Takie rzeczy tylko na derbach – Rafał Bigus pakuje piłkę do kosza niczym młody Shawn Kemp, gracze AZS-u tańczą na koniec „Gangnam style”, a najlepszym graczem meczu jest zawodzący do tej pory Sek Henry (16 pkt.).
Świetna druga połowa, wygrana przez AZS 41:23, zadecydowała o efektownej wygranej nad Czarnymi Słupsk 83:67. Bardzo dobre zawody w ekipie gospodarzy rozegrał też reprezentacyjny duet – Robert Skibniewski (9 pkt., 6 as.) i Łukasz Wiśniewski (15 pkt., 5 as.), najwięcej punktów dla gości – 17 – zdobył natomiast Todd Abernethy.
Patrząc na to spotkanie chłodnym okiem – a nie popadając w rozgorączkowanie, jakie towarzyszyło kibicom obu drużyn, którzy mecz ten traktowali w kategoriach ostatecznej batalii o wszystko (jakby zwycięzca miał przejąć wszystkie tytuły mistrzowskie od Asseco…) było to spotkanie, które mogło ustawić zwycięzcę na dobrej pozycji na zakończenie rundy. Czarni po ubiegłotygodniowej – sensacyjnej – porażce u siebie ze Startem zakończyli swoją niesamowitą passę zwycięstw i trochę chyba stracili na impecie, AZS natomiast po wygranych nad Turowem i Rosą miał apetyt na kolejne zwycięstwo – zwłaszcza, że w ubiegłym roku koszalinianie przegrali z Czarnymi oba mecze.
Mecz pełen był podtekstów, także sportowych – w obu drużynach grają bowiem zawodnicy, którzy w poprzednim sezonie występowali w ekipie przeciwnej – Marcin Dutkiewicz (teraz Czarni) i Paweł Leończyk (obecnie AZS), obaj jednak odegrali marginalną rolę – pierwszy zdobył ledwie 3 punkty, drugi – ani jednego, a w drugiej połowie zleciał z parkietu za 5 przewinień. Wydarzeniem miał być także powrót do gry Igora Milicicia, ale choć hala głośno się tego domagała, trener Cizmić nie wpuścił kapitana koszalinian na boisko nawet na chwilę.
Spotkanie rozpoczęło się od efektownej prezentacji i pojedynku kibiców obu zespołów na to, kto głośniej będzie dopingował swoją drużynę (a w dalszych partiach meczu – kto pochwali się większą znajomością wulgaryzmów), później jednak liczyła się już przede wszystkim gra.
Już od pierwszych minut było widać, że dla obu ekip jest to szczególnie ważne spotkanie. Emocje widać było nie tylko na trybunach, ale i na parkiecie. Lepiej w mecz weszli gospodarze, którzy po trójkach Harrisa (!) i Skibniewskiego prowadzili już 6:0. Po trzech minutach przebudzili się jednak goście – Robert Tomaszek w efektowny sposób zablokował Pawła Leończyka, 5 punktów z rzędu zdobył Levi Knutson i było już 6:6. Po słabszym początku coraz lepiej grał Łukasz Wiśniewski, który zdobył 8 punktów z rzędu dla gospodarzy (w tym po efektownym zakończeniu kontry wsadem), goście jednak dość równo rozkładali swoje zdobycze punktowe i wynik oscylował w granicach remisu. Po akcji 2+1 Marcina Dutkiewicza wydawało się, że pierwszą kwartę na prowadzeniu zakończą Czarni, efektownym przechwytem popisał się jednak Jeff Robinson, który chwilę później trafił za trzy i po 10 minutach było po 19.
Początek drugiej kwarty należał do trzech zawodników – po stronie AZS-u brylowali Michael Kuebler i Sek Henry, gości ciągnął niezwykle skuteczny Levi Knutson. Henry zdobył 8 punktów – trafiając dwie trojki, zaliczył 3 asysty i przechwyt, po którym zakończył kontrę efektownym wsadem. Kuebler dodał 7 punktów, w tym cztery z rzędu, po których gospodarze wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Czarni mieli jednak Leviego Knutsona, który zdobył w całej kwarcie 9 punktów, dwie trójki dodał też Todd Abernethy. Nie brakowało efektownych zagrań – świetnym wsadem popisał się najpierw Rafał Bigus, chwilę później Gadri-Nicholson. Po trafieniu Robinsona AZS prowadził już 38:29, później jednak do głosu doszli goście, a po serii 8:0 objęli prowadzenie 42:41. Duża w tym zasługa Knutsona, który zdobył 6 punktów z rzędu oraz… Bartłomieja Wołoszyna, który nie radził sobie w obronie i seryjnie popełniał faule – jeden z nich skończył się przewinieniem technicznym. Po dwóch kwartach prowadzili goście – 44:42 – i wydawało się, że spotkanie do ostatnich minut będzie bardzo wyrównane.
Trzecia kwarta okazała się jednak popisem AZS-u – Akademicy wygrali tę część spotkania 23:10 dominując nad Czarnymi zarówno w obronie, jak i w ataku. Kluczowy był run 13:2 na otwarcie kwarty – pod koszami rządził Harris, który popisał się także kolejnym już trafieniem z dystansu (drugim w tym spotkaniu i czwartym w dwóch ostatnich grach!), a kontrataki efektownie wykańczali Wiśniewski i zwłaszcza Robinson, który popisał się dwoma świetnymi wsadami. Pod koniec kwarty AZS prowadził już 15 punktami, ale przewagę tę w ostatniej minucie zniwelował nieco Gadri-Nicholson – po jego dwóch kolejnych trafieniach było już tylko 65:54 i goście wciąż pozostawali w grze.
