Turów Zgorzelec zaimponował w pierwszej kolejce efektywnością w ataku rozbijając beniaminka z Radomia. Natomiast zgrywający się dopiero zespół Asseco Prokomu musiał liczyć na swoją defensywę i słabość Startu, aby wymęczyć zwycięstwo w inauguracyjnym spotkaniu. Najciekawiej zapowiada się jak na razie gra Trefla Sopot, który bez fajerwerków, ale konsekwentną i intensywną grą po obu stronach parkietu wygrał z Polpharmą.
Do oceny zespołów używam przede wszystkim wskaźników efektywności, które pozwalają ocenić grę zespołu uwzględniając tempo spotkań. I tak „atak” oznacza efektywność ofensywną czyli liczbę punktów zdobywanych na posiadanie, a „obrona” to analogicznie efektywność defensywna czyli liczba punktów tracona na posiadanie.
1. Trefl Sopot (1-0)
Atak: 1,24 (2)
Obrona: 0,93 (2)
Żan Tabak przed inauguracyjną kolejką PLK podkreślał, że Trefl gra na razie 35-40% tego czego oczekuje od swojego zespołu. To jednak pozwoliło im po pierwszym meczu zająć drugie miejsca w rankingu efektywności w ofensywie i defensywie. Jeżeli trenera faktycznie wyegzekwuje 60-65% swoich założeń to może się okazać, że zespół z Sopotu będzie znów walczył o medale. Kluczowa dla sukcesu w pierwszym spotkaniu była przede wszystkim obrona na obwodzie, która zatrzymała Polpharmę na 17,4% skuteczności w rzutach za trzy. Zaledwie 12 z 65 punktów „Kociewskich diabłów” zdobyte zostało z poza pomalowanego. Dobra defensywa przyniosła też 10 przechwytów po których Trefl zdobył aż 19 punktów.
W ataku wicemistrzowie Polski bardzo dobrze dzielili się piłką asystując 60% swoich trafień. Duża w tym zasługa rozgrywającego Franka Turnera, który rozdał 9 asyst (najwięcej w lidze 11,2 asysty PER-30). Trener stosował też bardzo dużą rotację, która zapewniła wysoką intensywność gry przez całe spotkanie. Aż 10 zawodników z Sopotu spędziło na parkiecie 15 i więcej minut, z czego najwięcej po 24 Dylewicz i Turner. Cała dziesiątka była też równomiernie wykorzystywana w ataku, a piłka najczęściej w 29% posiadań trafiała do Adama Waczyńskiego.
Atak: 1,57 (1)
Obrona: 1,02 (5)
Turów niespodziewanie łatwo poradził sobie w spotkaniu z beniaminkiem z Radomia odnosząc w 1. kolejce najwyższe 38 punktowe zwycięstwo. Zdecydowała o tym bardzo efektywna gra w ataku, która pomimo stosunkowo spokojnego tempa spotkania (wolniej grał tylko Trefl z Polpharmą), pozwoliła gospodarzom zdobyć aż 109 punktów. Podopieczni Miodraga Rajkovicia byli niezwykle skuteczni w rzutach z dystansu trafiając 12-z-18 prób zza łuku. Efektywna skuteczność rzutów z gry Turowa wyniosła w tym meczu rewelacyjne 69,5%.
Zgorzelczanie zdominowali też walkę na deskach zbierając 62% wszystkich piłek, w tym 46% piłek na atakowanej tablicy. Dało to im 20 punktów z ponowień akcji. Turów ograniczył też poczynania ofensywne rywali zamykając przede wszystkim strefę podkoszową. Dobrze pod tablicami grali właściwie wszyscy wysocy ze Zgorzelca. Równomiernie rozkładały się zdobycze punktowe drużyny, a aż sześciu graczy zdobyło 10 lub więcej punktów. Najwięcej uzbierał ich Michał Chyliński, który zakończył mecz z dorobkiem 19 punktów.
