Połowinki 2012 w TBL: AZS Koszalin (5/12).

AZS ma za sobą najlepszą pierwszą fazę sezonu w swojej historii i chyba po raz pierwszy Akademicy spełniają ogromne oczekiwania swoich kibiców, lokując się w ścisłej czołówce tabeli po pierwszych 11 spotkaniach. Co prawda efektowny wynik 8-3 jest trochę mylący, bowiem większość gier – 7 – koszalinianie rozegrali we własnej hali, w której tradycyjnie już są bardzo mocni. Z drugiej jednak strony AZS ma najlepszy bilans z ekipami z czołówki – z drużynami z miejsc 1-7, z którymi walczyć będzie o wejście do górnej szóstki, Akademicy mają imponujący bilans 5-1, a wśród pokonanych ekip zarówno Mistrzów Polski, aktualnego lidera tabeli,lokalnego rywala i seryjnie wygrywający wcześniej Anwil. Jak wielki skok jakościowy wykonał AZS najlepiej świadczy fakt, że w całym ubiegłym sezonie Akademicy z zespołami z czołówki wygrali… tylko raz. U siebie z będącym w kryzysie wówczas Turowem. Czy AZS stać zatem na walkę nie tylko o pierwszą szóstkę, ale wreszcie o coś więcej, niż tylko ćwierćfinał – na odpowiedź jeszcze za wcześnie, ale najbliższa seria wyjazdowa (Jezioro, Trefl, Asseco) na pewno do tej odpowiedzi nas przybliży. A przynajmniej pokaże, jaka jest rzeczywista siła Akademików na wyjeździe…

(fot. PLK)

Drużyna: AZS Koszalin– 3 miejsce po 11 kolejkach – 8:3 (6:1 u siebie i 2:2 na wyjeździe)

Trener –Teo Cizmić z bilansem 8:3

Istotne mecze przegrane: 73:83 ze Startem w Gdyni i 77:78 z Jeziorem u siebie

Istotne mecze wygrane: 66:64 z Anwilem we Włocławku, 96:82 z Asseco, 88:86 z Treflem, 85:79 z Turowem, 83:67 z Czarnymi

Oczekiwania przedsezonowe: Jak co roku kibice AZS-u mieli nadzieję, ze „tym razem będzie lepiej” i Akademicy awansują do play-off z lepszego miejsca, niż ósme. Niezły skład, chyba najciekawszy od lat, wypełniony bardzo dobrymi graczami z polskim paszportem i ściągniętym z Kotwicy Darrellem Harrisem, pozwalały z optymizmem spoglądać w przyszłość. Niewiadomą był natomiast nowy trener – Teo Cizmić – którego wielu typowało jako pierwszego do zwolnienia. Przedsezonowe sparingi nie wyglądały jednak zbyt imponująco – Akademicy przegrywali mecz za meczem, co wprowadzało popłoch wśród kibiców – a kontuzja kapitana, Igora Milicicia, również nie napawała optymizmem. Falstart w pierwszym meczu z Jeziorem okazał się jednak tylko wypadkiem przy pracy, później bowiem nadeszły dość nieoczekiwane efektowne wygrane nad Asseco i Treflem. Bilans 8:3 wszyscy kibice AZS-u pewnie wzięliby przed sezonem w ciemno, ale jeśli spojrzeć na trzy przegrane przez Akademików mecze można odnieść wrażenie, że mogło być jeszcze lepiej. O ile porażkę z Jeziorem można jeszcze uznać za wypadek przy pracy, to klęska ze Startem w Gdyni jest już kompromitująca. Przegrana końcówka ze Stelmetem to już inna historia. Z drugiej jednak strony AZS pokonał właściwie całą czołówkę ligi – w tabeli ekip z miejsc 1-7 zajmuje pierwsze miejsce z bilansem 5-1, co jest tym bardziej imponujące, że w poprzednim sezonie Akademicy wygrali tylko jedno spotkanie z ekipami z górnej szóstki…
Na plus należy też dodać awans w IBC, choć styl, w jakim AZS wyeliminował Kotwicę pozostawia wiele do życzenia…

Liderzy: Akademikom brak jednego wyraźnego lidera, oczekiwania spełnia jednak kilku zawodników. Wyróżniają się przede wszystkim:

Łukasz Wiśniewski (15,1 pkt., 2,9 as., 1,7 zb.) – zdecydowanie najrówniej grający zawodnik AZS-u. Zdarzają mu się co prawda nieco słabsze występy (z Anwilem i Stelmetem), ale serca do gry odmówić mu nie sposób, a kilka razy był najlepszym graczem na parkiecie. Do tego Wiśniewski jest zdecydowanie jednym z najlepszych obrońców w PLK.

