Historyczne zwycięstwo Startu, kolejna wpadka AZS-u, czyli cuda panie, cuda!

Spora niespodzianka w Gdyni – skazywany na porażkę Start pokonał rozpędzony zwycięstwami nad Asseco i Treflem AZS Koszalin 83:73 i odniósł tym samym pierwsze – historyczne! – zwycięstwo w ekstraklasie. O zwycięstwie gospodarzy zadecydowała świetna postawa w pierwszej kwarcie i znacznie lepsza skuteczność rzutów – zarówno z gry, jak i wolnych. Świetne zawody rozegrał Michał Jankowski, zdobywca 2o punktów, bardzo dobrze także – zwłaszcza w ostatniej kwarcie – zagrał Robert Rothbart (14 pkt., 11 zb.). Najlepszym strzelcem meczu był jednak Łukasz Wiśniewski z AZS-u (22 pkt.).

Wygrać z Mistrzem i Wicemistrzem, by potem przegrać z najsłabszym w lidze beniaminkiem? AZS może być w tym sezonie najbardziej zabawną drużyną w PLK, choć takie wahania formy na pewno nie są do śmiechu kibicom koszalińskiej drużyny, którzy oczyma wyobraźnie widzieli już złamanie fatum porażki w ćwierćfinałach play-offs i walkę o najwyższe cele. Tymczasem skazywany na porażkę beniaminek z Gdyni rozegrał bardzo skuteczne zawody i odniósł pierwsze – historyczne! – zwycięstwo w ekstraklasie. Szkoda tylko, że przeciętny kibic koszykówki musiał zapłacić za zobaczenie tego meczu 3,69 zł – nie tylko przez wzgląd na jakość transmisji znalazłoby się bowiem więcej lepszych powodów, na wydanie takiej sumy, niż oglądanie meczu w hali przy ul. Olimpijskiej. Tylko trochę więcej – 5 zł – kosztowały najtańsze bilety na mecz…
Ciekawe swoją drogą, których kibiców było więcej – tych na meczu, czy tych przed ekranem komputera. Jakkolwiek i jedni i drudzy obejrzeli bardzo słabe zawody, które – wbrew wynikowi – nie rozstrzygnęły się wcale w pierwszej kwarcie, wygranej przez gospodarzy aż szesnastoma punktami, ale w fatalnie rozegranej przez gości końcówce.
Tym samym wciąż nie wiadomo, ile warta jest ekipa z Koszalina, która może i ma patent na finalistów ubiegłorocznego sezonu, ale na Start na pewno nie – po dwóch przegranych sparingach przyszła pora na przegrany mecz o stawkę. To może mocno zaboleć w dalszej fazie rozgrywek. Start tymczasem udowodnił, że od czasu do czasu może urwać punkty faworytom, nie ulega jednak wątpliwościom, że przeciwko beniaminkowi z Gdyni i tak każdy zespół będzie faworytem…

AZS prowadził w tym meczu tylko raz – w pierwszej minucie meczu, gdy zza łuku trafił Łukasz Wiśniewski wyprowadzając gości na prowadzenie 3:2. To, co wydarzyło się w kolejnych minutach, będzie się śnić po nocach kibicom Akademików. Start całkowicie przejął kontrolę nad przebiegiem spotkania – goście nie radzili sobie ani w ataku, ani w obronie gospodarze zaś skutecznie wykorzystywali niemal wszystkie nadarzające się okazje. Gdynianie trafiali niemal ze wszystkich miejsc – z dystansu, z półdystansu, spod kosza, z rzutów wolnych – i bardzo szybko wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Po trafieniu Grzegorza Mordzaka było 13:5, a po trójce rzucającego jak w transie Michała Jankowskiego – 24:11. W drużynie AZS-u profesjonalnego zawodnika przypominał jedynie Łukasz Wiśniewski, który zdobył pierwszych 8 punktów dla gości. Problem w tym, że reszta drużyny z Koszalina zdobyła w tej kwarcie zaledwie 4 punkty, dlatego też Start po 10 minutach prowadził aż 16 punktami – 28:12. Wymownym elementem była skuteczność obu zespołów – Start trafił aż 9 z 13 rzutów, AZS zaledwie 4 z 14.
Druga kwarta – wbrew oczekiwaniom – nie zaczęła się od pogoni gości. Fatalne wejście zaliczył debiutujący w tym sezonie Rafa Bigus, który zupełnie nie radził sobie z Robertem Rothbartem, bardzo chaotycznie i nieskutecznie grał natomiast Sek Henryktóry pudłował rzut za rzutem (0/4 po 12 minutach). Lepiej spisywał się bohater poprzedniego meczu koszalinian, Bartłomiej Wołoszyn, ale w ekipie gospodarzy bardzo skuteczni byli Kucharek, Mordzak i Jankowski. Po trójce tego ostatniego Start wyszedł na prowadzenie 43:22. Po trafieniu Tomasza Wojdyły gospodarze prowadzili ju nawet 23 punktami (47:24), ale dzięki trafieniom Kueblera i Wołoszyna goście nieco zmniejszyli straty.
W pierwszej połowie dominacja gospodarzy była niepodważalna w każdym aspekcie – 6 celnych trójek na 10 (przy dwóch AZS-u), 17 celnych rzutów z gry przy 9 gości czy 10 asyst przy 4 AZS-u.

