Wielki finisz Stelmetu – AZS przegrywa wygrany mecz

Prowadzenie przez 35 minut, pod koniec trzeciej kwarty nawet 15 punktami, wreszcie 8 punktów przewagi na dwie minuty przed końcem meczu – to wszystko nie wystarczyło AZS-owi Koszalin na odniesieniu pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. Stelmet po bardzo słabych 29 minutach wykorzystał bardzo liczne błędy rywala i po niezwykle emocjonującej końcówce wygrał 75:74.
Przebieg meczu i – dość nieoczekiwany – zwrot akcji w końcówce najlepiej oddaje ten wykres:

Nie od dziś wiadomo, że najważniejsze, jak się kończy (mecz)…

19:15 po pierwszej kwarcie, 47:33 po drugiej i 60:45 na minutę przed końcem drugiej – tak przedstawiało się prowadzenie Akademików w starciu ze Stelmetem. Niektórzy już wtedy zaczęli przyznawać im pierwsze wyjazdowe zwycięstwo, tym bardziej, że gospodarze rozgrywali fatalne zawody. Gdy na niespełna dwie minuty przed końcem trafienie zaliczył Sek Henry (13 pkt.) wydawało się, że AZS nie zmarnuje takiej przewagi. Stelmet jednak nie dawał za wygraną, a bardzo dobrze dotychczas grający koszalinianie całkowicie się pogubili. Ostatnie 120 sekund w ich wykonaniu to prawdziwa katastrofa.
Rozgrywający bardzo słabe zawody Walter Hodge rzucił w tym czasie aż 8 punktów (w całym meczu 16 i 5 asyst), nie myląc się z linii rzutów wolnych i trafiając dwa razy spod kosza (przy wątpliwej obronie gości), ważne trafienie w samej końcówce zaliczył też Quinton Hosley (19 pkt., 6 zb., 3 prz., 2 as.).
AZS zaś popełniał bardzo proste straty – błąd 8 sekund, błąd 24 sekund, fatalne pudła Roberta Skibniewskiego, który w samej tylko 4. kwarcie miał 0/3 z gry i 3 straty (w całym meczu 7 punktów, ale aż 3 straty, tylko 1 asysta i zaledwie 3/9 z gry, w tym 1/7 za trzy), wreszcie nieporadność w obronie – niemal każda akcja zielonogórzan kończyła się faulami AZS-u, a Stelmet w ostatniej kwarcie na linii rzutów wolnych był bardzo skuteczny. Co innego AZS – tylko 67% w całym meczu i ważne pudło Łukasza Wiśniewskiego (6 punktów – najmniej w sezonie) w końcówce AZS mógł jednak jeszcze wygrać ten mecz, ale ostatnia akcja, przy jednopunktowym prowadzeniu Stelmetu, zupełnie się nie udała – Henry najpierw nie trafił spod samego kosza (był blok czy faul?), a po wznowieniu akcji mając niespełna sekundę na rzut zupełnie przestrzelił z dystansu. Tym samym AZS w ostatnich 120 sekundach gry zaliczył jedynie 1 punkt (wolny Wiśniewskiego), 4 pudła z gry, 3 faule i 2 straty. Stelmet odpowiedział 6 punktami i wygrał pozornie przegrany mecz.

Niejako z konieczności w końcówce meczu koszalinianie grali bardzo niskim składem – za 5 przewinień spadł Paweł Leończyk (13 pkt., 6/8 z gry) – już po raz trzeci zresztą w tym sezonie, a lekkiego urazu (kontuzja stawu skokowego) doznał Jeff Robinson (11 pkt., 5/7 z gry, 5 zb.). Jako że bardzo nieskuteczny tego dnia w ataku był Darrell Harris (9 pkt., 11 zb. i 3 as., ale tylko 2/10 z gry) Akademicy stracili zupełnie przewagę pod koszami. Stelmet potrafił to wykorzystać i świetnie wypunktował wszystkie błędy gości. Wygrana mimo tak słabego występ w przekroju całego spotkania jest tym cenniejsza, AZS zaś, mimo niezłej postawy przez większość meczu wciąż pozostaje bez wygranej na wyjeździe.

Stelmet w najbliższej kolejce zmierzy się w Kołobrzegu z Kotwicą – z którą już w środę w rewanżowej rundzie Intermarche Basket Cup zmierzy się… AZS Koszalin. W sobotę Akademicy tymczasem podejmą PGE Turów Zgorzelec.

Stelmet Zielona Góra  – AZS Koszalin 75:74 (15:19, 18:28, 18:14, 24:13)

Stelmet: Hosley 19, Hodge 16, Chanas 12, Jones 7, Sroka 7, Stević 6, Łapeta 4, Stelmach 2, Cesnauskis 2, Lopicić 0.

AZS: Leończyk 13, Henry 13, Robinson 11, Harris 9, Kuebler 8, Skibniewski 7, Mielczarek 6, Wiśniewski 6, Wołoszyn 1, Bigus 0.

Pin It

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.