1. Turów – Anwil , kto wygra rywalizację i kto może być kluczową postacią serii?Na co muszą zwrócić uwagę obaj trenerzy by pokonać rywala?
K. Czyż: Kluczem do zwycięstwa dla obu drużyn jest palec wskazujący prawej dłoni, który złamał na treningu Krzysztof Szubarga. Prawdopodobnie nie wystąpi on w 2 pierwszych spotkaniach i jeśli w takim wypadku Anwil wygra którykolwiek mecz w Zgorzelcu będę w ciężkim szoku. Z Szubargą czy bez, to Turów jest faworytem tej serii. Zgorzelczanie dysponują bardzo wszechstronnym składem, w którym prawie każdy zawodnik jest w stanie stać się liderem zespołu. Rajkovic na pewno musi uważać na Ginyarda i Boykina, którzy obok Szubargi byli najlepsi w ćwierćfinałach. Głębia składu Turowa, mocna obrona, wysoka forma Chylińskiego i brak Szubargi sprawią, że Anwil nie powinien urwać więcej niż jedno spotkania. Mój typ: Turów 3-1 Anwil
W. Konieczny: Faworytem serii zdaje się Turów, jednakże dla zgorzelczan wcale nie musi to być taka łatwa przeprawa. Atutem Turowa jest na pewno szerszy i lepiej skompletowany skład – dobrze obsadzona jest każda pozycja, a bardzo dobrze w roli lidera odnajduje się Michał Chyliński. Cieszy też zwyżka formy Damiana Kuliga, a kluczowym ogniwem może być coraz lepiej grający Russell Robinson. Paradoksalnie jednak dłuższy odpoczynek po szybkim i łatwym zwycięstwie nad pokiereszowaną Polpharmą może być problemem, zwłaszcza w pierwszym meczu – historia, nie tylko PLK, zna bowiem wiele przypadków, gdy wypoczęci są nieco „zardzewiali”. Anwil ma szanse powalczyć, ale tylko wtedy, gdy w formie będzie Krzysztof Szubarga. Jesli jednak doniesienia o jego kontuzji okażą się pewne i nie wystąpi on w pierwszych dwóch meczach w Zgorzelcu, Anwil stać będzie co najwyżej na honorową wygraną we Włocławku. Ważnym ogniwem włocławian na pewno będzie trio Hajrić-Ginyard-Boykin, którzy dobrze zaprezentowali się w meczach z Asseco, ale bez Szubargi i z tak grającym Weedenem nie daje Anwilowi większych szans na awans.
Mój typ – 3:1 dla Turowa (chyba, że w całej serii zagra Szubarga, to może być 3:2).
Woy: Nie ważne czy zagra Krzysztof Szubarga czy nie, faworytem jest Turów, który w tym sezonie ogrywał Anwil i u siebie i na wyjeździe (3-1). Podopieczni Miodraga Rajkovića grają najrówniej w drugiej fazie sezonu, podtrzymując swoją formę w bardzo jednostronnej rywalizacji przeciwko Polpharmie. Atutem zgorzelczan jest solidna grupa zawodników podkoszowych i bogactwo składu na pozycjach 2 – 3. Rajković też jest bardziej kreatywnym i lepiej reagującym na wydarzenia na parkiecie coachem od Bogicevića, a ponadto lepiej korzysta ze swoich zmienników. Mój typ: 3-0 Turów (z podparciem 3-1).
2. Stelmet – AZS, czym jeszcze może zaskoczyć nas zespół z Koszalina i co musi zrobić Zoran Sretenović z podopiecznymi, by liczyć na niespodziankę? Gdzie ewentulanie leży klucz do zwycięstwa w tej serii?