Atak: 1,20 (4)
Obrona: 0,93 (3)
Zielonogórzanie rozpoczęli sezon od zwycięstwa nad Energą Czarnymi Słupsk pokazując swoim kibicom szybką i efektowną koszykówkę. Wszystko zaczynało się od dobrej defensywy, której efektem było 10 przechwytów i 6 bloków na rywalach. Goście mieli duże problemy ze zdobywaniem punktów i w całym spotkaniu trafili zaledwie 33% rzutów z gry. Cieniem na grze zespołu z Winnego Grodu kładzie się jedynie przegrana walka na deskach, a szczególnie zaledwie 61% zebranych piłek w obronie.
Skuteczna obrona pozwoliła Stelmetowi na zdobycie 26 łatwych punktów w szybkim ataku. W tym elemencie brylował przede wszystkim Quinton Hosley, który gdy przebywał na parkiecie dominował ofensywę swojego zespołu. W 35% posiadań akcja kończyła się z piłką w jego rękach czego efektem było 24 punkty i 4 straty. Z roli lidera strzeleckiego ustąpił miejsca Walter Hodge, który jednak napędzał ofensywę zespołu swoimi podaniami zaliczając w tym spotkaniu 10 asyst. W ogóle cała drużyna z Zielonej Góry zagrała bardzo zespołowo zaliczając najwięcej w kolejce 21 asyst.
Atak: 1,23 (3)
Obrona: 1,04 (6)
Anwil zagrał w pierwszej kolejce trzy słabe kwarty i dopiero w ostatniej odsłonie wygranej 34-11 odwrócił losy meczu, który przegrywał już nawet 16 punktami. Świetna czwarta kwarta to zasługa przede wszystkim ofensywnej gry dwójki Włocławian. Najpierw Marcus Ginyard zdobył 10 kolejnych punktów dla swojego zespołu niwelując straty do 2 punktów, a później Łukasz Seweryn za sprawą 4 celnych trójek wyprowadził Anwil na prowadzenie.
Sama gra drużyny Dainiusa Adomaitisa nie porywała. Mecz toczył się w wolnym tempie, a gospodarze nie potrafili zdominować w żadnym elemencie drużyny z Kołobrzegu. Trenera cieszyć może łatwość z jaką zdobywali punkty z pod kosza, skąd uzbierali 42 oczka. Niezła przede wszystkim za sprawą serii trafień Seweryna była też skuteczność graczy Anwilu z dystansu. W całym spotkaniu trafili 9-z-20 rzutów zza łuku.
Atak: 1,01 (9)
Obrona: 0,80 (1)
Mistrzowie Polski późno zaczęli przygotowania do sezonu i to było widać zwłaszcza w ich grze ofensywnej. Długie męczarnie w derbach zawdzięczają przede wszystkim swoim trudnościom w zdobywaniu punktów. W całym meczu gracze Asseco Prokomu zaliczyli bardzo słabą skuteczność rzutów z gry na poziomie 36%, którą i tak ratowała niezła dyspozycja na dystansie skąd trafili 11-z-25 rzutów.
Sukces na otwarcie sezonu był możliwy tylko dzięki świetnej postawie w defensywie, która poniekąd wiązała się też ze słabością w ataku Startu. Gracze Kestitusa Kemzury wymusili aż 21 strat rywali po których zdobyli 21 punktów. Ważna była też postawa rezerwowych drużyny, którzy zdobyli 55% punktów w tym spotkaniu. Z graczy pierwszej piątki szczególnie zawiódł Łukasz Koszarek, który był rzadko wykorzystywany w ataku (usage% = 13) i zdobył zaledwie 6 punktów i 2 asysty.
Atak: 1,06 (5)
Obrona: 1,05 (7)
Jezioro było sprawcą jedynej sensacji w pierwszej kolejce pokonując na wyjeździe mających duże ambicje w tym sezonie „Akademików” z Koszalina. Spotkanie było bardzo wyrównane, a Tarnobrzeżanie byli tylko minimalnie lepsi od rywali. Duża w tym zasługa ich lidera Matta Addisona, który był bardzo aktywny w ataku. To do niego zdecydowanie najczęściej, bo aż w 38% posiadań, trafiała piłka w ofensywie. Amerykański rozgrywający odwdzięczył się zdobyciem 21 punktów przy 62% skuteczności z gry.