Pogoń Czarnych zastopował jednak Michael Kuebler, który na początku ostatniej odsłony rzucił 5 punktów – po jego trójce było już 73:56. Gości ciągnął Todd Abernethy, który zastąpił w punktowaniu Knutsona (0 pkt. w drugiej połowie), ale jego 8 punktów to było zdecydowanie za mało, nie miał bowiem wsparcia partnerów. Rozochocił się natomiast Sek Henry (8 pkt. w 4. kwarcie), który trafiał za trzy, z wolnych, rozgrywał i wykańczał niecelne alley-oppy (po akcji Wiśniewskiego ze Skibniewskim). Tylko cztery punkty w samej końcówce Roberta Tomaszka uchroniły gości przed 20-punktową porażką, ostatecznie jednak przegrana 66:83 i tak jest najbardziej dotkliwą w tym sezonie – co prawda wyżej przegrali na początku rozgrywek ze Stelmetem, ale klęski w derbach z AZS-em zawsze w Słupsku bolą najbardziej.
Koszalinianie trafili aż 13 trójek i mieli 19 asyst – Czarni odpowiednio 6 (na 23 rzuty) i 12. Aż trzech graczy AZS-u zaliczyło w tym meczu co najmniej 5 asyst – Skibniewski miał ich 6, a Henry i Wiśniewski po 5 – to bodaj pierwszy taki przypadek w tym sezonie. Wśród gości 5 asyst miał Abernethy, a 4 Knutson. Z kolei w rzutach za trzy bezbłędni byli Henry (3/3) i Harris (2/2) w AZS-ie oraz Abernethy (3/3) w Czarnych. Gorzej szło Dutkiewiczowi (0/4) i Knutsonowi (2/11).
Energa wygrała za to nieznacznie walkę na tablicach (34:30), w czym zasługa głównie Dabkusa (8 zb., w tym 6 w pierwszej kwarcie)i duetu środkowych – Gadri-Nicholsona (7 zb.) i Tomaszka (6 zb.). Goście popełnili jednak znacznie więcej strat – aż 17, przy 10 AZS-u.
Warto też zwrócić uwagę na starcie rezerwowych – ławka AZS-u rozgromiła zmienników ze Słupska aż 46 do 12, głównie dzięki świetnej postawie tercetu Jeff Robinson (16 pkt., i 4 prz.)-Michael Kuebler (12 pkt., 5/7 z gry)-Sek Henry (16 pkt., 6/7 z gry, w tym 3/3 za trzy, 5 as., 3 zb., 2 prz.). Ten ostatni był zresztą nie tylko skuteczny, ale też bardzo efektowny – zaliczył kilka świetnych podań i kilka jeszcze lepszych wsadów. Bardzo dobry mecz rozegrali także dwaj koszalińscy kadrowicze – Łukasz Wiśniewski (15 pkt., 5 as.) i Robert Skibniewski (9 pkt., 3/5 za trzy,6 as., 3 zb.), którzy świetnie kreowali grę swojej drużyny. Tylko 10 pkt. i 3 zb. zaliczył Darrell Harris, był za to tego dnia bezbłędny – trafił wszystkie 4 rzuty, w tym dwie trójki! Swoje wniósł też Rafał Bigus (2 pkt., 4 zb.), zawiedli natomiast Artur Mielczarek (0 pkt., 0/2 z gry, 2 str., 2 faule, 4 zb.) i Bartłomiej Wołoszyn (3 pkt., 4 faule, fatalna gra w obronie), najsłabszy mecz w sezonie rozegrał też Paweł Leończyk (0 pkt., 5 fauli, 3 zb.) – czyżby zjadła go trema?
Najlepszym strzelcem Czarnych był Todd Abernethy (17 pkt., 3/3 za trzy, 5 as.), nieźle grał też Levi Knutson (16 pkt., 4 as.), zniknął jednak zupełnie w drugiej połowie, kiedy to nie zdobył żadnego punktu, w całym meczu trafił też ledwie 2 z 11 rzutów za trzy. Poprawnie wypadli też dwaj podkoszowi: Gadri-Nicholson (9 pkt., 7 zb.) i Tomaszek (7 pkt., 6 zb.), zbyt często jednak pudłowali spod samego kosza. Całkowicie zawiódł natomiast Marcin Dutkiewicz (3 pkt., 1/6 z gry, 2 str), a nic do gry nie wnieśli ani Nowakowski (0 pkt., jedno pudło), ani Brandwein (0 pkt., 2 straty).
AZS Koszalin – Energa Czarni Słupsk 83:67 (19:19, 23:25, 23:10, 18:13)
AZS: Sek Henry 16, Jeff Robinson 16, Łukasz Wiśniewski 15, Michael Kuebler 12, Darrell Harris 10, Robert Skibniewski 9, Bartłomiej Wołoszyn 3, Rafał Bigus 2, Paweł Leończyk 0, Artur Mielczarek 0.
Energa: Todd Abernethy 17, Levi Knutson 16, Mateusz Kostrzewski 11, Yemi Gadri-Nicholson 9, Robert Tomaszek 7, Valdas Dabkus 4, Marcin Dutkiewicz 3, Michał Nowakowski 0, Oded Brandwein 0.