K. Czyż: Kompletnie nie wierzyłem w AZS, aż do czterech świetnych spotkań z Treflem. Widok żenujących porażek z środka sezonu, przesłonił mi obraz walecznego, jak nikt inny w tej lidze, Łukasza Wiśniewskiego. AZS stać na sprawienie niespodzianki, tym bardziej, że w Zielonej Górze zrobiło się nerwowo. Heroiczna postawa w obronie i dobra dyspozycja Darrella Harrisa powinna być przepustką koszalinian do finału. Mimo wszystko, to Stelmet jest faworytem, a 5 mecz z Czarnymi pokazał, że duet HO-HO jest w stanie grać wystarczająco dobrze, aby Stelmet wygrywał. AZS musi ograniczyć Łukasza Koszarka, który mądrze kieruje atakami zielonogórzan, oraz zrobić wszystko, aby Walter Hodge nie mógł się rozkręcić i jego frustracja się powiększała. Portorykańczyk kocha jednak grę o wielką stawkę i sądze, że Wiśniewskiemu i reszcie może zabraknąć siły, aby trzy razy pokonać naszpikowany gwiazdami Stelmet. Mój typ: Stelmet 3-2 AZS
W. Konieczny: Koszalinianie ponownie nie są faworytem do awansu, ja jednak ponownie na nich postawię – tym razem jednak bez żadnych obostrzeń („jeśli wygrają choć raz na wyjeździe…”). AZS jest w ewidentnym gazie i widać, że zawodnicy nie zamierzają osiąść na laurach, tylko chcą więcej. Zagrają bez większej presji, która na pewno będzie towarzyszyć Stelmetowi. AZS nie powinien zardzewieć, nie wierzę też, że forma z serii z Treflem uleci – przeciwnie: Czarni obnażyli wszelkie słabości zielonogórzan, które powinny zostać wypunktowane przez koszalinian. Siłą Akademików na pewno jest dobry duch w zespole, maksymalna mobilizacja i świetna gra zespołowa, zwłaszcza w defensywie. W świetnej formie jest Darrell Harris, prawdziwym liderem jest Łukasz Wiśniewski, od dłuższego już czasu znakomicie gra Sek Henry, formą imponuje też Paweł Leończyk, a dobre zmiany dają Artur Mielczarek i Igor Milicić.
Czy to wystarczy na naszpikowany gwiazdami Stelmet? Na papierze faworytem są zielonogórzanie, ale w praktyce wcale nie musi wyglądać to tak dobrze. Co prawda do formy wraca Walter Hodge, a na pozycji nr 3 Quinton Hosley jest lepszy niż tercet Mielczarek-Jones-Wołoszyn razem wzięty, ale już w strefie podkoszowej oba zespoły wyglądają na równie silne (Borovnjak gra ostatnio nieco słabiej, ale Stević jest w dobrej formie).
Kluczem do wygranej AZS-u na pewno będzie wytrącenie z równowagi pary rozgrywających Stelmetu i ograniczenie poczynań Hosley’a – sami koszalinianie zaś powinni grać swoje, jak w serii z Treflem (choć dobrze by było, gdyby poprawili nieco rzuty wolne).
Stelmet zaś musi wykorzystać maksimum możliwości ze swoich zawodników – i trenera: jeśli ten dobrze ustawi zespół i niczego nie popsuje, seria będzie należała do Stelmetu. W to jednak nie wierzę – AZS wygra jedno spotkanie w Zielonej Górze, potem zaś dwa razy okaże się lepszy u siebie. To może być mocno nieprzewidywalna seria, typuję więc 3:1 dla AZS-u, choć wcale się nie zdziwię, jak będzie zupełnie odwrotnie…
Woy: To może być najbardziej nieprzewidywalny od lat półfinał PLK. Powód to gra dwóch bardzo różnie grających drużyn, opierających się na całkiem innych zawodnikach i różnej filozofii trenerskiej. U trenera Uvalina na pierwszym planie wielkie gwiazdy (choć kapryszące) ligi – czyli Hodge i Hosley a u trenera Sretenovića – lubiącego bardziej zbilansowany atak – gwiazdą jest zespół, i każdy zawodnik wchodzący oraz dający z siebie maksimum. Osobiście jestem zwolennikiem bardziej zespołowej gry i uważam, że jeśli koszalinianom uda się wyrwać jedną wyjazdową wygraną, to znów są w stanie, przy atucie własnego parkietu, stworzyć nielada niespodziankę. W sezonie zasadniczym AZS mocno nastraszył Stelmet w ich hali, a wielu fanów basketu uważa, że wówczas duży wpływ na wynik mieli sędziowie. Rewanż w Koszalinie, wygrali po dogrywce gracze Uvalina. Dziś jednak obie ekipy grają inaczej, mają też w składzie kilku innych graczy – zwłaszcza Rob Jones przy obronie na Quintonie Hosley’u będzie miał coś do udowodnienia – i uważam, że w tym pojedynku czekają nas większe emocje niż w pierwszej parze. Kluczem dla AZS-u będzie zespołowa defensywa jak również zbilansowany atak, wg założeń Sretenovića. Stelmet z kolei musi opanować walkę na tablicach i polegać na szybkim ataku, ze swoimi najlepszymi zawodnikami w roli głównej. Mój typ: 3-1 dla Stelmetu (z założeniem , że piątego meczu nie będzie, nawet jak AZS wyrwie wyjazdową wygraną-> wtedy 3-1 dla AZS-u).
Przypominamy, że wszystkie spotkania półfinałowe będą relacjonowane naprzemian, bezpośrednio przez TVP Sport. Start już jutro o godz.19:00 meczem Turów – Anwil.