Trzecią kwartę rozpoczęła kanonada Jankowskiego, który trafił dwie trójki z rzędu wyprowadzając Start na prowadzenie 53:33. Wydawało się wówczas, że jest po meczu, goście jednak zanotowali swój pierwszy wielki zryw. Zaliczyli serię 13:0, a do ataku poprowadził ich Jeff Robinson, który po słabej pierwszej połowie wrzucił wyższy bieg i w trzy minuty rzucił 10 punktów dwa razy trafiając z dystansu. Po jego drugiej trójce Start prowadził już tylko 57:53  po serii 20:4! W tym momencie jednak goście zupełnie się zacięli, gospodarze zaś opanowali sytuację i po serii 7:0 ( w tym 5 celnych wolnych) wrócili do kilkunastopunktowego prowadzenia.

Gdy na początku czwartej kwarty Robert Rothbart dwa razy z rzędu zdobył łatwe punkty spod samego kosza, a Start po serii 11:0 prowadził 68:53 po raz kolejny wydawało się, że goście nie mają już szans na odwrócenie losów spotkania. W dwóch kolejnych akcjach z dystansu trafiali con prawda Robinson i Kuebler, Start odpowiadał jednak dwójkami Mokrosa i Kucharka i na 7 minut przed końcem spotkania gospodarze prowadzili 13 punktami. Wówczas jednak nastąpił drugi wielki zryw AZS-u – goście rzucili 11 punktów z rzędu, nie tracąc ani jednego i na 2:28 przed końcem przegrywali już tylko 70:72. Dobry moment zaliczył Paweł Leończyk, który dwa razy z rzędu trafił spod kosza, chwilę później jednak musiał zejść za 5 fauli. Chwilę później w jego ślady poszedł Robinson i goście stracili tym samym dwóch ważnych graczy podkoszowych. Gospodarze wyglądali tymczasem na całkowicie zdezorientowanych – popełniali mnóstwo głupich strat i nie trafiali rzutów z żadnej pozycji. Dwa wolne wykorzystał wreszcie Mokros, ale w kolejnej akcji za trzy trafił Łukasz Wiśniewski i na niespełna 100 sekund przed końcem meczu było już tylko 73:74. To były jednak ostatnie zdobyte przez gości punkty w tym meczu – ostatnie półtorej minuty w ich wykonaniu to popis nieskuteczności i chaotycznej gry. Błędy kroków Henry’ego (dwa razy w ostatnich minutach!), piłka w aut Skibniewskiego, pudła Henry’ego, Skibniewskiego i Kueblera. Start tymczasem bezlitośnie wykorzystywał rzuty wolne – 4 razy trafił Jankowski, trzy razy Rothbart, który w ostatniej kwarcie grał niesamowicie skutecznie i po serii 9:0 w ostatnich sekundach gospodarze ostatecznie wygrali 83:73.

KLUCZOWY MOMENT

Pierwsza kwarta, która ustawiła mecz, a także dwie sytuacje z końcówki, gdy goście dochodzili Start na punkt bądź dwa, gospodarze jednak opanowywali sytuację i wracali do wyraźnej przewagi.

KLUCZOWA PRZEWAGA

Start trafił aż 21 z 24 rzutów wolnych – tak wysoka skuteczność na linii osobistych – zwłaszcza w ostatniej kwarcie -miała decydujący wpływ na to, że taktyczne faule AZS-u na niewiele się zdały. Gospodarze byli także wyraźnie skuteczniejsi – 53% z gry i 43% za trzy przy 35% i 37% AZS-u.

MVP MECZU

Michał Jankowski (Start) – 20 pkt. (6/9 z gry, w tym 4/5 za trzy, 4/4 wolne), 3 as., 2 zb., 1 prz.
Killer AZS-u – niesamowita skuteczność za trzy przez cały mecz i skutecznie wykonywane wolne w końcówce. Widać, że mecz z Treflem nie był jednorazowym wyskokiem.

