Szubarga prawdziwym liderem w meczu z Turowem

logo_wtk_anwil_włocławekW obecnym sezonie nasza liga jest bardzo zakręcona. Każdy może wygrać z każdym. W górnej części tabeli różnice między zespołami są wręcz mikroskopijne. Potwierdził to dzisiejszy mecz w „Hali Mistrzów”. Anwil Włocławek pokonał Turów Zgorzelec. Spotkanie miało jednak taki przebieg jak całe TBL, czyli długo nie było wiadomo, kto jest lepszy.

 

 

 

Gdy tylko pierwsze piątki obydwu zespołów zameldowały się na parkiecie w oczy rzucił mi się pewien fakt. Ivan Zigeranovic wyraźnie wyrastał ponad pozostałych koszykarzy. Podopieczni Miodraga Rajkovicia szybko starali się wykorzystać tę przewagę. Serb był niczym olbrzymi niedźwiedź. Z pierwszych 11 punktów zespołu on sam zdobył aż 9. Później Turów Zgorzelec uruchomił swoją kolejną broń, a mianowicie rzuty z dystansu. Raz po raz, po dobrze rozprowadzonych akcjach, ktoś trafiał. Prawdziwym katem okazał się również Ivan Opacak. Już do przerwy miał na swoim koncie 22 „oczka”. Mimo tak wielu atutów po stronie gości Anwil Włocławek jakoś utrzymywał się w grze. Turów Zgorzelec odskakiwał, ale tylko na kilka punktów. „Rottweilery” starały się jak mogły niwelować te różnice. Do przerwy goście prowadzili tylko jednym punktem.

Mam wrażenie, że po zmianie stron gra stała się bardzo chaotyczna. To było jak pojedynek dwóch mocnych pięściarzy, którzy nie potrafią wyprowadzić celnego ciosu. W Turowie pod koszem już nie szalał Zigeranovic, bo miał problemy żeby trafić spod samej obręczy. Zresztą nie tylko on miał takie kłopoty. Zabrakło też dużej ilości celnych rzutów z dystansu, a Opacak po zmianie stron dołożył tylko cztery punkty do swojego dorobku. W Anwilu też nie było lepiej. Piłka bardzo często wręcz wykręcała się z obręczy. Nie brakowało również zupełnie niepotrzebnych strat z obydwu stron. W takich okolicznościach wynik meczu cały czas oscylował w okolicach remisu.

Przełamanie nastąpiło dopiero na jakieś 4.5 minuty przed końcową syreną. Chwile wcześniej za trzy trafił Piotr Stelmach i było 59:58. W Anwilu ciężar na swoje barki postanowiło wtedy wziąć dwóch zawodników – Krzysztof Szubarga oraz Nikola Jovanovic. „Szubi” grał jak prawdziwy generał. Spokojnie i mądrze rozgrywał akcje swojego zespołu. Potrafił dostarczać naprawdę piękne podania (np. jeszcze w pierwszej połowie podał pod nogami do Boykina, który zakończył dynamicznym wsadem nad bezbronnym obrońcą – akcja meczu). Szubarga jednak nie byłby sobą, gdyby nie zdobył punktów w jakiś dość oryginalny sposób. Tym razem była to szalona trójka z dalszej odległości nad rękoma rywala, która wyprowadziła Anwil na prowadzenie 64:58. „Szubi” w tym meczu uzbierał 14 punktów i 8 asyst. W końcówce bardzo ważną rolę odegrał również Ruben Boykin. Zanotował dwie zbiórki w ataku pod rząd. To były bardzo ważne momenty. Ostatecznie to posiadanie zakończyło się punktami, które zdobył Nikola Jovanovic. Właśnie ten serbski koszykarz niespodziewanie okazał się siłą wykonawczą Anwilu. Po prostu kończył świetne podania „Szubiego” i sam również coś dorzucał. Pokazał, że cały czas ma dość dobrą rękę. Turowowi zaaplikował 15 punktów oraz zebrał 7 piłek. Te ostatnie minuty włocławska ekipa wygrała 7-0, a w całym meczu 67:58. Tym samym Anwil udanie kończyk 2012 rok i przy okazji wskakuje na 5 miejsce w tabeli.

Sporo do gry wniósł też Przemysław Frasunkiewicz. Podczas ostatniego meczu ze Stelmetem Zielona Góra niespodziewanie nie pojawił się na parkiecie, ale tym razem walczył. Robił co mógł. Ciężko pracował w obronie, a gdy tylko miał możliwość to dorzucał punkty. Zdobył 10 punktów.

 

 

ANWIL WŁOCŁAWEK – TURÓW ZGORZELEC 67:58 (22:25, 16:14, 17:12, 12:7)

ANWIL: Jovanovic 15 (7 zb), Szubarga 14 (8 as), Frasunkiewicz 10, Weeden 9, Hajric 8 (8 zb), Boykin 5 (9 zb), Ginyard 4, Bartosz 2, Eitutavicius 0, Sokołowski 0

TURÓW: Opacak 26 (6 zb), Zigeranovic 13, Kulig 5 (6 zb), Chyliński 5 (7 as i 5 zb), Cel 4 (7 zb), Stelmach 3, Micic 2, Aleksic 0, Wichniarz 0

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.