Zespół Energi Czarnych Słupsk zaproponował przedłużenie współpracy Andrejowi Urlepowi, po tym jak słoweński szkoleniowiec zapewnił Czarnym Panterom awans do czołowej szóstki TBL. Ponadto sternicy słupskiego klubu mogą być zadowoleni z przebiegu rywalizacji w play offs i wyniku 2-3 przy konfrontacji z faworyzowanym Stelmetem Zielona Góra. Były szkoleniowiec polskiej i słoweńskiej kadry miałby poprowadzić przygotowania zespołu do nowego sezonu oraz dobrać wartościowych zawodników – wg własnych potrzeb – by za rok Czarni mogli marzyć o medalowej pozycji. Tym samym zarząd Czarnych chciałby też nawiązać do brązowych lat Dainiusa Adomaitisa i Igora Griszczuka. Czy się uda?
W koszykarskim środowisku mówi się, że trener Urlep ceni się bardziej w perspektywie całego sezonu niż jak to miało miejsce podczas dwóch ostatnich lat, kiedy okazywał się mężem opatrznościowym AZS-u Koszalin oraz wspomnianej wyżej ekipy z Słupska, pracy na krótszy okres. Na pewno jego żądania finansowe wzrosły również po uzyskaniu solidnego wyniku ze składem, którego praktycznie nie modyfikował (poza odejściem Roberta Tomaszka i pozyskaniem Bryana Davisa Urlep po raz pierwszy od dłuższego czasu pracował z tymi graczami, których miał). Teraz wydawałoby się, iż wskazane by było pociągnąć współpracę z uznanym w Polsce szkoleniowcem, dokonać selekcji najlepszych graczy z przegranych (bo bez medalu) rozgrywek i dobrać mocniejsze ogniwa. Jednak konkurencja nie śpi..
Urlep, który rok temu już straszył ligowych potentatów (zwłaszcza Asseco Prokom) swoimi zawodnikami z Koszalina (2-3 w I rundzie Playoffs) jak widać świetnie czuje się w roli ratownika, wyciągającego zespoły z przeciętności i przy okazji wyciskając maksimum z danego mu materiału. Wiele osób było mocno przekonanych, że ex opiekun takich klubów jak Śląsk Wrocław, Anwil Włocławek, Turów Zgorzelec czy Basket Kwidzyn wypalił się i niewiele wniesie do słupskiego zespołu. Na efekty nie trzeba było długo czekać i od pierwszego dnia pracy nad Słupią zmienił on nastawienie swoich nowych podopiecznych, dokonując korekt taktycznych oraz wygrywając już w debiucie. Być może w play offs nie szło mu już tak z górki, ale fakt faktem, że zielonogórski Stelmet miał z nim nie po drodze, a być może za chwilę okaże się, iż to Czarni sprawili więcej kłopotu przyszłym finalistom niż historyczny półfinalista z Koszalina (?).
Urlep znów motywuje swoimi krzykami, mocno gestykulując przy lini bocznej, czasami drwiąc z niezrozumiałych decyzji sędziowskich. Ciągle potrafi zmobilizować swój zespół do walki, do włożenia w grę maksimum sił i zostawienia ostatniej kropli potu na parkiecie. Po latach oglądania El Furioso w PLK można dojść do wniosku, że jego gorący temperament południowca również stracił na sile i czasami można odnieść wrażenie, że sam coach uspokoił się (to kolejny pozytyw jeśli myślimy o dalszej współpracy z jedną drużyną). Jeśli sobie każdy z nas przypomni, kiedy po raz ostatni słoweński szkoleniowiec samotnie i od początku budował zespół w Polsce, to nasze poszukiwania musimy zakończyć na 2007 roku i ekipie Śląska Wrocław (gdzie wg plotek niektóre osoby znów chętnie by go ujrzały). Wówczas – 6 lat temu – Andriej miał do dyspozycji budżet zespołu Waldemara Siemińskiego i współpracował z takimi graczami jak Oliver Stević, Marcin Stefański i emerytowany już dziś – Dominik Tomczyk.
Każda kolejna przygoda była przykładem ratowania zespołów z opresji i tak było dla przykładu w Kwidzyniu, gdzie zastępował Adama Prabuckiego, następnie w Zgorzelcu, gdzie praktycznie niewiele mu wyszło kiedy przejął stery po Saso Obradoviću, ale już ze znacznie lepszym efektem przyszło mu pracować w Koszalinie i Słupsku. Tajemnicą klubu zostanie dlaczego na ponowny angaż jego (możemy przypuszczać, że chodziło o większe pieniądze) nie zdecydowano się w Koszalinie, gdzie w AZS pchnął on naprawdę dobrego ducha walki, wyciągającego team ponad ligową szarość. Tego samego błędu nie zamierza popełnić Andrzej Twardowski z Słupska i w ostatnich dniach zaproponował dalsze warunki współpracy, za rzekomo wyższe, w porównaniu do obecnego, wynagrodzenie z Czarnymi. Urlep na pewno miałby też duży wpływ na budowę zespołu lub ewentualną przebudowę jeśli uzna ,że tylko 2-3 graczy należy wymienić.
Na dziś Urlep nie jest pewien czy zostanie w Słupsku. Trener, który ma na koncie niejedno Mistrzostwo Polski (ze Śląskiem i Anwilem) oraz tyle udziałów w finale play offs jakim może tylko pochwalić się duet Eugeniusz Kijewski i Tomas Pacesas, ciągle marzy o grze na wyższym szczeblu (tak naprawdę nie miał okazji poza euroligową przygodą ze Śląskiem czy rozgrywkach Eurocup, mocniej sprawdzić się na arenie międzynarodowej). Ciągle ma gdzieś w głowie walkę o wyższe cele, przy większym budżecie oraz z bardziej różnorodnym (z większym potencjałem) składem. Wydaje się, że były opiekun kadry może poczekać do zakończenia całej rywalizacji w finale Mistrzostw Polski, bo być może po udanych występach przeciwko Stelmetowi to działacze zielonogórskiego klubu zdecydują się na angaż ligowej legendy, w miejsce Mihailo Uvalina. Warto przypomnieć, że już raz, przed sezonem 2011-12 mocno sondowano w Winnym Grodzie możliwości współpracy między tytułowym szkoleniowcem a ówczesnym zielonogórskim Zastalem. Wówczas jednak swoją dłuższą szansę dostał Tomasz Jankowski. Wg mnie jedno jest pewne, czy we Wrocławiu (gdzie również przewija się jego nazwisko), czy w Słupsku, czy w Zielonej Górze – to w następnych rozgrywkach ujrzymy słynnego trenera znów budującego zespół w naszej lidze, z pożytkiem dla poziomu ekstraklasy. Widowisko na pewno nie straci i może zyskać na pikanterii.