawiono Zoranowi Srtetenoviciowi, ten jednak oficjalnie jeszcze na nią nie odpowiedział. Zarząd przedłożył także propozycję kontraktów szóstce najważniejszych zawodników: Wiśniewskiemu, Leończykowi, Harrisowi, Henry’emu, Mielczarkowi i Wołoszynowi, ale mało prawdopodobne jest, aby wszyscy oni zostali w Koszalinie (zwłaszcza dwaj pierwsi). W nowym sezonie nie zobaczymy natomiast na pewno Igora Milicicia, który zakończył karierę, najpewniej Rafała Bigusa, który być może niedługo zrobi to samo, a także Roba Jonesa, z którym klub nie chciał przedłużyć umowy. Pewniakami do składu wydają się więc póki co trzej głębocy rezerwowi, których w tym sezonie oglądaliśmy na parkiecie bardzo rzadko – Śpica, Bieg i Gibaszek.
–
WYDARZENIA SEZONU
Koniec kariery Igora Milicicia
W ubiegłym sezonie wydarzeniem była tysięczna asysta kapitana Akademików w PLK, tym razem jest to zawieszenie przez niego butów na… koszu. Czy, gdzie i w jakiej roli zobaczymy Milicicia w przyszłym sezonie okaże się najpewniej dopiero pod koniec wakacji.
Darrell Harris najlepszym zbierającym ligi
Harrisa w Koszalinie wielu widziało już od lat, ale tak kurczowo trzymał się kołobrzeskiej Kotwicy, że wydawało się, iż nigdzie indziej w Polsce go nie zobaczymy. Ostatecznie stał się ostoją strefy podkoszowej w koszalińskim klubie i najlepszym zbierającym ligi ze średnią 8,6 na mecz. Najniższą w historii jego występów w PLK, ale i tak dającą mu czwarty z rzędu (!!!) tytuł króla zbiórek PLK!
Siedem wygranych z rzędu
Rundę zasadniczą (II etap) AZS zakończył serią siedmiu kolejnych wygranych. Co więcej, w drugim etapie i play-offs AZS wygrał osiem z dziewięciu spotkań na własnym parkiecie. Bilans całego sezonu zasadniczego „u siebie” to 13-3 (najlepszy wynik w lidze!), a na własnym parkiecie koszalinianie przegrywali tylko z Jeziorem, Stelmetem i Anwilem.
Pokonanie Trefla w ćwierćfinale
Przed serią z Treflem mało kto zdawał się zauważać, że AZS wygrał właśnie siedem spotkań z rzędu i nie jest już tą samą drużyną, która dostawała baty od Startu i Polpharmy, Trefl zaś po świetnym sezonie złapał zadyszkę i nie był już tak mocny jak wtedy, gdy w Koszalinie sięgał po Puchar Polski. Sopocianie wygrali co prawda pierwsze spotkanie, kolejne trzy padły jednak łupem AZS-u i dość nieoczekiwanie to Akademicy znaleźli się w strefie medalowej.
Koszalińska karuzela transferowa
W trakcie sezonu przybyli: Zoran Sretenović (trener), Sek Henry, Rob Jones, Alex Franklin, Cameron Bennerman
W trakcie sezonu ubyli: Teo Cimić (trener), Robert Skibniewski, Michael Kuebler, Jeff Robinson, Alex Franklin, Cameron Bennerman
Trochę dużo, jak na jeden klub, ale z drugiej strony patrząc na ubiegłoroczne rozgrywki w Koszalinie, to należało się takich rotacji spodziewać…
MVP SEZONU
Łukasz Wiśniewski – jednak, choć Harris i Leończyk znaleźli się tuż za plecami popularnego „Wiśni”. Bardzo dobre statystyki to jedno – Wiśniewski był najlepszym strzelcem zespołu (14,2 pkt.), drugim podającym (3,5 as.), drugim przechwytującym (1,2 przech.) i siódmym zbierającym (2,9 zb). Ważne, że w skali całego sezonu prezentował względnie najrówniejszą, najlepszą formę – owszem, zdarzały mu się słabsze mecze, ale w kryzysowych momentach to on brał na siebie odpowiedzialność za prowadzenie gry. Nie zawiódł przede wszystkim w play-offs, zwłaszcza serii z Treflem, którą zakończył ze średnią 17 pkt. na mecz. Poza tym był jednym z najlepszych obrońców całej ligi.
NAJLEPSZY OBROŃCA
Darrell Harris – tuż przed Wiśniewskim, obu widziałbym zresztą w piątce najlepszych defensorów ligi. Harris zakończył sezon z imponującymi statystykami, lokującymi go wśród piątki najlepszych centrów ligi: 11,6 pkt., 8,6 zb. (1 ms. w lidze!), 1,1 bl., 1,1 as., 52% z gry. Jeśli w przyszłym sezonie będzie grał jeszcze agresywniej i wykorzysta zdobyte w tym roku doświadczenie, może stać się bezsprzecznie najlepszym środkowym w PLK.
