Choć na 3 minuty przed końcem meczu Anwil prowadził z AZS-em czterema punktami, to gracze z Koszalina zachowali więcej zimnej krwi w końcówce i po odzyskaniu prowadzenia, które utrzymywali niemal przez całe spotkanie, ostatecznie triumfowali we Włocławku 66:64, przerywając pięciomeczową serię zwycięstw gospodarzy (a wliczając IBC nawet ośmiomeczową!). Akademicy tym samym odnieśli drugie wyjazdowe zwycięstwo i chwilowo objęli prowadzenie w tabeli.
Najwięcej punktów w meczu zdobył Robert Skibniewski – 15, w ekipie gospodarzy wyróżnili się zaś Marcus Ginyard, który zaliczył double-double (13 pkt., 10. zb.), a bliski triple-double był Krzysztof Szubarga (7-7-8). Anwilowi nie pomogła wyraźna przewaga na deskach (47:32), byli bowiem tego dnia zdecydowanie mniej skuteczni z dystansu (16,7% przy 30,4% AZS-u).
To pierwsza porażka nowego trenera Anwilu, Miliji Bogicevicia.
W ubiegłym sezonie Anwil dwa razy okazał się lepszy od AZS-u, u siebie wygrywając bardzo wyraźnie, 99:70. Do dzisiejszego spotkania obie drużyny podchodziły w bojowych nastrojach i dobrym nastawieniu – AZS przyjechał do Włocławka opromieniony wygraną w derbowym meczu z Czarnymi, Anwil zaś miał za sobą passę ośmiu kolejnych wygranych, w tym pięciu w TBL. Faworyta wskazać było bardzo trudno, niemniej w większości typowań nieco lepsze notowania mieli koszalinianie.
Już pierwsze minuty spotkania pokazały, że zwycięzca tego spotkania wyłoniony zostanie po zaciętej i wyrównanej grze, a końcowy wynik nie będzie zbyt wysoki.
Anwil rozpoczął od dwóch trójek – trafiali kolejno Tony Weeden i Michał Sokołowski, w ekipie AZS-u punkty zdobywali kolejno wszyscy gracze pierwszej piątki i po serii 6:0 prowadzili 10:8. Ponownie w pierwszej piątce gospodarzy wyszedł Sokołowski, który był w pierwszej kwarcie bardzo aktywny i rzucił 7 z pierwszych 12 punktów dla Anwilu, potem jednak wyraźnie się zagubił. Gospodarze tymczasem grali bardzo konsekwentnie – świetnie grał Darrell Harris, który popisał się efektownym blokiem, kolejną czystą trójką i akcją 2+1, po której było już 19:14 dla gości. Nieźle grał też Artur Mielczarek (5 pkt. w 1. kwarcie), ale gospodarzy w grze trzymał Krzysztof Szubarga i po 10 minutach AZS prowadził 20:16.
Druga kwarta to wymiana ciosów z obu stron – pod koszami nieźle radzili sobie Seid Hajrić i Marcus Ginyard, którzy rzucili wspólnie 7 punktów, ale w ekipie gości punktował Paweł Leończyk (4 pkt.) i Robert Skibniewski, który trafił dwie trójki – po jego drugim trafieniu zza łuku i 4 kolejnych punktach Michaela Kueblera AZS prowadził już 35:28. Pierwszą połowę zakończyły efektowne akcje Boykina i Wiśniewskiego i do przerwy AZS utrzymywał pewne, 8-punktowe prowadzenie (38:30).
W pierwszych 20 minutach widać było bardzo wyraźną przewagę Anwilu na deskach (24:12), gospodarze jednak popełniali masę błędów – 10 strat przy zaledwie jednej AZS-u!
W trzeciej kwarcie szalał Marcus Ginyard, który rzucił 6 z pierwszych 8 punktów dla Anwilu i to głównie dzięki jego grze Anwil po serii 6:0 przegrywał już tylko 40:42. W pierwszych minutach tej odsłony wśród gości punktował jedynie Jeff Robinson, który w jednej z akcji popisał się fenomenalnym wsadem.
Po chwili zadyszki AZS wrócił do gry dzięki kolejnej trójce Skibniewskiego i punktach mało skutecznego tego dnia Wiśniewskiego. Anwil odpowiedział trafieniami Hajricia i Frasunkiewicza, ale punkty Robinsona i Henry’ego ponownie wyprowadzały gości na 7-punktowe prowadzenie. Ostatni głos należał jednak do gospodarzy – trójka niemal równi z syreną Krzysztofa Szubargi zmniejszyła stratę Anwilu do zaledwie 4 punktów – 47:51.