Lepsza skuteczność rzutów to był element, który zdecydował o końcowym sukcesie drużyny Dariusza Szczubiała. Drużyna z Tarnobrzega w całym meczu zanotowała 52% celnych trafień z gry, ale największą przewagę miała w trafieniach z dystansu. Zza łuku „Jeziorowcy” trafili 9-z-19 rzutów zaliczając tym samym 47% skuteczności. Świetnie w tym elemencie spisywał się przede wszystkim Jakub Dłoniak (4-na-6 za trzy), który był dzięki temu trzecim najlepszym strzelcem drużyny z 16 punktami.
Atak: 1,05 (6)
Obrona: 1,06 (8)
AZS w debiucie w nowej hali musiał uznać wyższość drużyny gości z Tarnobrzega. Pomimo porażki podopieczni Teo Cizmicia stoczyli z rywalami wyrównany pojedynek i nie wszystko w ich grze zasługuje na krytykę. Przede wszystkim wygrali oni zdecydowanie walkę na tablicach. Na bronionej desce zebrali 88% piłek, a na atakowanej 38% nawet grając bez Rafała Bigusa i z występującym na środkach przeciwbólowych Darrellem Harrisem. W walce pod koszami świetnie spisywał się skrzydłowy Jeff Robinson, który zaliczył 11 zbiórek z czego 5 w ataku.
Gorzej wyglądała gra zespołowa Akademików. Tylko 37% ich trafień było asystowanych i był to najgorszy wynik w całej pierwszej kolejce. Prawie całe spotkanie (36 minut) rozegrał niezbyt efektywny w tym meczu Robert Skibniewski. Krótka rotacja i brak zmienników to był duży problem zespołu z Koszalina. Rezerwowi zdobyli zaledwie 9 punktów dla drużyny. Szczególnie zawiódł kreowany na jednego z liderów zespołu strzelec dystansowy Michael Kuebler, który spudłował wszystkie 4 swoje rzuty, zanotował eval na poziomie -2, a w kategorii +/- miał najgorszy rezultat w zespole -18.
Atak: 0,80 (12)
Obrona: 1,01 (4)
Start długo stawiał opór Asseco Prokomowi głównie za sprawą niezłej efektywności defensywnej. Do podjęcia walki w drugiej połowie zabrakło przede wszystkim beniaminkowi strzelca na obwodzie. Gdynianie trafili w tym meczu zaledwie 4-z-13 rzutów za trzy, z czego 2 trójki przy dwóch próbach trafił duet podkoszowych. Zresztą Tomasz Andrzejewski i Tomasz Wojdyła, którzy spędzili odpowiednio 20 i 22 minuty na parkiecie zdobyli łącznie 27 oczek, czyli 45% wszystkich punktów drużyny.
Zespół Davida Dedka dobrze potrafił ograniczyć poczynania Mistrzów Polski w ataku. Szczególnie dobrze bronił w strefie podkoszowej i na półdystansie. Znów jednak uwidoczniły się braki zespołu na obwodzie co pozwoliło rywalom trafić aż 11 razy z dystansu. Na wyróżnienie wśród obwodowych obrońców Startu zasłużył jedynie Marcin Malczyk, który miał 5 przechwytów. Był on jednak najrzadziej wykorzystywanym graczem w ataku kończąc akcję swojego zespołu zaledwie w 8% posiadań.
Atak: 1,04 (7)
Obrona: 1,23 (10)
Kotwica prowadziła z Anwilem przez prawie 32 minuty, a jej przewaga sięgała nawet 16 punktów. Jednak w ostatniej kwarcie pozwoliła na comeback rywalom i ostatecznie przegrała 12 punktami. Zawodnicy przez całe spotkanie przyzwoicie grali w ataku notując asysty aż przy 63% trafień. Spokojna zespołowa gra pozwoliła także na ograniczenie błędów i Kołobrzeżanie zakończyli spotkanie z zaledwie 8 stratami. Grę w w ataku ciągnął Sean Mosley, który zdobył 17 punktów i dołożył do tego 6 asyst.