POZYTYWNE ZASKOCZENIE SEZONU
Sek Henry – mało kto po pierwszych meczach Henry’ego w Koszalinie spodziewał się, że będzie to jeden z czterech najlepszych zawodników AZS-u tego sezonu i jeden z ciekawszych combo w lidze. Tymczasem w marcu, kiedy całej drużynie wyraźnie nie szło, on prezentował się względnie najlepiej, a koniec sezonu w jego wykonaniu był już naprawdę świetny. Między 12 kwietnia a 26 maja zanotował serię 12 kolejnych spotkań z dwucyfrowym dorobkiem punktowym, zakończoną niesamowitym występem we Włocławku, kiedy niemal w pojedynkę (29 pkt., 6 as.) rozmontował Anwil.
NAJWIĘKSZY POSTĘP
Paweł Leończyk – sezon 2011/2012 Leończyk spędził w Słupsku i wiele dobrego o tym roku powiedzieć zapewne nie może. W Koszalinie otrzymał szansę na reaktywację i w pełni ją wykorzystał – zdarzały mu się co prawda przestoje w grze i nieudane występy (zwłaszcza na początku zbyt często łapał głupie faule, miał też problemy ze stratami – głównie błędem kroków), finalnie jednak okazał się czołową czwórką ligi i bywało, że z powodzeniem grał też na piątce. Średnie na poziomie 10,6 pkt., 4,5 zb., 1,2 as. i 62,5% skuteczności z gry dają mu miejsce wśród najlepszych zawodników sezonu, a ćwierćfinałowa batalia z Treflem pokazała, że niewiele ustępuje od lat najlepszemu na tej pozycji Filipowi Dylewiczowi.
CISI BOHATEROWIE
Artur Mielczarek (4,2 pkt., 2 zb.) i Bartłomiej Wołoszyn (7,1 pkt., 2,1 zb., 41,5% za trzy). Obaj w sezonie mieli okresy wyraźnie słabszej formie, ale w kluczowych dla obrazu całego roku play-offach pokazali się z bardzo dobrej strony. Pierwszy zwłaszcza w serii z Treflem popisywał się niesamowitymi zbiórkami w końcówce i podaniami, po których padały zwycięskie punkty (akcja Leończyka), drugi był najlepszym graczem AZS-u w serii ze Stelmetem, dobrze spisał się też w dwumeczu z Anwilem, gdzie raził głównie rzutami z dystansu – w czym należał do najlepszych w lidze.
NAJLEPSZA INDYWIDUALNA AKCJA SEZONU
Trochę tego było – game-winnery Skibniewskiego (z Treflem) i Leończyka (też z Treflem), wsad Bennermana w IBC, bloki Wołoszyna i Harrisa, któryś z bardzo wielu świetnych wsadów Jeffa Robinsona…
MECZ SEZONU
Spotkanie nr 4 w serii z Treflem
Nieprawdopodobne emocje. Akademicy po dogrywce pokonali 84:79 wyżej notowanego Trefla i po raz pierwszy w historii swoich występów w ekstraklasie awansowali do półfinału!
STATYSTYCZNE PODSUMOWANIE SEZONU
ZAWODNICY AZS-u WŚRÓD LIDERÓW LIGI
– Darrell Harris ze średnią 8,6 zb. został, po raz czwarty z rzędu, najlepszym zbierającym ligi. Był drugi jeśli chodzi o zbiórki w ataku (3,0) i drugi jeśli chodzi o zbiórki w obronie (5,6).
– Łukasz Wiśniewski spędził najwięcej minut na parkiecie spośród wszystkich graczy ligi w tym sezonie – 1326! Ze średnią 32:21 min. na mecz był drugi.
– Łukasz Wiśniewski ze średnią 14,24 pkt. na mecz był siódmym strzelcem ligi.
– Paweł Leończyk zajął 3. miejsce pod względem najwyższej skuteczności rzutów z gry (62,5%).
– Bartłomiej Wołoszyn zajął 7. miejsce pod względem najwyższej skuteczności rzutów za 3 (41,5%).
– Łukasz Wiśniewski zajął 5. miejsce pod względem ilości celnych rzutów wolnych (136).
– Łukasz Wiśniewski zajął 10. miejsce w lidze wśród najlepiej asystujących (śr. 3,5 as. na mecz).
– Sek Henry zajął 7. miejsce w lidze w kategorii przechwytów (śr. 1,42 na mecz).
– Darrell Harris zajął 7. miejsce w lidze w kategorii bloków (śr. 1,11 na mecz).
– Darrell Harris zajął 8. miejsce w lidze w kategorii eval (śr. 15,3).
REKORDY SEZONU – na tle całej ligi
– Najlepszy w tym sezonie eval Darrela Harrisa, wynoszący 34, a zanotowany w meczu z Jeziorem, był czwartym wynikiem sezonu.
– 6 bloków Darrella Harrisa w meczu z Anwilem to siódmy wynik sezonu.
– 16 zbiórek Darrela Harrisa w meczu z Anwilem to drugi najlepszy wynik w tym sezonie.
– 11 zbiórek w obronie Darrella Harrisa w meczu z Polpharmą to czwarty najlepszy wynik w tym sezonie.
– 11 celnych rzutów z gry Darrella Harrisa w meczu z Treflem to piąty najlepszy wynik w tym sezonie.
– 6 celnych trójek Bartłomieja Wołoszyna w meczu z Jeziorem to drugi najlepszy wynik w tym sezonie.
– 29 punktów Seka Henry’ego w meczu z Anwilem to siódmy najlepszy wynik w tym sezonie.
1 komentarz