Jeff Robinson (13,7 pkt., 5,3 zb., 1,1 prz., 52,2% z gry) – siła, atletyzm i dynamika  w jednym, a do tego skuteczna i bardzo efektowna gra. Robinson ma wszelkie zadatki na bycie jedną z największych gwiazd ligi – potrafi zdobywać punkty seriami, świetnie też radzi sobie w walce podkoszowej z wyższymi od siebie zawodnikami – nadrabia skocznością i siłą. Czasem tylko za bardzo ufa swojej skuteczności z dystansu, ale kiedy ma dzień, jest nie do zatrzymania.

Darrell Harris (12,1 pkt., 8,2 zb., 1,2 bl., 52,8% z gry) – zdecydowanie jeden z najlepszych środkowych ligi. Po słabszym początku ostatnio jest w rewelacyjnej formie, czego potwierdzeniem był wielki mecz w Radomiu (28 pkt., 13 zb.), a w walce podkoszowej nie ma sobie równych. Jedynym słabszym elementem w grze Harrisa są zbyt często popełniane straty, to jednak drobiazg – zwłaszcza, że nadrabia ostatnio niesamowitą skutecznością z dystansu – w całym sezonie legitymuje się skutecznością w rzutach za trzy na poziomie… 50% (6/12)!

Robert Skibniewski (8,7 pkt., 4,7 as., 2,4 zb., 1,0 prz.) – do rozgrywającego AZS-u wciąż można mieć kilka zastrzeżeń – a że czasem zdarza mu się zapomnieć o asystach (trzy mecze na poziomie 0-1), a że popełnia głupie błędy, z drugiej jednak strony w przekroju całej rundy jest jednym z czołowych rozgrywających ligi i dobrze prowadzi grę trzeciej ekipy ekstraklasy. Kiedy trzeba, potrafi zdobywać kluczowe punkty (zwycięski rzut z Treflem), albo rzucać trójki seriami (Turów, Czarni, Anwil). Choć świetne mecze przeplata ze słabszymi, ostatecznie należy ocenić go na plus.

Zawodzący zawodnik: trudno czepiać się któregoś z graczy AZS-u, tym bardziej w kontekście wyników zespołu i indywidualnych statystyk, jeśli jednak trzeba byłoby kogoś wskazać, byłby to Michael Kuebler (7,1 pkt., 43,3% z gry). Po Kueblerze spodziewano się czegoś więcej, zwłaszcza, jeśli chodzi o zdobycze punktowe, niemniej wpływ na jego osiągnięcia ma na pewno stosowana przez Cizmicia taktyka, w której Amerykanin gra – w zależności od potrzeb – na pozycjach 1,2 i 3. W prestiżowych meczach z Treflem, Asseco i Czarnymi błysnął formą, ale w pozostałych grał już znacznie słabiej (miał w nich średnio 4,2 pkt.).

 

Transfery na plus i mocne punkty drużyny:

Największym atutem AZS-u jest dobrze zbilansowana drużyna, w której choć brakuje wyraźnego lidera, to jest kilku graczy, którzy w zależności od potrzeb mogą wziąć na siebie ciężar gry. Na pozycjach 1,2,4 i 5 Akademicy mają czołowych graczy w lidze – Skibniewski jest jednym z najlepszych rozgrywających, Wiśniewski imponuje równą formą i świetną gra w obronie, Jeff Robinson to jeden z najefektowniej grających zawodników w całej lidze, Harris zaś to czołowy podkoszowy TBL. Słabość – i to wyraźną – widać właściwie tylko na „trójce”. 11 rozegranych dotychczas spotkań pokazało jednak, że właściwie każdy zawodnik może wnieść do gry zespołu bardzo wiele – wielkie spotkania mają za sobą zarówno liderzy, jak i zadaniowcy – Artur Mielczarek czy Bartłomiej Wołoszyn. Coraz większym wsparciem jest także Sek Henry, który po słabszym początku stał się mocnym punktem drużyny, a niezłą formą może się też pochwalić Paweł Leończyk (9,5 pkt., 3,9 zb., 67,7% z gry), który po świetnym początku wytracił jednak ostatnio impet. Nawet Rafał Bigus wykorzystuje nieliczne dane mu przez Cizmicia minuty i robi swoje (1,0 pkt., 60% z gry, 2,5 zb.). Gdy do gry wróci Igor Milicić, gra Akademików powinna wyglądać jeszcze lepiej.