Problemem była jednak słabsza gra w obronie w ostatniej kwarcie, która umożliwiła rywalom kilka trafień z czystych pozycji. Podopieczni Tomasza Mrożka pozwolili rywalom trafiać z gry z 56% skutecznością. Szczególnie łatwo przeciwnicy dostawali się w okolice obręcz. Spod samego kosza Anwil zdobył ponad połowę swoich punktów. Zabrakło też dobrej gry zmienników z ławki. Rezerwowi dorzucili zaledwie 9 z 69 punktów drużyny.
10. Energa Czarni Słupsk (0-1)
Atak: 0,93 (10)
Obrona: 1,20 (9)
Zupełnie nowy zespół Czarnych w pierwszym spotkaniu zawiódł oczekiwania kibiców gładko przegrywając ze Stelmetem Zielona Góra. Szczególnie bolesna była fatalna skuteczność rzutów z gry podopiecznych Mariusa Linartasa. Efektywna skuteczność rzutów z gry zespołu ze Słupska wyniosła zaledwie 37% i była najsłabsza spośród wszystkich drużyn w pierwszej kolejce. Nawet świetna gra na atakowanej desce, która pozwoliła im zebrać 18 piłek w ataku nie skutkowała zdobyczami punktowymi. Z ponowień akcji Czarnym udało się zdobyć zaledwie 12 punktów.
Z drugiej strony Słupszczanie nie potrafili powstrzymać szybko grających w ataku rywali, którzy zdobyli aż 26 punktów z kontrataków. Dużo z nich wynikało ze strat, których popełnili w całym spotkaniu 17. Walkę podejmowali właściwie tylko pod obręczą. Świetnie spisywał się tam Robert Tomaszek, który zanotował 7 zbiórek (18 zbiórek PER-30), jednak już po 11 minutach i 26 sekundach gry wyleciał za 5 fauli.
Atak: 1,02 (8)
Obrona: 1,57 (12)
W absolutnym debiucie na parkietach PLK zespół z Radomia dostał srogą lekcję od Turowa Zgorzelec. Rosa zdecydowanie na zbyt wiele pozwoliła rywalom w ataku, co w efekcie skończyło się blowoutem. Podopieczni Mariusza Karola dali się przede wszystkim zdominować na deskach nie mając właściwie odpowiedzi na podkoszowych rywali. W związku z tym przez dużą część meczu grali niskim składem bez żadnego ze środkowych na parkiecie. To nie przyniosło jednak pożądanych efektów, bo Radomianie nie potrafili przyspieszyć gry i podporządkowali się pozycyjnej grze Turowa.
W całym meczu Rosa zdobyła tylko 4 punkty z kontrataków i miała zaledwie 9 asyst. Skutecznością rzutów też nie imponowała notując zaledwie 37% skuteczności trafień z gry. Najlepiej na tym tle zaprezentował się J.J. Montgomery, który uzbierał 17 punktów i 5 zbiórek. To było jednak za mało w odpowiedzi na bardzo efektywny w ataku zespół ze Zgorzelca.
12. Polpharma Starogard Gdański (0-1)
Atak: 0,93 (11)
Obrona: 1,24 (11)
Ofensywa Polpharmy w meczu z Treflem była w dużej mierze oparta na grze jednego zawodnika. Środkowy Ben McCauley zdobył 29 punktów, co stanowiło 45% wszystkich punktów drużyny. Amerykanin przebywał na boisku przez ponad 36 minut, a w ataku wykorzystywany był w prawie co trzeciej akcji swojego zespołu. Pozostała część zespołu zanotowała fatalne 24% skuteczności rzutów z gry.
Zawodnicy ze Starogardu nie współpracowali w ataku stawiając przede wszystkim na indywidualne akcje. Skutkowało to zaledwie 7 asystami przy 19 celnych rzutach, co daje zaledwie 37% asystowanych trafień. Drużyna Wojciecha Kamińskiego miała też problemy z obroną zespołowo grających zawodników Trefla. Gdyby nie nieskuteczność rywali to mecz mógłby skończyć się jeszcze większą różnicą punktów.
2 komentarze/y