NA +

Robert Rothbart (Start) – 14 pkt. (4/7 z gry, 6/8 z wolnych), 11 zb., 1 bl.
Robił co chciał pod oboma koszami – Rafała Bigusa ośmieszył potężnym blokiem, w czwartej kwarcie ośmieszył cały AZS trafiając z dziecinną łatwością – tak spod kosza, jak i z wolnych.

Łukasz Wiśniewski (AZS) – 22 pkt. (6/13 z gry, w tym 3/4 za trzy, 7/7 z wolnych), 2 zb., 2 as., 1 prz.
Zdobył pierwszych 8 punktów dla AZS-u, w pierwszej połowie rzucił 14 z 29 punktów drużyny. Był bardzo aktywny, świetnie trafiał z dystansu, zdarzały mu się jednak i głupie wpadki – jak pudło spod samego kosza po kontrze wyprowadzonej przez Harrisa.

NA –

Sek Henry (AZS) – 6 pkt. (1/9 z gry), 4 zb., 1 as., 1 prz., 3 straty
Fatalna skuteczność – tylko jedna celna trójka na 9 rzutów, w tym kilka kluczowych pudeł w momentach, gdy goście bardzo potrzebowali punktów. Zupełnie zawalił też końcówkę – dwa razy popełnił błąd kroków, pudłował też wszystkie rzuty. Po dobrym meczu z Treflem można było oczekiwać po nim więcej.

INNI ZAWODNICY

W ekipie Startu po 11 punktów zdobyli Sebastian Kowalczyk i Grzegorz Mordzak. Obaj trafiali na bardzo dobrej skuteczności – Kowalczyk 3/4 z gry i 4/4 z wolnych, Mordzak 4/6 z gry i 2/2 z wolnych. Kowalczyk miał dodatkowo 4 zb. i 2 as., Mordzak 3 as. i 1 zb. 5 pkt., 3 zb., 1 as., 1 prz. i 1 bl. zaliczył Patry Pełka, 4 pkt., 4 zb. i 3 as. Jarosław Mokros (ale tylko 1/6 z gry), 5 pkt i 2 zb. Maciej Kucharek, a 8 pkt. i 2 zb. Tomasz Wojdyła. Słabiej wypadli Malczyk (3 pkt.) i Andrzejewski (2 pkt.).
W drużynie AZS-u 3 pkt., 4 zb. i aż 8 asyst zaliczył Robert Skibniewski, który jednak zanotował bardzo słabą skuteczność – 1/7 z gry. 13 pkt. (w tym trzy trójki) i 4 zb. dorzucił Jeff Robinson, musiał jednak zejść za 5 fauli i dobrze zagrał właściwie tylko w drugiej połowie. 8 pkt. i aż 10 zb. zanotował Darrell Harris, ale zbyt często mylił się w rzutach – zarówno spod kosza (3/7 z gry), jak i z wolnych (tylko 2/5). 9 pkt. na 1–% skuteczności zdobył Paweł Leończyk, ale znów miał problemy z przewinieniami i dlatego zagrał tylko 14 minut, nie dotrwał też do końca meczu. Czwarty mecz z rzędu punktów nie zdobył Artur Mielczarek, który choć wyszedł w pierwszym składzie, zagrał tylko 5 minut. Słabiej niż ostatnio spisali się też Michael Kuebler (7 pkt., ale tylko 3/10 z gry, 3 zb., 2 as.) oraz Bartłomiej Wołoszyn (5 pkt.), a o debiucie Rafała Bigusa nie można napisać nic dobrego (dwa pudła, zbiórka i czapa od Rothbarta).

Start Gdynia – AZS Koszalin 83:73 (28:12, 19:17, 17:24, 19:20)

Start: Michał Jankowski 20, Robert Rothbart 14 (11 zb), Grzegorz Mordzak 11, Sebastian Kowalczyk 11, Tomasz Wojdyła 8, Patryk Pełka 5, Maciej Kucharek 5, Jarosław Mokros 4, Marcin Malczyk 3, Tomasz Andrzejewski 2.

AZS: Łukasz Wiśniewski 22, Jeff Robinson 13, Paweł Leończyk 9, Darrell Harris 8 (10 zb), Michael Kuebler 7, Sek Henry 6, Bartłomiej Wołoszyn 5, Robert Skibniewski 3, Rafał Bigus 0, Artur Mielczarek 0.

Pin It

3 komentarze/y

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.