Co prawda ostatnią kwartę rozpoczęło trafienie Seka Henry’ego, ale potem grali już tylko gospodarze – po serii 8:0 Anwil po raz pierwszy od pierwszej kwarty wyszedł na prowadzenie – 55:53. Akademicy przez 4 minuty nie potrafili zdobyć punktów – popełniali fatalne straty i pudłowali proste rzuty, nawet spod samego kosza. Niemoc strzelecką Akademików przerwał kolejną trójką Robert Skibniewski (4/7 w całym meczu), ale po chwili trójką odpowiedział Boykin, punkty zdobył też Hajrić i na 3 minuty przed końcem Anwil prowadził 60:56 i wydawało się, że gospodarze opanowali sytuację.
Wtedy jednak goście zaliczyli jedną z najbardziej niesamowitych akcji w sezonie, która przyniosła im aż 5 punktów i wyprowadziła na prowadzenie 61:60 na dwie minuty przed końcem. Najpierw Jeff Robinson faulowany trafił spod kosza. Co prawda nie wykorzystał rzutu wolnego, ale piłkę zebrał Sek Henry, który… trafił z faulem. Z linii rzutów wolnych się nie pomylił i AZS zaliczył nietypową akcję 2+2+1 – bodaj pierwszą taką w tym sezonie.
Ta akcja wyraźnie dodała energii gościom, wytrąciła zaś z równowagi graczy Anwilu. Gospodarze mimo kilku zbiórek ofensywnych nie potrafili zdobyć punktów, a faulowany Jeff Robinson wykorzystał oba wolne i powiększył przewagę do trzech punktów (63:60). Co prawda chwilę później trafił Tony Weeden, ale nie wykorzystał dodatkowego rzutu osobistego. Dwa razy spudłował z linii wolnych także Seid Hajrić, Akademikom zaś wystarczyło, że trzej kolejno faulowani gracze (Skibniewski, Harris, Henry) trafiali tylko po 1 z 2 rzutów. Anwil nie był bowiem w stanie przeprowadzić składnej akcji w końcówce, a goście świetnie się bronili. Wynik w ostatniej sekundzie trafieniem spod kosza ustalił Marcus Ginyard, ale jego punkty nie miały już znaczenia – AZS wygrał 66:64 i przynajmniej do jutrzejszego popołudnia objął prowadzenie w tabeli.
Najlepszym strzelcem meczu był Robert Skibniewski, który rzucił 15 punktów, trafiając aż 4 z 7 trojek. Nie zaliczył co prawda ani jednej asysty, ale to była akurat bolączka całego AZS-u – zaledwie 6 asyst całej drużyny to jeden z najgorszych wyników w tym sezonie. Niezłe zawody rozegrał także Jeff Robinson (12 pkt., 7 zb.) i Darrell Harris (9 pkt., 7 zb., 3 bl.).
Słabszy mecz zaliczył Łukasz Wiśniewski (7 pkt., 3/10 z gry, 2 str.), a tylko 8 sekund przeciwko swojej byłej drużynie zagrał Bartłomiej Wołoszyn.
Najlepszym graczem Anwilu był Marcus Ginyard, który zaliczył double-double (13 pkt., 10 zb.), a dość bliski triple-double był Krzysztof Szubarga (7 pkt., 7 zb., 8 as.), który był jednak bardzo nieskuteczny (3/11 z gry, 0/2 z wolnych). 12 pkt. i 5 zb. miał Seid Hajrić, ale popełnił aż 5 strat, a 7 pkt. i 6 zb Ruben Boykin, który zleciał jednak za 5 przewinień. Ponownie nieskutecznością raził Tony Weeden, który do zdobycia 10 punktów potrzebował aż 14 rzutów.
Anwil wyraźnie wygrał walkę o zbiórki (47:32), zwłaszcza na atakowanej tablicy (17:6), gospodarze mieli też znacznie więcej asyst (15:6), byli jednak mniej skuteczni – zwłaszcza z dystansu (16,7% przy 30,4% AZS-u). Goście popełnili też mniej strat (14:10), po których zdobyli aż o 11 punktów więcej (17:6), mieli więcej bloków (5:1) i przechwytów (4:2).
Anwil Włocławek – AZS Koszalin 64:66 (16:20, 14:18, 17:13, 17:15)
Anwil: Ginyard 13, Hajrić 12, Weeden 10, Boykin 7, Szubarga 7, Sokołowski 7, Frasunkiewicz 4, Eitutavicius 4, Bartosz 0, Wright 0.
AZS: Skibniewski 15, Robinson 12, Harris 9, Henry 8, Wiśniewski 7, Leończyk 6, Mielczarek 5, Kuebler 4, Bigus 0, Wołoszyn 0.
2 komentarze/y