We wtorek prezes klubu Adam Bekier poinformował, że drużyna PBG Basket Poznań nie przystąpi do rozgrywek PLK. Władze klubu z Poznania nie zgłosiły się także po „dziką kartę” uprawniającą do gry w I lidze, co oznacza, że może to być ostateczny koniec drużyny PBG w Poznaniu. Gwoździem do trumny klubu, który już w ostatnim sezonie z problemami przystąpił do rozgrywek ligowych, była upadłość głównego sponsora firmy PBG.
To była już kolejna próba reanimacji ekstraklasowej koszykówki w Poznaniu, który ma bardzo długie tradycje w tym sporcie i sporo sukcesów w latach 40. i 50. oraz ostatnio w latach 80. i na początku 90. PBG Basket grał w PLK od 2008 roku kiedy zdecydowano się na wykupienie dzikiej karty po tym jak klubowi nie udało się wywalczyć awansu w rozgrywkach I ligi.
Warunkiem przystąpienia do rozgrywek Tauron Basket Ligi w sezonie 2012/13 jest posiadanie budżetu w wysokości przynajmniej 2 mln złotych. Z uzbieraniem tej kwoty władze klubu miały problem już w poprzednim sezonie. Teraz doszły problemy głównego sponsora firmy PBG z branży budowlanej, która w czerwcu złożyła do sądu wniosek o upadłość. Potencjalni sponsorzy, do których zgłosiły się władze klubu niestety dali odpowiedź odmowną lub w ogóle nie odpowiedzieli. Klub pozostając bez wymaganego budżetu musiał wycofać się z rozgrywek. Na facebooku powstała nawet akcja „Ratujmy męską koszykówkę w POZnaniu*”, ale wsparło ją tylko ok. 1,3 tys. osób, co jest chyba kiepskim wynikiem jak na 500 tys. miasto.
W związku z tym do wzięcia są zawodnicy PBG, a pierwszy z nich Djordje Micić już przeniósł się do Turowa Zgorzelec. Z ciekawych nazwisk na pewno są silni skrzydłowi Aleksander Lichodzijewski i Mateusz Bartosz, których dodatkową zaletą jest to, że są zawodnikami krajowymi. Jest też waleczny skrzydłowy Żarko Comagić i utalentowany rozgrywający Niksa Nikolić. W ostatnim sezonie błysnął także debiutujący w PLK Jakub Nowak. W kadrze klubu było także wielu juniorów jak choćby Fryderyk Szydłowski czy Szymon Milczyński, ale ich zatrudnienie to bardziej inwestycja w przyszłość. Ciekawie zaprezentował się też Jakub Parzeński, który ostatnio zgłosił się nawet do Draftu NBA, ale on już wrócił do Bologny, z której był wypożyczony.
Poznań nie będzie miał także zespołu w ekstraklasie kobiet, bo spadły z niej oba zespoły ze stolicy Wielkopolski MUKS i Inea AZS. Jedynym pozytywnym akcentem pozostaje awans do I ligi drużyny AZS Politechnika Poznańska, o którym pisaliśmy na naszych łamach. Pod znakiem zapytania stoi także działalność finansowanego w dużej mierze przez PBG klubu PBG Basket Junior, który zajął 5 miejsce w MP U18. Na szczęście w Poznaniu dobrze funkcjonuje inny zespół młodzieżowy Pyra Poznań, który trenuje juniorów w niższych kategoriach wiekowych i pewnie mógłby przejąć dalsze szkolenie zawodników Juniora.
Przyszłość koszykówki w Poznaniu maluje się w ciemnych barwach. Miasto nie ma nadal nowoczesnej hali, która mogłaby przyciągnąć kibiców. Lokalni działacze koszykarscy nie potrafią zbudować silnej koszykarskiej marki, a kluby w ostatnim czasie budowane w oparciu o nazwy sponsorów nie są w stanie przyciągnąć większej liczby kibiców. Piłkarski klub Lech Poznań, który ma prawa do historycznej nazwy Lech od kilku lat niezbyt chętnie rozmawia na temat podzielenia się marką z klubem koszykówki. Pojawiają się nawet głosy, że tylko wrócenie do nazwy Lech może uratować koszykówkę w Poznaniu. Jednak chyba nie nazwa jest największym problemem, ale finanse i marketing. Kibice sami nie przyjdą na mecze zwłaszcza w mieście zdominowanym przez popularną i bijącą się o najwyższe laury drużynę piłkarską. Potrzeba dobrego zespołu, który zapewni emocje, promocji, która przypomni Poznaniakom o koszykówce oraz organizacji spotkań, która zapewni widowisko nie tylko tylko w trakcie gry, ale także przed i w przerwach.