Bardzo mocnym elementem gry AZS-u są rzuty z dystansu – skuteczność całej drużyny na poziomie 41,9% jest zdecydowanie najlepsza w lidze (drugie Jezioro jest o ponad 4% gorsze).

Transfery na minus i słabości:

Największą słabością AZS-u jest pozycja nr 3. – Artur Mielczarek (4,1 pt., 2.1 zb.) to zawodnik bardzo przeciętny, który w dodatku ma poważne problemy z przewinieniami – po pierwszej kwarcie ma już zwykle 3 faule na koncie. W obronie zawodzi też druga „3”, Bartłomiej Wołoszyn (4,3 pkt.), obaj jednak potrafią od czasu do czasu wystrzelić i seriami trafiać z dystansu. Na „3” nie sprawdza się też Michael Kuebler, który najlepiej wypada w roli strzelca, a Jeff Robinson zdecydowanie lepiej spisuje się jako silny skrzydłowy. Choć trudno jednoznacznie wskazać gracza, który okazał się transferowym niewypałem, bo każdy w przekroju całej rundy okazał się przydatny, widać, że przydałby się niski skrzydłowy z prawdziwego zdarzenia. Gdyby takiego udało się sprowadzić, to w kontekście powrotu do gry Milicicia AZS miałby jedną z najlepszych ekip w lidze.
Słabością całej drużyny są natomiast rzuty wolne – 67,3% to jeden ze słabszych wyników w lidze, w dodatku fatalnie wykonywane wolne kilka razy wyraźnie wpłynęły na ostateczny wynik. Na minus należy zaliczyć też zbiórki – zwłaszcza ofensywne – Akademicy zajmują jedno z ostatnich miejsc w tej kategorii w lidze – i to mimo posiadania w swoich szeregach najlepszego zbierającego PLK ostatnich lat…

Atak: 81,6 zdobywanych punktów

Obrona: 75,5 traconych punktów

Oczekiwania na rundę rewanżową: Przed AZS-em aż trzy wyjazdowe mecze z rzędu – ta seria powinna pokazać, jaka jest rzeczywista siła drużyny na wyjeździe. Komplet porażek może kosztować Akademików wypadnięcie z czołówki, więcej niż 1 zwycięstwo będzie już sukcesem. Kluczowa dla końcowego wyniku okaże się właśnie postawa na wyjazdach, Akademikom przyjdzie się bowiem mierzyć z całą czołówką w ich halach. Z pierwszej „7” do Koszalina przyjedzie tylko Stelmet i Anwil. Równie ważna może się jednak okazać forma z drużynami z dołu tabeli, to z nimi bowiem AZS stracił najwięcej punktów.
Typuję wygraną z Jeziorem i szansę na jedno zwycięstwo w Trójmieście – w przekroju całej rundy rewanżowej zaś obstawiam bilans 7-4, co finalnie da wynik 15-7, który spokojnie zapewni koszalinianom miejsce w górnej szóstce – możliwe, że nawet w okolicach podium.

Podsumowanie: AZS ma za sobą najlepszą połowę rozgrywek zasadniczych w historii klubu i nawet biorąc pod uwagę wszystkie elementy mogące ten wynik nieco umniejszyć (wpadki ze Startem i Jeziorem, większość spotkań rozegranych we własnej hali, trudna runda rewanżowa), to postawę zespołu należy ocenić bardzo dobrze. Żaden z zawodników wyraźnie nie rozczarowuje, a niektórzy z nawiązką spełniają postawione wobec nich oczekiwania. Brak lidera może się okazać czasami poważnym problemem (co było widać zwłaszcza w Zielonej Górze), ale w zespole jest kilku zawodników, którzy potrafią „eksplodować” i przesądzić o wygranej. Akademików czeka bardzo trudna rudna rewanżowa, najeżona wyjazdami do czołowych ekip TBL, ale koszalinianie pokazali już, że potrafią wygrywać nie tylko z czołówką i to pod dużą presją, ale także w hali rywala, który wcześniej imponował formą (Anwil). Do tego grę AZS-u dobrze się ogląda – koszalinianie zdobywają wiele punktów, często po efektownych akcjach, w czym bryluje Jeff Robinson.
Co prawda prawdziwy test dopiero przez ekipą Teo Cizmicia, ale za pierwszą rundę należy im się szkolna piątka. Z małym minusem.

Pin It

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.